Historia
Figlarny Podlasiak i kontrowersyjne decyzje władyki

Figlarny Podlasiak i kontrowersyjne decyzje władyki

Nie mogąc oprzeć się potędze wszechwładnego aparatu zaborcy, Polacy walczyli dowcipem i humorem. W tych trudnych, wydawałoby się beznadziejnych czasach ucisku miało również Podlasie swojego Falstaffa, którego „łotrostwa” były sprytne i bardzo zabawne.

Na początku 1869 r. zmarł w Husince pod Białą Podlaską Jan Kosiński, były kapitan wojska polskiego, eksżołnierz napoleoński i uczestnik powstania listopadowego.

W 1863 r., mając 74 lata, podejmował jeszcze powstańców Rogińskiego. Jako brzuchomówca z niezrównanym humorem płatał okolicznej władzy i oberżystom stokrotne figle. Na popasach i postojach udawał głosy duchów, wmawiając właścicielom żydowskich oberż i zajazdów, że straszący duch ukrywa się w piecu. Zalęknieni nieszczęśnicy po jego odjeździe co rychlej przestawiali piece, aby udaremnić przebywanie w nich wysłanników złych mocy. Wobec łatwowiernych przyjezdnych niepoprawny żartowniś popisywał się rzekomo uczonym pudlem, każąc mu na głos czytać gazetę. Nie znosił żandarmów carskich, kpił z nadętych popów i sług cara. Według świadectwa Kajetana Kraszewskiego przed swym zejściem z tego świata spłatał im porządnego figla. Już mocno chory dał znać władzy, że w testamencie, jaki zostawił, są niesłychanej wagi odkrycia względem ostatniego powstania. Żandarmi cierpliwie siedzieli więc przy nim aż do skonania i opieczętowany testament z adresem do rąk własnych gubernatora Gromeki odstawiono natychmiast do Siedlec. Pod pierwszą kopertą było pismo oznajmujące, że to, co druga koperta zawiera, ma być odczytane wobec tylu i tylko osób ważniejszych z urzędników oraz przy asystencji jednego z obywateli ziemskich [z zamiarem, by był ktoś, kto później opowie ludziom – J.G.]. Zwołano więc osoby i przystąpiono z największą powagą do odpieczętowania drugiej koperty. Okazało się, że kryła ona arkusz, na którym ogromnymi literami napisane było: „Całujcie mię wszyscy w pośladek” [oczywiście w oryginale było bardziej dosadnie – J.G.], na co jedno niesłychanie się oburzyli, inni uśmiechali, lecz gubernator Gromeka spostrzegł jeszcze jedno pismo ze swoim nazwiskiem. Szukając objaśnień, szybko rozerwał pieczęć, po czym… znalazł powtórzenie wcześniejszej „propozycji” – tyle że tym razem zaadresowane już bezpośrednio do niego. Można sobie wyobrazić minę satrapy i pogromcy unitów, przed którym drżała gubernia siedlecka i który zapewne zdążył już zawiadomić swych przełożonych o ważnym testamencie.

W połowie 1869 r. bp Kuziemski wybrał się na wizytację wybranych parafii diecezji. Był dwukrotnie na Podlasiu. Gdy przybył do Janowa Podlaskiego, zraził do siebie wiernych – zarówno kapłanów łacińskich, jak i unickich – tym, że oddany przez rząd na własność unitów kościół podominikański św. Jana na prośby galicyjskich popów ponownie konsekrował, unieważniając wcześniejsze wyświęcenie. Kiedy Józef Pruszkowski, proboszcz obrządku łacińskiego, udał do bp. Kuziemskiego, prosząc, by swoją powagą osłonił przed naciskiem rządu byłych żołnierzy, którzy w kościele Trójcy Świętej przyjmowali sakramenty i nie chcieli go już opuszczać, odrzekł, że w tej sprawie musi trzymać z rządem i dbać o to, aby unicka rodzina nie traciła swoich wyznawców. W podobnym tonie wypowiedział się w kwestii wiernych, którzy niedawno zmienili obrządek, a teraz pod presją rosyjskich władz muszą wracać do obrządku unickiego. „To już nasz zysk” – odparł biskup. Na kolejną prośbę: „Czy Ekscelencja nie raczyłby odwiedzić naszej katedry i odprawić w niej Mszy św.? Bardzo byśmy prosili”, odpowiedział: „Dobrze. Pojutrze wyjeżdżam z Janowa, więc rano o 6.00 przed św. Wiktorem męczennikiem pomodlę się i odwiedzę panów”. Słowa jednak nie dotrzymał.

Biskup był jeszcze w Piszczacu, którego mieszkańcy odmówili przyjęcia wsparcia ogniowego z kasy gubernatora, wietrząc w tym podstęp, i Kuziemski próbował ich uspokoić. Natomiast do Horodyszcza, które płaciło surowe kary za opór władzy, już nie pojechał. Mieszkańcy Polubicz prosili władykę, aby odłączył ich od Jabłoni i erygował nową parafię. Biskup wyraził zgodę, pod warunkiem że zbudują dom dla świaszczennika i diaczka. W Białej Podlaskiej nie uwzględnił prośby wiernych skarżących się, że nie ma służby liturgicznej, jak dawniej, i nie używa się dzwonków. Niektórych kapłanów biskup poprzenosił na inne stanowiska. Sprzyjający katolikom Michał Karpowicz został przeniesiony na kapelana szpitala do nadbużańskich Kobylan. Na jego miejsce przybył z Sokołowa Podlaskiego Józef Jasiński, który ukończył seminarium duchowne we Lwowie. Ksiądz obrządku łacińskiego – Gorczyński za chrzczenie dzieci unitów został natomiast przeniesiony przez władze (zapewne z inspiracji Kuziemskiego) do Garwolina.

6 listopada 1869 r. (pismem nr 5149) zarządzający sprawami duchownymi obcych wyznań w Królestwie Polskim doniósł nowemu administratorowi diecezji lubelskiej bp. W. Baranowskiemu, że 22 października minister spraw wewnętrznych (pismem nr 168) powiadomił namiestnika Królestwa Polskiego, iż cesarz Aleksander II najłaskawiej pozwolił 9 października na przekazanie chełmskiemu greckounickiemu biskupowi [Kuziemskiemu – J.G.] zamkniętego reformackiego kościoła w Białej, guberni siedleckiej, z tym że ma być on przerobiony na drugą greckounicką cerkiew w Białej. 15 grudnia sporządzono inwentarz przejmowanego kościoła, a dwa dni później dziekan ks. Struss w raporcie do konsystorza diecezji lubelskiej załączył spis inwentarza sporządzony wspólnie z delegatami rządu gubernialnego. Oczywiście nie omieszkał wspomnieć, że z polecenia władz wyrzucono z tej świątyni trzy zabytkowe ołtarze. Był to początek sprawosławienia kościołów w Białej Podlaskiej.

Józef Geresz