Dziękuj w ciemno!
Książka „Pan Bóg? Uwielbiam?” była dla mnie przełomem. Jeśli ktoś śledził tytuły poprzednich, łatwo dostrzeże, że do tej pory skupiałem się na sobie, na własnej słabości. Tam po raz pierwszy, trochę jakby wbrew sobie, zacząłem uwielbiać Pana Boga i skupiłem się na Nim, na Jego mocy. To było trzęsienie ziemi w moim życiu. Okazało się, że słowa „W każdym położeniu dziękujcie” (1 Tes 5,18) sprawdzają się „w praniu”. Słowo „położenie” pasowało jak ulał, bo leżałem jak długi (śmiech). Miałem okazję przekonać się, że zapraszanie do uwielbienia nie jest jakąś pobożną metaforą ani ładnym katolickim frazesem. Doświadczyłem, że Bóg zamienia nasze zranienia w perły. Poprzednia książka była „instrukcją obsługi” uwielbienia, ta ostatnia dotyczy codzienności i tego, jak to sprawdza się „w praniu”. Przywołuję konkretne historie i świadectwa pokazujące, że uwielbienie przynosi owoce.
Marcinie, dwa lata temu rozmawialiśmy o Twojej przedostatniej książce „Pan Bóg? Uwielbiam?”. W najnowszej publikacji pt. „Jak poruszyć niebo?” wracasz do niej i zdradzasz, że wydała niespodziewane owoce.
Książka „Pan Bóg? Uwielbiam?” była dla mnie przełomem. Jeśli ktoś śledził tytuły poprzednich, łatwo dostrzeże, że do tej pory skupiałem się na sobie, na własnej słabości. Tam po raz pierwszy, trochę jakby wbrew sobie, zacząłem uwielbiać Pana Boga i skupiłem się na Nim, na Jego mocy. To było trzęsienie ziemi w moim życiu. Okazało się, że słowa „W każdym położeniu dziękujcie” (1 Tes 5,18) sprawdzają się „w praniu”. Słowo „położenie” pasowało jak ulał, bo leżałem jak długi (śmiech). Miałem okazję przekonać się, że zapraszanie do uwielbienia nie jest jakąś pobożną metaforą ani ładnym katolickim frazesem. Doświadczyłem, że Bóg zamienia nasze zranienia w perły. Poprzednia książka była „instrukcją obsługi” uwielbienia, ta ostatnia dotyczy codzienności i tego, jak to sprawdza się „w praniu”. Przywołuję konkretne historie i świadectwa pokazujące, że uwielbienie przynosi owoce. ...
AWAW