Dziękuję….
Bardzo często nie potrafimy cieszyć się tym, co mamy i wbijamy się w jakąś dziwną zgorzkniałość i frustrację, płynącą z myślenia o tym, czego nie mamy i ciągłego porównywania się z innymi.
To rzecz ważniejsza, niż by się mogło z pozoru wydawać. Albowiem człowiek, który nie potrafi zauważyć, jak bardzo każdego dnia zostaje obdarowany, zamyka się w sobie, kurczy się jego serce, zaczyna żyć roszczeniami i pogonią za nierealnym, bliżej nieokreślonym szczęściem, utożsamianym najczęściej z wygraną w totolotka. Ciekawostką jest tu fakt, że badania przeprowadzone wśród osób, które wygrały dużą sumę pieniędzy wykazały, że wcale ich życie nie stało się przez to szczęśliwsze. W ogromnej większości wypadków taka wygrana kończyła się rozpadem małżeństwa, kłótniami rodzinnymi, zerwaniem relacji z przyjaciółmi, czy też problemami osobistymi: alkoholizmem, narkomanią, depresją lub nawet… bankructwem.
Święty Ignacy Loyola, formułując swój Fundament Ćwiczeń Duchownych, streszczający podstawowy cel życia ludzi na ziemi, podkreśla, że człowiek został stworzony, aby Pana Boga chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił swoją duszę. Zauważmy, że na pierwszym miejscu jest tu słowo „chwalił”, które jednoznacznie kojarzy się z podziękowaniem. Podobną zasadę spotykamy również w ignacjańskim rachunku sumienia – tam pierwszy punkt brzmi: „Dziękować Panu Bogu za wszystkie otrzymane dobrodziejstwa”, przy czym zaleca się, aby to dziękczynienie stanowiło dwie trzecie całego czasu modlitwy. Bez dziękczynienia nie można ani Pana Boga prawdziwie czcić, ani Mu służyć.
Za co mamy Bogu dziękować? Odpowiedź jest prosta i bardzo pojemna: za wszystko. Począwszy od rzeczy „globalnych”: piękna i wielkości stworzonego świata, przez fakt naszego istnienia, całą naszą historię życia, aż do rzeczy konkretnych i prostych, do których przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że ich nawet nie zauważamy. Komu z nas przyszłoby do głowy dziękować Bogu, że z kranu płynie woda, a w gniazdkach jest prąd? A teraz wyobraźmy sobie, że zostaliśmy tego pozbawieni… Przypomina mi się w tym miejscu opowieść pewnego młodego małżeństwa, które kilka miesięcy temu w swym mieście doświadczyło wielkiej awarii sieci wodociągowej. W ciągu kilku godzin życie stało się koszmarem: przedszkola odmawiały przyjęcia dzieci, wiele instytucji nie było w stanie normalnie funkcjonować. Gdy mąż rano, zaraz po wstaniu, zorientował się, co się święci, pobiegł szybko do sklepu, by kupić zapas wody. Sklepowa dosłownie go wyśmiała: „Panie, trzeba było przyjść o piątej rano, bo już o szóstej wszystko wykupili…”.
Warto zatem zadać sobie pytanie: jak często wśród wielu wypowiadanych przeze mnie słów pojawia się słowo: Dziękuję? Jak często pojawia się ono w mojej modlitwie? Czy nie jest tak, że tylko proszę, próbując nagiąć wolę Pana Boga do swojej, narażając się przy tym na wpadnięcie we frustrację i bezsilną złość, gdy okaże się, że On zdecydował inaczej? Naprawdę, warto dziękować!
Ks. Andrzej Adamski