Kościół

Domowa szkoła wiary i miłości

Modlitwa rodzinna często bywa niedoceniana i niezrozumiana, a przez to też pomijana. Jak się okazuje, wcale nie musi być nudna i monotonna. Jej obecność, forma oraz rozumienie dużo mówią o naszej wierze i duchowości.

Wielu z nas pamięta opowieści o rodzinnym domu, w którym wspólnie śpiewało się godzinki albo odmawiało pacierz bądź Różaniec. Czy dziś takie rodzinne trwanie przed Bogiem jest jeszcze możliwe? Tak, co potwierdzają i do czego zachęcają Marta i Wojciech Bystrzyńscy oraz Anna i Jacek Kozakowie, którzy włączają się w prowadzenie Warsztatów Wychowania Chrześcijańskiego.

Poprosiliśmy ich o podzielenie się teorią i praktyką w tej ważnej sprawie. – Aby zachęcić naszych domowników do wspólnej modlitwy, najpierw trzeba przyjrzeć się swojej osobistej modlitwie. Jeśli sami czegoś nie mamy, to nie damy tego innym – zaznacza Wojtek. – Tak samo jest też z chodzeniem do kościoła. To my, rodzice, mamy dawać przykład. Jeśli dzieci nie widzą nas modlących się czy uczęszczających na Mszę św., to sami też nie zechcą tego robić – dopowiada Marta. Wspomina, że często widziała swoją mamę, która przed wyjściem do pracy, już wyszykowana, klękała rano przed obrazem Matki Bożej i spędzała kilka chwil na modlitwie. W rozmowie zaznacza, że wspólna modlitwa ma dwa główne cele. – Chcemy uczyć jej nasze dzieci, bo jako rodzice jesteśmy wezwani do wprowadzania ich w duchowość katolicką i pragniemy prowadzić je do Boga. Po drugie, ta nasza modlitwa jest bardzo więziotwórcza: wtedy odkrywamy siebie wzajemnie i dostrzegamy swoje pragnienia. Wierzymy, że gdy gromadzimy się na modlitwie, to Jezus jest pośród nas. Ufamy, że nasza wspólna modlitwa ma wielką moc. Jesteśmy też przekonani o mocy modlitwy naszych dzieci – podkreśla Marta. ...

Agnieszka Wawryniuk

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł