Filozoficzna bombka
To po pierwsze, a po drugie: jak zwykle wybraliśmy styl tradycji i wspomnienia, czyli bez nowoczesnych stylizacji, ale za to z bombkami, które przywołują w mojej pamięci obrazy głębokiego dzieciństwa. A to niebagatelna całkiem przestrzeń czasu, mierzona już połową wieku. Każda taka bombka to jednocześnie ciepła myśl i wspomnienie ważnych, bardzo ważnych ludzi.
A teraz spoglądam na to drzewko i tak jakoś smutno zrobiło się w myślach: tak cudne kilka tygodni temu teraz wyraźnie traci siły. Usycha. Przemija. Zawsze tak miałem: usychająca choinka to był taki mój prywatny symbol przemijania.
Uwielbiamy planować, snuć wizje przyszłości i uciekać w nią, ścigając się z czasem, który przecież i bez tego biegnie nadzwyczaj szybko. Z upływem lat coraz szybciej. A my jeszcze próbujemy go wyprzedzić, narzekając jednocześnie na szybkość, z jaką spadają kolejne kartki z kalendarza. Nasze planowanie to z jednej strony bardzo ważna rzecz, bo przecież nie możemy działać bezładnie i chaotycznie. Szczególnie, gdy niesiemy odpowiedzialność nie tylko za siebie. Z drugiej jednak strony doskonale wiemy, że nawet najbardziej misterny i dopracowany plan może nam się posypać w ciągu kilku chwil, jak uschnięte igiełki przemijającej choinki. Możemy niby zaplanować również to, jak zachowamy się w takiej sytuacji, ale doświadczenie płynące z obserwacji innych pokazuje, że emocje niezbyt często dają się ubrać w kaftanik procedur.
Tak, tęsknimy za przyszłością, że nie tylko ją planujemy z ołówkiem w ręku, ale chcemy ją również poznać. Najlepiej już, teraz, natychmiast! Są z tym pewne problemy, ale od czego mamy horoskopy, wróżby, pasjanse i noce pełne magii, podczas których wróżbita uzbrojony w talię kart odpowie nam, za drobną opłatą, na najtrudniejsze nawet pytania. A my wysłuchamy go w skupieniu zaraz po wieczornym pacierzu, albo nawet zamiast.
Jest i inna myśl, którą już w starożytności Horacy poddał światu: „carpe diem”. Chwytaj chwilę i żyj tylko tą chwilą, jakby nic wcześniej nie było i nic więcej stać się nie miało. W tej myśli jest niewątpliwie mądrość ukryta, ale często interpretowana dosyć jednoznacznie: trzeba się wyszaleć, wycisnąć tę chwilę, jak przysłowiową cytrynkę. Najlepiej z jak największą korzyścią dla samego siebie, aż do skrajnego „rób, co chcesz”. A przecież można zupełnie inaczej i z całkiem innym, zdecydowanie większym, pożytkiem tą chwilą się nacieszyć. Można ją przeżyć z drugim człowiekiem, z kimś i wreszcie – a może raczej przede wszystkim – dla kogoś.
Jest wreszcie i taka przestrzeń, w której to, co było, co jest i co będzie, funkcjonuje w harmonii i mądrych proporcjach. Taka oaza mądrości, która istnieje naprawdę, chociaż dla wielu pozostaje pustynną również, ale bardziej jednak fatamorganą. A to jest przecież możliwe, by się w tej oazie odnaleźć i zachować proporcje między wspomnieniem, chwilą obecną i oczekiwaniem. Każdy może tę przestrzeń w sobie odkryć, pod warunkiem że sięgnie do mądrych, dobrych i sprawdzonych przewodników, a nie będzie tylko ślepo podążał za wskazówkami i głosem najnowocześniejszych z nowoczesnych nawigatorów.
Tą przestrzenią może być nawet choinka, na której dziecko zawiesi bombkę, któremu 50 lat temu tę samą bombkę podała dłoń jego taty. Tak właśnie tworzy się niteczka łącząca w jedno różne pokolenia i sprawiająca, że wszystko, co teraz jest i kiedyś będzie to kontynuacja tego, co już było.
A my, synku, za rok znowu ubierzemy choinkę…
Janusz Eleryk