Dziecko prawdy i dobra
Pokój! Wołanie o niego rozbrzmiewa dzisiaj tak często, jak nigdy dotąd. O potrzebie pokoju językiem dyplomatycznym i propagandowym mówi wielka polityka, piszą media, dyskutuje się na forum wielkich organizacji międzynarodowych. Pacyfiści zwołują potężne protesty, manifestują zieloni i obrońcy demokracji, o pokój wołają przywódcy mocarstw - za plecami trzymając pod bronią (na wszelki wypadek) potężne dywizje, uzbrojone w najnowocześniejszy sprzęt, służący do szybkiego i sprawnego zabijania ludzi.
W pamięci mamy ogromną popularność ruchu hipisowskiego, głoszącego pokój i wolność od wszelkich więzów krępujących człowieka, widoki setki tysięcy ludzi maszerujących z transparentami, oplatających korowodami dłoni ambasady i bazy wojskowe, czarne milczące marsze na polskich ulicach po kolejnym bezsensownym morderstwie…
Spójrz, może tam gdzieś zobaczysz Jezusa, który jest przecież Księciem Pokoju, skandującego z tłumami „Pokój, pokój!”.
Błogosławieni pokój czyniący
Niestety, nie ma tam Chrystusa. Dlaczego? Jedno słowo rozwiąże zagadkę: nie może być Jezusa między tymi, którzy o pokoju tylko mówią, bo On nie powiedział: „Błogosławieni głoszący”, lecz „Błogosławieni pokój czyniący”. Niestety, manifestacje kończą się najczęściej na słowach, deklaracjach. Bywa, że są też jedynie krzykiem ludzi, którzy najbardziej kochają swoje wygodne życie. Elementarny błąd (a w konsekwencji: jałowość protestów, pustka szczytnych haseł) bierze się stąd, że brakuje woli postawienia pytania: dlaczego? Ciągle jest to tylko dotykanie skutków pewnych stanów, działań bądź zaniechań. ...
Ks. Paweł Siedlanowski