Drogi wiary
Ten, z którym wiązali wielkie nadzieje, poniósł okrutną porażkę – ku uciesze najbardziej wpływowych Izraelitów zawisł na krzyżu, a teraz spoczywał w opieczętowanym przez Rzymian grobie Józefa z Arymatei. Wbrew wszelkiej logice Ten, który ich zawiódł na całej linii, w niewyjaśniony sposób stanął wobec nich i uśmierzył toczące ich lęki pozdrowieniem: „Pokój wam”. Powitaniu towarzyszyło odsłonięcie odniesionych podczas krzyżowania ran. Aby radość uczniów nie była płonna, tchnął na nich Ducha Świętego, umocnił ich wiarę i uczynił kontynuatorami swego posłannictwa: „którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23). Tak się stało, że nie byli w pełnym gronie, brakowało Tomasza. Tomaszowi trudno było uwierzyć w niedorzeczne opowieści o Zmartwychwstałym. Postawił twarde, wręcz trącające o absurd warunki: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20,25). Musiał czekać osiem dni, by jego sceptycyzm przerodził się w żywą wiarę: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym” (J 20,27). Pan Jezus dowartościował tych, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29), ale nie przekreślił definitywnie drogi wiary Tomasza.
Kiedy dopadną nas wątpliwości w wierze, kiedy zaczniemy „wysychać” duchowo, uciekajmy się do Nabożeństwa do Męki Pańskiej i do Ran Chrystusa, bo kryją one w sobie wiarotwórczą moc:
„Jezu, przez którego rany zostaliśmy uzdrowieni,
Jezu, który nas krwią na Twoich rękach zapisałeś,
Jezu, który ukazałeś nam drogę zbawienia Twoimi przebitymi nogami,
Jezu, z którego rozwartego boku wypłynęły krew i woda, zmiłuj się nad nami” (z Litanii do pięciu ran Jezusa Chrystusa).