Fikołek kadencji
Na specjalnie zwołanej konferencji szef rządu w sposób „jasny i klarowny” usiłował odpowiedzieć na pytanie, czy CPK powstanie czy jednak go nie będzie. Po przydługawej, okraszonej wieloma ozdobnikami słownymi wypowiedzi „Gazeta Wyborcza” natychmiast napisała, że żadnego CPK nie będzie. Z kolei dziennikarze choćby Polsatu News - obecni na tym samym spotkaniu - wywnioskowali, że jednak będzie.
Kilka godzin później w mediach na dobre trwała już dyskusja o czekającym nas skoku cywilizacyjnym. Pardon, jakim tam znowu skoku… Dyskusja dotyczyła „trójskoku w przyszłość”, bowiem – jak się dowiedzieliśmy za jednym zamachem – wybudowane zostanie CPK, ultraszybka kolej, rozbudowane warszawskie lotnisko Okęcie wraz z portem lotniczym w Modlinie, a jak zostanie trochę pieniędzy – to i poszerzone autostrady.
Nie ma chyba w Polsce takiego liczydła, które byłoby w stanie porachować wszystkie paradoksy, kłamstwa i zmiany zdań w wykonaniu obecnie rządzących ideologów oraz ich wyznawców. Jeszcze niedawno Donald Tusk obiecywał swoim czcicielom, że wszystkie PiS-owskie przekręty, jakie miały miejsce na łąkach między Łodzią i Warszawą, trzeba natychmiast rozliczyć. Dziś premier zmienił zdanie. Czemu tak się stało? Stare porzekadło mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… Nie, tym razem nie o pieniądze, ale o politykę. Wcześniej poglądy na temat inwestycji w Baranowie zmienił także rotacyjny marszałek Szymon Hołownia oraz lekarz pediatra Władysław Kosiniak-Kamysz. Wszyscy – na niespełna rok przed wyborami prezydenckimi – zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że budowa CPK w żadnym wypadku nie może być kojarzona z PiS-em. Towarzystwo nagle połknęło własne języki i stanęło na czele pochodu milionów rodaków popierających przedsięwzięcie. Dlatego też z dnia na dzień projekt CPK stał się autorskim projektem rządzącej koalicji. Parafrazując mistrza Bareję, można powiedzieć, że od teraz oni tym CPK otwierają oczy niedowiarkom i mówią: to jest nasze CPK, przez nas zrobione i to nie jest nasze ostatnie słowo!
Druga strona sceny politycznej także doskonale wie, jak ogromny kapitał polityczny można ubić na tak strategicznej inwestycji. Zatem nie przypadkiem pełnomocnik poprzedniego rządu ds. budowy CPK Marcin Horała wespół z Pauliną Matysiak, posłanką Partii Razem, postanowili wspólnie zainicjować Ruch Społeczny „Tak dla Rozwoju”. „Chcemy łączyć obywateli, organizacje i polityków różnych opcji wspierających inwestycje kluczowe dla rozwoju Polski. Pozostając w różnych partiach, spierając się na wiele tematów (światopoglądowych, historycznych i innych), możemy te spory odłożyć na bok i pracować wspólnie nad budową CPK, elektrowni jądrowych, rozbudową portów i armii” – napisali w mediach społecznościowych. Prawda, że piękne! Urocze, rozczulające, zupełnie niepolityczne, a przy tym mające łączyć Polaków. Gdyby jednak pozbyć się ironii, to w sumie trudno mieć pretensje do polityków, że lansują się akurat w tak unikalny sposób. Jak dla mnie, to pan konserwatysta Horała z panią feministką Matysiak mogą się kłócić, ile wlezie w każdej sprawie, ale gdy w kwestii fundamentalnej dla Polski chcą współpracować, to ja im nawet kibicuję.
Inna sprawa, że cały ten fikołek z CPK ma służyć tylko i wyłącznie promocji pewnych osób. Bez pozwolenia mocodawców trzymających w ryzach naszych rządzących za tej kadencji żadne CPK nie powstanie. W kraju, którego duch skutecznie zabijany jest od ponad dwóch dekad, wciąż bowiem chodzi o to, aby w polsko-polskiej wojnie nie ogłoszono rozejmu.
Leszek Sawicki