Echo lasu
Narzekamy na nieodśnieżone drogi, oblodzone chodniki i ponury widok miast, w których śnieg szybko traci swoją biel. W codziennej krzątaninie dostrzegamy tylko dotkliwe zimno i korki na drogach. Warto jednak zatrzymać się w tym biegu, by spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość pod innym kątem. Zamiast tęsknić za latem i upałami, ubierzmy się ciepło, weźmy ze sobą aparat fotograficzny i pójdźmy do lasu. Tam na pewno nie zabraknie nam atrakcji. Do wspólnego wędrowania zaprośmy dzieci albo przyjaciół, wszak razem weselej. Zostawmy wirtualną rzeczywistość, zapomnijmy o telewizji i komputerze; zachwyćmy się pięknem natury.
Odetchnąć i nacieszyć oczy
Tegoroczna zima nie poskąpiła nam śniegu i mrozów. W podlaskich lasach pokrywa śnieżna przekracza 0,5 m. Drzewa mają wielkie, białe czapy. W promieniach zimowego słońca polany lśnią wieloma kolorami. Widok lasu staje się piękniejszy proporcjonalnie do spadającej temperatury powietrza. Oszronione drzewa i krzewy wyglądają jak z bajki. Las wręcz zaprasza do spaceru. Główne ścieżki są odśnieżone, więc śmiało możemy rozpocząć wędrówkę. Jeśli ktoś jest amatorem nart biegowych, może je ze sobą zabrać.
– W naszym rejonie nie obowiązuje zakaz wstępu do lasu. Na razie nie ma powodu, aby go wprowadzać. Pokrywa śnieżna i czapy na koronach nie są tak wielkie, jak w lasach śląskich. Drzewa nie łamią się, bo nie są zbyt mocno obciążone śniegiem i lodem. Na naszych terenach nie ma bezpośredniego zagrożenia spowodowanego warunkami atmosferycznymi. Zachęcam i zapraszam do odwiedzenia bialskich lasów – mówi nadleśniczy Janina Giermaz z Nadleśnictwa Biała Podlaska.
Leśnicy działają…
Spacerowicze muszą jednak pamiętać, by omijać miejsca, w których odbywa się wycinka drzew. Zima dla leśników jest bardzo pracowitym okresem. Obecna pora roku to dla nich czas żniw, pracują bowiem przy pozyskaniu drewna, nadzorują zabiegi w drzewostanach przedrębnych i szykują nowe powierzchnie do sadzenia drzew.
Do obowiązków leśniczych należy także dokarmianie drobnego ptactwa. W miejscach najczęściej odwiedzanych przez te skrzydlate stworzenia wiesza się kule tłuszczu, w którym zatopione są drobne ziarna. Z tego przysmaku korzystają najczęściej sikorki, wróble i gile.
…a myśliwi pomagają
Dokarmianiem ptactwa łownego i zwierzyny leśnej zajmują się myśliwi. Pod ich opieką są m.in. kuropatwy i bażanty. Dla tych pierwszych buduje się specjalne budki, do których wsypuje się tzw. merwę. Myśliwi troszczą się także o zaopatrzenie paśników – wysokich, drewnianych budowli o ażurowych ściankach. Przez wąskie otwory sarny mogą swobodnie wyciągać wiązki siana. Oprócz tego leśni goście znajdują tu ziemniaki, ziarno i buraki. Myśliwi regularnie uzupełniają paśniki w świeżą paszę. Przy obiekcie obowiązkowo muszą znajdować się lizawki. Stanowią one źródło łatwo przyswajalnego sodu i chloru. Lizawka najczęściej ma formę wyżłobionego pnia z odpowiednio wyciętymi otworami, którymi spływa rozpuszczona przez wilgoć sól. Czasem pień bywa zwieńczony niewielkim korytkiem, do którego wkłada się kostkę wspomnianej soli.
Dokarmiać, a nie karmić!
– Kiedy przychodzi ocieplenie, zwierzęta nie odwiedzają paśników, ale same zdobywają pożywienie. Przypominają sobie o nich dopiero, gdy spadnie obfity śnieg i chwyci silny mróz. Wtedy po tropach zostawionych przy paśnikach widać, że zaczynają się problemy ze zdobyciem pokarmu – mówi Jacek Marcinkiewicz z Wojskowego Koła Łowieckiego „Sokół” nr 313 z Warszawy. Podkreśla, że musimy odróżniać karmienie od dokarmiania. Jeżeli zwierzętom przez cały czas będziemy zapewnić pożywienie, wtedy one przestaną żerować. Szybko przyzwyczają się do tego, że zawsze w określonym miejscu będzie na nie czekała gotowa pasza. Takim zachowaniem wyrządzamy im krzywdę. Kiedy zaprzestaniemy karmienia, one zginą, bo nie będą już umiały znaleźć sobie pożywienia.
