Komentarze
Entomolodzy

Entomolodzy

To by mogło nawet śmieszyć, gdyby nie było żałosne. Mówię o wypowiedzi różnych medialnych oratorów, który kształtują język tzw. zwykłego człowieka.

Wszak to publikatory, udostępniając swoje łamy i czas antenowy twórcom nowomowy, legitymizują pewne zwroty i wyrażenia. Więc coraz mniej dziwimy się tym językowym wynalazkom.

Można było myśleć, że trudno zdeklasować takie hity jak określenie przeciwników politycznych mianem „pornogrubasów” czy „pornodziennikarzy”. A jednak! Pomysłowość ludzka nie zna granic. I tu, trzeba przyznać, wielkie zasługi mają przedstawiciele nauki biologicznej zwanej entomologią. Zwłaszcza entomolog najbardziej znany wśród polityków i polityk najbardziej rozpoznawalny wśród entomologów. Tenże to pan, oskarżający (czy może raczej oczerniający) wszystkich, którzy nie są po jego stronie, wymyślił ostatnio w ramach nowomowy określenie „szpara oralna”. Reagując niezwykle emocjonalnie na kontrkandydata Bronisława Komorowskiego do prezydenckiego fotela, tak bronił niechęci aktualnej głowy państwa do udziału w debacie: „Pokłady chamstwa, które wypływają z jego [Andrzeja Dudy] szpary oralnej powodują, że nie zasługuje na to, żeby się z nim spotykać”. „Szpara oralna” – to już chyba nie tylko nowomowa. To określenie, które zakwestionowała nawet bardzo tolerancyjna wobec krytycznych wypowiedzi dotyczących opozycji Monika Olejnik. Najlepszym komentarzem byłyby tu słowa samego twórcy „szpary oralnej”, konstatującego takie „schamienie i sprostytuowanie polityki, że można powiedzieć wszystko”.

No, cóż… Trawestując klasyczkę, usprawiedliwiamy to: sorry, takie mamy czasy. Ciekawe, że traktując ich jak folklor, nie widzimy potrzeby usunięcia oszołomów z politycznej sceny.

Tymczasem znawca owadów tudzież degustator szczawiu i mirabelek, wymiennie używając słów „chamstwo” i nienawiść”, dyskredytując w sposób urągający jakiejkolwiek kulturze partyjnych przeciwników, deklaruje politykę miłości i apeluje o kulturę słowa. Podobnie jak miłośnik świńskiego ryja i silikonowego penisa. Przypomnieć im motyw o belce i źdźble w oku? Ale po co? Bez ryzyka można stwierdzić, że obaj tę historię znają, i u obu nic z tego nie wynika. Ot, taka nowoczesność.

Ciekawe, że bronimy każdej tak jak powyższa pojętej nowoczesności, a obrona wartości moralnych stawia człowieka w rzędzie zacofanych. Nastawieni na ciepłą wodę w kranie, „zgodę i bezpieczeństwo”, bronimy in vitro i aborcji, nie dziwimy się, kiedy następuje reaktywacja skompromitowanego nie tylko w aferze hazardowej polityka, wygłaszającego dziś oracje moralne. Rozumiemy zachowanie urzędującego prezydenta kraju, że ani on sam, ani jego sztab, ani „obiektywne media” nawet jednym słowem nie odniosą się do zarzutów stawianych przez dziennikarza Sumlińskiego w jego nowej książce. Wszak tłumaczenie się z czegokolwiek mogłoby pociągnąć za sobą całą lawinę konsekwencji. Lepiej pogadać z zaprzyjaźnionym majstrimem, który zapewni prowadzenie w sondażach. Tak definiujemy życiową zaradność.

Ciekawi mnie, czy w najbliższą niedzielę damy się po raz kolejny ogłupić, czy wreszcie zatkamy te owadzie szpary m-oralne? A może… słuchając miłośnika owadów, sami już zowadzieliśmy?

Anna Wolańska