Druga połowa
Przyszli europosłowie ostro szlifują języki obce, od czasu do czasu opowiadając rodakom, czegóż to nie zrobią w Brukseli w obronie polskich interesów. Wprawdzie kampania do Europarlamentu ma się nijak do tej, jaka czeka nas przed jesiennymi wyborami do parlamentu tubylczego, jednak obie są - jak to zauważył niedawno któryś z polityków - niczym połowy tego samego meczu. Kto strzeli więcej bramek w pierwszej, ma o wiele większe szanse na wygranie całego spotkania. Zatem by sprostać zadaniu, cały czas trzeba się starać, a każde niepowodzenie i stratę piłki na politycznym boisku natychmiast przekuwać w sukces. Naród w końcu musi wiedzieć, że całe dobro tego świata jest tylko i wyłącznie zasługą oddanych mu bez reszty prominentów.
Tymczasem – pozostając przy piłkarskich porównaniach – „dobra zmiana” strzeliła właśnie kolejną bramkę nauczycielom. Na ogłoszoną do września – przez Związek Nauczycielstwa Polskiego – przerwę władza schodzi z przewagą dwóch goli. Po tym, gdy ministerstwo edukacji narodowej triumfalnie ogłosiło, że egzaminy gimnazjalne udało się przeprowadzić bez udziału strajkujących pedagogów, parlament pospiesznie przeforsowała nowelizację prawa oświatowego dotyczącego matur. Jak mogliśmy przeczytać na czerwonym pasku rządowej telewizji informacyjnej, „premier Morawiecki uwolnił uczniów – zakładników, a ZNP skapitulował”. Zaskoczonej takim obrotem spraw części nauczycieli trudno będzie w tej sytuacji odwrócić losy spotkania, zwłaszcza że niektórzy zawodnicy zaczynają coraz głośniej domagać się odejścia swojego trenera. Sprawy nie ułatwi także szorstka przyjaźń, jaką darzą się od teraz niektórzy pedagodzy w pokojach nauczycielskich. O wkurzonych rodzicach, którym to konstytucja podobno zapewnia prawo do porządnej bezpłatnej nauki ich pociech, czy maturzystach, którymi na przedegzaminacyjnym finiszu mało kto się interesował (w niektórych szkołach wychowawcy nawet nie byli łaskawi wręczyć swoim podopiecznym świadectw ukończenia szkoły, cedując ów obowiązek na innych nauczycieli) lepiej już nie wspominać.
Mimo przewagi jednej ze stron, do szatni mocno poobijane schodzą jednak obydwie drużyny. Szef ZNP nie rozpaliłby pożaru, gdyby nie miał powodów, których niczym benzyny do ognia przez ostatnie miesiące dolewał rząd, hojnie obdarowując pieniędzmi różne grupy społeczne. Wpuszczeni przez niektóre związki zawodowe w maliny nauczyciele okazali się naiwniakami, a czasami wręcz pożytecznymi idiotami, którzy poprzebierani za krowy, chodząc na czworaka wykonywali głupawe przyśpiewki na ludową nutę. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, jak uczniowie i ich rodzice mogą po czymś takim owe autorytety traktować poważnie. Teraz antidotum na problemy oświaty ma być okrągły stół. Ale ów, jak powiedział otwierający jego obrady premier, jest „kwadratowy, nawet prostokątny, ale traktujemy go jak okrągły”. A jeśli do tego dodać, że niektórzy uczestnicy obrad zostali wybrani przy pomocą „obiektywnego algorytmu losującego”, to… A może lepiej nie komentować… Poczekajmy na drugą połowę.
Leszek Sawicki