Historia
Drugie uwięzienie Jana Frankowskiego

Drugie uwięzienie Jana Frankowskiego

Jesienią 1879 r. drogą dyplomatyczną udało się wydobyć z siedleckiego więzienia jezuickiego misjonarza ks. Henryka Jackowskiego.

Pod eskortą został on odwieziony do granicy austriackiej. W trakcie rocznego śledztwa przemilczał fakt, iż jest jezuitą i że został posłany do pracy wśród podlaskich unitów. Podczas prawie 20- miesięcznego pobytu ks. Jackowskiego w siedleckim zakładzie karnym z jego posługi kapłańskiej skorzystało 267 unitów.

Na początku 1880 r. pamiętnikarka J. Łubieńska zapisała, że Moskale rozpędzają pary małżeńskie, które potajemnie wzięły katolicki ślub w Galicji. Zanotowała, iż jedna z żon była trzykrotnie odłączana od męża i odwożona do swoich rodziców. Gdy po trzecim wywiezieniu wróciła do męża, przesiedlono ją na Sybir. Dzieci zrodzone z takich małżeństw nie miały prawa ani do nazwiska, ani do dziedziczenia. Pojawiały się nawet kłopoty z leczeniem. Kiedy jeden ze źle widzianych przez władze unitów udał się do urzędowego lekarza, ten kazał mu trumnę gotować, a nie lekarstwo. Gdy unita chciał przepisać grunt na żonę, okazało się, że nie może, ponieważ ona nie chodzi do cerkwi. Jedna z „wydziedziczonych” kobiet nie załamała się i powiedziała do urzędników: „Plwam na was! Jestem katoliczką i mimo wszystko będę pracowała dla swego dziecka”.

Na początku 1880 r. z bialskiego więzienia wywieziono siedem osób pochodzących z parafii Pratulin. Na wygnanie do Rosji skazano m.in.: Jozafata Łazaruka z Zaczopek i Emiliana Semeńczuka.

15 maja 1880 r. gen. Paweł Kotzebue został zdymisjonowany ze stanowiska gubernatora warszawskiego. Na jego miejsce car powołał gen. Piotra Albedyńskiego. Podobnie jak poprzednik, okazał się on twardym służbistą spełniającym każdy rozkaz cesarski. Nie tylko więził unitów i nakładał na nich kary pieniężne… Dokładał też wszelkich starań, aby kościół leśniański przerobić na cerkiew prawosławną. Szybko zaakceptował projekt mający na celu przełamanie i podwyższenie dachu świątyni celem osadzenia na nim czterech cebulastych kopuł. Piąta, duża miała znaleźć się pośrodku, a po dwie dodatkowo na froncie kościoła. Na siedmiu „baniach” z każdej strony miano umieścić ogromną literę „A” z cyfrą rzymską „II” u spodu – na cześć cara Aleksandra II.

W połowie 1880 r. uzbrojone w bosaki, pogrzebacze i kije kobiety ze wsi Wólka Plebańska w gminie Sidorki broniły przed sekwestrem rzeczy czterech gospodarzy, których obłożono karą grzywny po 28 rubli za to, że pochowali bez popa zmarłą we wsi unitkę Apolonię Romaniuk. Walce tej przewodziła Maria Lewczuk. Gdy strażnicy chcieli ją aresztować, w jej obronie stanął tłum kobiet. Jednak śledztwo wykazało, iż przywódcą oporu był Bazyli Prokopiuk, „wywierający – jak zapisano w dokumencie – bardzo szkodliwy wpływ na swoją własną i sąsiednie wsie”. Prokopiuk został skazany na wysiedlenie do Rosji.

Uczniowie siedleckiego gimnazjum usiłowali dokształcać się potajemnie. Adam Woynicz, jeden z uczniów, wspominał: „Zasłudze światlejszych kolegów przypisać należało, że od klasy szóstej przestrzegali (po kryjomu) poprawnej mowy polskiej i wstydzili zaniedbujących gramatykę, literaturę i historię ojczystą. Jednocześnie między kolegami zaczęły obiegać polskie pisma periodyczne i książki. Kolega zwany «papieżem» na pauzach po cichutku wykładał historię literatury polskiej mnie i innym. Po domach czytywaliśmy «Szkice węglem» Sienkiewicza”.

Jesienią 1880 r. gubernator siedlecki Moskwin za zgodą gubernatora warszawskiego zadecydował o wysłaniu – w asystencji kilkunastu popów – 50 unitów z Podlasia do Ławry Peczerskiej pod Kijowem, aby relikwiami prawosławnych świętych i ich liczbą zaimponować włościanom, przeciągnąć ich wystawnością nabożeństwa, nakłonić do spowiedzi i oswoić z prawosławiem. Projekt nie powiódł się, ponieważ kolej z Brześcia nie zgodziła się na wydanie darmowych biletów, stąd postanowiono odłożyć zamysł do następnego roku.

Pod datą 2 listopada 1880 r. w prowadzonym przez siebie dzienniku ks. Słotwiński zanotował: „W Warszawie aresztowali Moskale Jana Frankowskiego i ks. Marcelego Sikorskiego za czynny udział w udzielaniu chrztu i małżeństwa unitom podlaskim. Ci dwaj wraz z ks. Wyżykowskim z parafii Koszyki byli to czynni apostołowie zaangażowani w sprawy religii i narodowości na Podlasiu. Dowiedziałem się, że Jan Frankowski… uwięziony z powodu onych blankietów może być uwolniony za kaucją 500 rubli, lecz w Warszawie obawiają się zbierania składki na ten cel, bo nawet dom Krasińskich, w którym więzień pracował, zamknął drzwi przed matką jego”.

W 1880 r. doprowadzeni do nędzy mieszkańcy miejscowości Swory nie byli w stanie przygotować się do Wigilii Bożego Narodzenia. Wtedy też z pomocą przyszli życzliwi gospodarze z sąsiednich wiosek, przynosząc im bułki pszenne, chleb, kaszę i mąkę. I gdy uszczęśliwieni niespodziewanym podarunkiem rodzice wraz z dziećmi krzątali się przy przygotowywaniu wieczerzy, nocą zajechali pod domostwa strażnicy, zabierając ze stołów wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, rzekomo na opłacenie zaległych kar.

Pochodzący z Liwek koło Huszlewa Jan Frankowski w czasie warszawskiej rewizji posiadał – wydane w Krakowie z pieczątką i podpisem ks. W. Serwatowskiego z kościoła pw. św. Piotra i Pawła – blankiety dotyczące przyjęcia przez unitów sakramentów chrztu i małżeństwa. Po uwięzieniu Frankowskiego Adam Słotwiński zanotował w pamiętniku: „Przyjaciele Frankowskiego we Lwowie złożyli 175 rubli na kaucję, o czem się dowiedziawszy, prosiłem poetę Adama Asnyka, aby w kółku emigrantów i ludzi zamożnych, dobrze myślących, zebrał na powyższy cel jeszcze 200 rubli w Krakowie. Pan Pawlikowski obiecał się znieść z panem Młockim w sprawie tej składki, lecz niestety, gdzie chodzi o pieniądze i o czyn, nie wierzą ludzie niby zamożni i przyjaciele nawet Asnykowi”.

Józef Geresz