Komentarze
Dzień przebaczenia

Dzień przebaczenia

Też biegam po tym zakotłowanym mieście. I wiem, że są inne, jeszcze bardziej zakotłowane. Miasta. I inni, jaszcze bardziej zakotłowani ludzie. Patrzę na nich wszystkich, jak obładowani torbami śpieszą się, śpieszą i śpieszą. Zastanawiam się, oni pewnie też, czy tym razem zdążą na czas.

Ta po drugiej stronie ulicy wcale się nie śpieszy. Chyba że pies mocniej smycz pociągnie. Bo i do czego się śpieszyć, skoro nienawidzi świąt. Połazi tak jeszcze sobie naokoło, aż Kudłacz będzie miał dosyć i na siłę zaciągnie ją do domu. Ale w domu też nie ma do kogo zagadać. Telewizora ani radia nie da się teraz już włączyć, bo „przedświąteczny nastrój” jest  w stanie zabić. Albo spowodować, że chce się zabić innych. Może uda się jeszcze kolejny raz to przetrwać. A potem zobaczy. Ci wszyscy zaganiani, pędzący do swoich domów ludzie z zakupami to odwieczna zadra w jej sercu. Komu zrobi prezent? Najwyżej Kudłaczowi kupi nową kość albo nową smycz…

Ten z przyklejonym do twarzy nieco speszonym uśmiechem trzyma fason, to fakt. Rodzice, bez demonstracji, dzielnie pomagają. Naprawdę opiekują się jego synem. Tylko jak długo można żyć na kredyt? Czuje się winny i zakłopotany. Że pozwolił jej wyjechać, że miało być lepiej… A to tylko mistyfikacja, fatamorgana. – Zwyczajne łgarstwo – mówi, rzucając najprostsze na określenie swojej sytuacji słowo. Wie, że środki uspokajające to dla mężczyzny obciach, czyli wstyd. Ale wierzy, że lepiej niż alkohol. Chociaż coraz częściej jakoś tak niechcący przechodzi obok barku. 

Oni jeszcze wspólnie kupują prezenty, jeszcze rozmawiają o dzieciach, on jeszcze pyta, czy ładny wybrał świerk na choinkę. – Ładny – odpowiada ona, ale nie może pohamować łez, kiedy go ubiera. Dziewczynkom mówi, że to tak z radości. Jeszcze wierzą. Ale tak naprawdę to ma ochotę zwalić to wszystko i uciec nie wiadomo gdzie.

Patrzę na przedświąteczny tłum na ulicy. Przechodzę obok domów i zastanawiam się, w ilu z nich mieszkają ludzie, którzy nie lubią świąt. Którzy w okolicach Bożego Narodzenia stają się smutni albo zwyczajnie źli. I znowu przypominam słowa Jeszui Ha-Nocri, że na świecie nie ma złych ludzi. Są tylko ludzie skrzywdzeni. I nie skrzywdził ich żaden przybysz z kosmosu, żaden ufoludek. Może jest jeszcze czas, żeby naprawić zło. 

Przebaczyć innym i samemu sobie. Ale jak to zrobić, skoro z przebaczających świat od zawsze się naigrawa? Umieć przebaczać prawdziwie i mimo wszystko – to chyba najwyższe stadium człowieczeństwa. Bo przebacza przecież ten, kto kocha. Tylko jak darować winy tym, o których wiadomo, że pewnie skrzywdzą znowu? Nie nazywam się Chrystus, nie wiem. Ale wiem, że być skrzywdzonym to ból. Nie umieć przebaczyć – to dramat. Tak naprawdę pojednać się w święta potrafią tylko ci, którym nieobce to przez cały rok. Ale Wigilia to przecież noc cudów. Więc może zdarzy się cud.

Niech  więc zostaną uzdrowieni chromi i poranieni, ślepi i głusi niech zobaczą i usłyszą, jak wielki, jak dobry jest Bóg. Bóg, który rodzi się w nas.

Oby.       

Anna Wolańska