Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Dramat staje się pustosłowiem

Gdy siadam do pisania tych słów, rozpoczyna się siódmy dzień wojny w Europie. Praktycznie wszystko, co dzieje się w przestrzeni publicznej, ale i to, co dokonuje się w naszych domach, kręci się wokół wydarzeń wojennych na Ukrainie. Dziwnym to nie jest, ponieważ często dantejskie sceny dokonują się w dużej bliskości od naszego polskiego domu.

Strach podpowiada rozmaite scenariusze rozwoju sytuacji, rozpościera wszelkiej maści perspektywy przyszłości i snuje w naszej wyobraźni dość dowolnie skonstruowane przepowiednie. Specjalistów od tego, co może się jeszcze wydarzyć, mamy aż nadto. Ich zaangażowanie zdaje się udzielać wszystkim. Ostatnio na konferencji prasowej jedna z aktywistek ukraińskich, Daria Kaleniuk z ukraińskiej organizacji pozarządowej Centrum Akcji Antykorupcyjnej, zrugała publicznie premiera Wielkiej Brytanii za brak zaangażowania na rzecz dotkniętej wojną Ukrainy, czego wyrazem miało być to, iż do tej pory… nie pojawił się na ziemi ukraińskiej w czasie działań wojennych. Teza cokolwiek absurdalna.

Gdy spojrzy się na kalendarium wojny, wówczas jasnym się staje, że to właśnie Anglia był jednym z pierwszych krajów dostarczających broń Ukraińcom, jak i podejmującym ramię w ramię z Polską inicjatywy na rzecz zainteresowania międzynarodowego wojną za naszą wschodnią granicą. Skąd więc taka krytyka angielskiego premiera?

 

Ta sama twarz za różnymi wydarzeniami

Wystarczy tylko spokojnie przyjrzeć się historii organizacji, której szefem jest wspomniana Daria Kaleniuk. Otóż nie sposób nie dostrzec jednego: od samego początku jej zainteresowaniem jest nie tylko oczyszczenie życia społecznego Ukrainy z elementów korupcyjnych, ale przede wszystkim promowanie konkretnych zmian w politycznym systemie naszego wschodniego sąsiada oraz kształtowanie konkretnych faktów politycznych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo każda organizacja społeczna takie cele przed sobą stawia. Jednak spojrzawszy na finansowy aspekt działania tej organizacji oraz na powiązania polityczne chociażby z niektórymi frakcjami sceny politycznej w USA, dostrzec można konkretny kształt polityczny owego projektu. Otóż w samych początkach powstania Centrum Akcji Antykorupcyjnej (AntAC) Ukrainy było wspierane przez Międzynarodową Fundację Odrodzenia Sorosa i jej stypendystów. Do końca 2018 r. 17% finansowania tejże ukraińskiej fundacji pochodziło z grupy G. Sorosa. Ponadto wraz z uruchomieniem przez Departament Stanu USA za czasów prezydentury B. Obamy inicjatywy Kleptocracy Asset Recovery Initiative, mającej na celu walkę z korupcją publiczną na dużą skalę w obcych państwach, Departament Stanu i inne agendy rządowe Stanów Zjednoczonych zaczęły zlecać część swojej pracy AntAC. Jeśli idzie o samą Darię Kaleniuk, wykształconą na uniwersytetach amerykańskich prawniczkę, to ciekawe są jej kontakty z Ericiem Ciaramellą, pracownikiem CIA, który w medialnym świecie USA jest oskarżany, że ​​jest anonimowym demaskatorem, który wywołał pierwszy impeachment D. Trumpa. Już tylko ten zestaw informacji sprawia, że sytuację z konferencji prasowej B. Johnsona należy uznać za polityczną ustawkę. Ale po co? Ponoć wszystkim chodzi o zakończenie działań wojennych i przegraną Putina.

 

Droga za horyzont

Otóż w polityce nie jest ważnym to, co dzieje się teraz, ale przede wszystkim to, co wydarzy się później. Każdy polityk z krwi i kości, nawet przegrywając jak mistrz szachowy, stara się przewidzieć sytuację na planszy na kilka ruchów do przodu. Niezależnie od rozwoju sytuacji na Ukrainie, po zakończeniu działań wojennych jakiś porządek tam musi być zaprowadzony. I właśnie o ten porządek chodzi. Chociaż dzisiaj wszystko wskazuje na to, że plan W. Putina nie do końca się ziszcza, to wygranego w tej wojnie trudno obstawić. Scenariusze mogą być więc różne. Jedno jest pewne. Niezaprzeczalnym efektem działań wojennych na Ukrainie jest powrót w przestrzeni publicznej pojęcia narodu zjednoczonego przeciwko wrogowi i broniącego własnego państwa. Pojęcia, które miało zniknąć ze słownika ludzkości w XXI w., właśnie dzięki działaniom G. Sorosa promującego ideę tzw. państwa otwartego, którego zasadniczym rdzeniem jest właśnie doprowadzenie do zaniku idei państwa narodowego. Dość dobrze mieliśmy z tym do czynienia w naszych zatargach z Unią Europejską, a na podobne schody napotykali inni przedstawiciele narodowych państw europejskich. Podobną drogę samookreślenia przyjęła Wielka Brytania, czego skutkiem było jej wyjście ze struktur Unii Europejskiej. Co ciekawe, do idei narodowościowych odwołuje się w swojej retoryce W. Putin, nie tylko nazywając obrońców Ukrainy neofaszystami, ale stosując w polityce wewnętrznej całą gamę symboli odwołujących się do dawnej imperialnej Rosji carskiej. Z taką zagwozdką trudno będzie sobie poradzić G. Sorosowi, gdyż imperialna retoryka Putina w jego planach stworzenia ponadnarodowych tworów zdawała by się sprzymierzeńcem. Nie mogąc więc otwarcie wystąpić przeciw Ukrainie, stosuje on i jego agendy taktykę uderzania w sojuszników Kijowa, którzy na równi z Ukraińcami ponownie promują ideę państwa narodowego.

 

Pandemiczna lekcja

Scenariusz działań jest cokolwiek podobny do tego, jaki przećwiczyliśmy w czasie pandemii. Na ogniu troski o zdrowie ludzkie pieczone są całkiem inne potrawy. Na to trzeba uważać, bo gra toczy się o wiele więcej. Idea tzw. państwa otwartego stawia przecież na całkowicie nową antropologię, czyli postrzeganie człowieka i tego, co kształtuje jego tożsamość. Wojna na Ukrainie odkrywa przed nami całkiem zapomniane ukształtowanie homo sapiens. Ujawnia ludzkie charaktery. Porównać wystarczy migrantów, którzy całkiem niedawno forsowali naszą wschodnią granicę, a i dzisiaj pakują się do pociągów we Lwowie, wyrzucając z nich matki z dziećmi, używając przy tym wulgarnych słów, z obrońcami Ukrainy, którzy potrafią zatroszczywszy się o swoich najbliższych i wracać do walki z bronią w ręku. To walka cywilizacyjna o człowieka. Czy będzie on istotą odpowiedzialną za własny byt i kształtującą swoje istnienie na prawdzie i dobru, czy też będzie niewolnikiem superpaństwa, stając się czymś na kształt bydła rzeźnego, któremu wystarczą żłób i libido, bez dostrzegania masarskiego noża. Mam nadzieję, że ten dramat nie przekształci się w kolejną wygraną promotorów tego ostatniego.

Ks. Jacek Świątek