Obecnie, mimo dość trudnych warunków, zwierzęta dają sobie radę z żerowaniem. Są w stanie same pozyskać suche gałązki i trawy. Od czasu do czasu zaglądają też do paśników. Problemy pojawią się z chwilą odwilży, kiedy śnieg zacznie topnieć i na runie utworzy się warstwa lodu. Wtedy trudniej będzie dostać się do podłoża i coś z niego wygrzebać.
One też chcą pić…
Niskie temperatury nie służą zwierzętom z różnych powodów. Wraz z silnym mrozem pojawiają się kłopoty z dostępem do wody. Leśni mieszkańcy nie potrafią pobierać jej ze śniegu. Lizanie białego puchu nic nie daje. Potrzebna jest woda w stanie ciekłym.
– Kilka lat temu, kiedy mieliśmy śnieżną i bardzo mroźną zimę, widzieliśmy w lesie wiele padłych zwierząt. Paśniki były pełne, problemem stał się jednak brak wody – wspomina Jacek Marcinkiewicz. W niskich temperaturach na nic zdaje się wystawianie wody, ponieważ ta bardzo szybko zamarza. Pewnym rozwiązaniem tej sytuacji jest wykładanie soczystych warzyw (ziemniaki, buraki). Teraz pod śniegiem płyną jeszcze małe strumyczki wody, więc przynajmniej na razie śmierć z pragnienia zwierzętom nie grozi. Jeśli śniegu będzie przybywać, leśne czworonogi zaczną mieć kłopoty z samodzielnym pozyskaniem paszy. Obecnie mają w lesie pod dostatkiem suchego pożywienia, są więc tylko gośćmi paśników.
Bliskie spotkania
Zachowanie zwierząt zmienia się wraz z nadejściem zimy. Chodząc po leśnych ścieżkach, możemy obserwować tropy, które pokazują kierunki ich przemieszczania się. O wędrujących w poszukiwaniu pożywienia stadach mogą świadczyć także drzewa z ogryzioną korą. W pędach, korze i łyku zawarte są cenne składniki pokarmowe. Kiedy przychodzą zamiecie i śnieżyce, zwierzyna gromadzi się w centrum lasu i tam stara się przeczekać najgorsze chwile. Kiedy wszystko się uspokaja, niektóre gatunki (sarna, dzik, zając, czasami jeleń) wychodzą na obrzeża, a nawet na pola, i tam poszukują karmy. Na otwartej przestrzeni o wiele łatwiej znaleźć coś do zjedzenia. Przebywając w lesie, zachowujmy się spokojnie i cicho. Wtedy bowiem mamy szansę zobaczenia niektórych gatunków. Szczególnie uważnie przypatrujmy się skrajowi lasu i miejscom z paśnikami.
Uwaga: kłusownik!
– Zimą najbardziej uwidacznia się działalność kłusowników. Ci ludzie są plagą polskich lasów. Aby złapać zwierzę, używają wnyków, sideł i potrzasków. Stworzenie, które wpadło w taką pułapkę, ginie w wielkich męczarniach. Podejrzewam, że gdyby kłusownik zobaczył, jak bardzo cierpi tak schwytane zwierze, na pewno nigdy więcej nie założyłby wnyków – mówi myśliwy. Mój rozmówca wspomina, że całkiem niedawno widział samicę dzika, która wpadła w takie sidła. Widok był porażający tym bardziej, że zwierzę w niedługim czasie miało wydać potomstwo.
Ofiary ludzkiej lekkomyślności
Problemem są także bezpańskie koty i psy, które atakują leśną zwierzynę. Leśnicy podczas obchodu dość często napotykają np. na rozszarpaną sarnę. Myśliwi chcą odstrzelać takie psy, ale w obronie niczyich zwierząt stają ekolodzy. Problemu trzeba tu upatrywać nie w kołach łowieckich, ale u jego źródeł, czyli w nieodpowiedzialnych właścicielach tych stworzeń. Kot i pies to nie zabawka, nie można ich wyrzucić tylko dlatego, że przestały się nam podobać. To naturalne, że zwierzę wywiezione do lasu będzie działać instynktownie. Tu nikt nie poda mu miski z karmą, więc samo musi zatroszczyć się o jedzenie. Niestety, efekty jego działań są opłakane.
Zimą przyroda nie zapada w sen, choć fakt, że pewne procesy są spowolnione albo w ogóle zawieszone. Pamiętajmy jednak, że mimo mrozu i śniegu natura żyje. Zima nie jest nudna ani nieprzyjemna. W krajobrazie przeważa śnieżna biel, ale uważny obserwator zobaczy także inne barwy. Dostrzeże zielono-żółte sikorki, czerwone gile i oliwkowe mysikróliki. Zobaczy siwo-brązowe sarny i szare kuropatwy. Zimowe słońce dopełni dzieła, zamieniając śnieżną pokrywę w migoczący tysiącem kolorów dywan. Obserwując przyrodę, trzeba mieć tylko otwarte oczy…
Agnieszka Wawryniuk