Dzień dobry i… do widzenia
Każde życie jest święte, wyjątkowe, nienaruszalne. Niekiedy pojawia się jednak zarzut, że broniąc życia poczętego, Kościół jakby nieco „zapomina” o dzieciach, które już przyszły na świat. Analogicznie sprawa się ma z dziećmi chorymi bądź tymi, które zmarły np. w wyniku poronienia. Prawda czy fałsz?
Fałsz. Trudno zliczyć ośrodki wspierające rodziny, domy pomocy, katolickie ośrodki adopcyjne, wolontariaty, lokalne inicjatywy, a przede wszystkim wytrwałą, długofalową pracę wychowawczą, uwrażliwianie społeczeństwa na konieczność solidarności z rodziną.
Hospicjum domowe dla dzieci, które od trzech lat funkcjonuje w Siedlcach, jest również dowodem tejże troski.
Jeszcze niedawno, gdy zmarło niemowlę, nie organizowano pogrzebu, tylko tzw. pokropek. Spotkałam osoby, które mają bardzo złe wspomnienia z tego wydarzenia…
Owa nieszczęsna praktyka wynikała z przekonania, że dziecko, które zmarło w np. w wyniku poronienia, nie potrzebuje modlitwy za grzechy, bo ich nie ma, a więc zbędna jest Msza św. Obrzęd często trwał kilka minut, miał miejsce w zakrystii, po czym rodzice (przepraszam za sformułowanie) brali trumienkę lub zawiniątko pod pachę i jechali sami na cmentarz. To był koszmarny kościelny „samobój”. Obecnie już, dzięki Bogu, to przeszłość. Celebrowana jest Eucharystia, w której główny akcent położony jest na wdzięczność za dar życia i prośbę o umocnienie rodziców.
Obecnie możliwości przeżycia chorego dziecka są niebotycznie większe niż np. pół wieku temu. Dawniej po prostu umierało, dziś dokonuje się nawet operacji serduszka w łonie matki. ...
Agnieszka Warecka