Komentarze
Flagę na maszt!

Flagę na maszt!

Kilka dni temu na facebooku ktoś umieścił krótki film. Amatorska kamera zarejestrowała uroczystość odsłonięcia monumentu upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej w małym polskim miasteczku.

Ponieważ pomnik nie był zbyt pokaźnych rozmiarów, całość została okryta płótnem w barwach narodowych. Nastąpił podniosły moment odsłonięcia, rozległy się oklaski. Ktoś rozpoczął przemówienie.

 Ale dla urzędnika towarzyszącego Bardzo Ważnej Osobie oznaczało to początek problemów: co zrobić z biało-czerwoną tkaniną? Poskładać? Za dużo tego. Oddać komuś? Nikt nie wyraził zainteresowania udzieleniem pomocy. Dyskretnie „zutylizować” dwubarwny woal, wyrzucając np. za płot? Nie ma płotu! Konsternacja była na tyle widoczna, że operatora kamery wyraźnie zainspirowała – zaczął z uwagą śledzić poczynania urzędnika. Ten zdesperowany i bezradny zwinął w końcu biało-czerwone płótno w bezładny łachman i rzucił na ziemię kilka metrów dalej. Odetchnął z ulgą. Po kłopocie!

W wersji opublikowanej w sieci autor filmu uzupełnił go (pokazując naprzemiennie sekwencje) obrazem ukazującym czynność składania flagi amerykańskiej: niezwykłego ceremoniału, drobiazgowo regulowanego przez postanowienia regulaminu i wystudiowane procedury. Różnica była szokująca!

Ktoś powie: co miał zrobić ów biedny urzędnik? Zresztą – to nie była flaga, tylko zwyczajna tkanina w narodowych barwach, która miała do spełnienia konkretną rolę. Potem stała się zbędna. Więc w czym rzecz?

Rzecz w tym, że flaga to nie łachman, który można wyrzucić za płot. Złączona biel i czerwień to nie przypadkowa zbitka kolorów. To coś znacznie ważniejszego.

Flagę wciąga się na maszt w najbardziej doniosłych momentach dziejowych, opuszcza do połowy jego wysokości, gdy zostaje ogłoszona żałoba narodowa. Jest symbolem jedności i wspólnych wartości, znakiem niepodległego bytu, niezależności władzy. W jakim sensie organizuje społeczność Polaków, co doskonale widać np. podczas transmisji zawodów sportowych. Jest powodem dumy, gdy nasz rodak staje na najwyższym stopniu podium. Od jakiegoś czasu biało-czerwone koszulki towarzyszą polskim kibicom podczas zmagań piłkarzy czy siatkarzy – biało-czerwone szale z dumą są podnoszone do góry, gdy grany jest „Mazurek Dąbrowskiego”. W wielu domach widziałem je wyeksponowane, przypięte w honorowym miejscu. To dobrze.

Kodeks karny przewiduje karę za znieważenie symboli narodowych. I tak, „Kto publicznie znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny znak państwowy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku” (art. 135 kodeksu karnego). Swego czasu kłopoty z powyższym paragrafem miał Jakub „Kuba” Wojewódzki, który wpadł na pomysł, aby polską flagę wtykać w psie kupy. Ale już np. stróże prawa nie dopatrzyli się niczego zdrożnego w pamiętnym marszu 2 maja 2013 r., gdy m.in. także prezydent Komorowski admirował czekoladowego orła i cieszył się, gdy różowe baloniki zajęły miejsce biało-czerwonych sztandarów. Miało być radośnie i nowocześnie.

Skoro przykład idzie z góry…? Może zatem urzędnika z Sejn nie ma co potępiać? Jak się bowiem okazuje, nie tylko on ma kłopot z polską flagą. Oczywiście nikt nie wymaga, aby dokładnie powtarzał „flag folding ceremony”, ale trochę więcej szacunku na pewno by nie zaszkodziło. Nie tylko jemu.

Ks. Paweł Siedlanowski