Fotoradar na ulicach
Fotoradar zostanie ustawiany w miejscach, gdzie najczęściej dochodzi do kolizji i łamania przepisów. Na pewno będzie można go spotkać przy ul. 3 Maja, Warszawskiej, Berezowskiej i Zahajkowskiej, jak również na miejskich odcinkach dróg krajowych nr 2 i 19. Firma ma wykonywać zdjęcia z fotoradaru oraz kompletną dokumentację w tym zakresie. – Koszty miasta są tu praktycznie zerowe, bo pokrywane będą z mandatu karnego. Poza tym cała kwota mandatu ma wpływać do kasy budżetu miasta, a nie, jak to jest w przypadku policji, do budżetu państwa – podkreśla Mirosław Maraszek, komendant straży miejskiej.
Przetarg na wykonywanie nietypowych usług wygrała firma z Lublina, która zaproponowała 48,70 zł od jednego mandatu. Umowa została podpisana 9 października i fotoradar już niedługo pojawi się na ulicach. W ciągu jednego miesiąca zaplanowano 300 rejestracji. Wynika z tego, że średnio 10 kierowców w ciągu dnia zarobi mandat.
Radary tak, ale nie prywatne
Inicjatywa miasta i międzyrzeckiej straży miejskiej niewątpliwie poprawi bezpieczeństwo na drogach. Tego nikt nie kwestionuje. Wątpliwości budzi jedynie wykorzystanie do tego celu prywatnego sprzętu oraz spółki, która będzie na tym zarabiać. – Uważam, że miasto powinno samo zakupić urządzenie, a nie płacić prywatnej firmie – mówi pan Adam, kierowca z Międzyrzeca. Innego zdania jest pani Katarzyna, która wierzy, że kierowcy ze strachu przed mandatem będą wolniej jeździć po miejskich drogach.
Wątpliwości co do pomysłu władz i straży miejskiej mają również radni, którzy nie omieszkali podzielić się nimi podczas ostatniej sesji rady miasta. Jako pierwszy swoje zdanie wyraził radny powiatowy Marcin Duszek, który chętnie widziałby w Międzyrzecu fotoradary, ale należące do policji, a nie wynajęte od prywatnego przedsiębiorcy. Zapytał wprost, czy miasto wnioskowało wcześniej do policji o częstsze ustawianie fotoradarów na miejskich drogach. Poddał też w wątpliwość sens płacenia obcej, prywatnej firmie za obsługę urządzenia.
Partnerstwo publiczne z prywatnym
Natomiast radny Bogdan Ślósarski uważa, że takie działania nie wzbudzają zaufania społecznego. – Mam wątpliwości co do inicjatywy komendanta Maraszka. Czy podmiot wchodzący w skład urzędu miasta, może wchodzić w interes biznesowy z prywatnym przedsiębiorcą? Panie burmistrzu, czy uważa pan, że taki układ jest moralny, pozytywny i wzbudzający zaufanie społeczne? Moim zdaniem nie. Dlaczego podatnik miasta ma wzbogacać prywatną kieszeń? Uważam, że gdy ktoś zostanie ukarany grzywną lub mandatem, to 100% kwoty powinno wpłynąć do kasy miasta – zasypał burmistrza pytaniami.
Na zarzuty odpowiedzieli Tadeusz Ługowski, zastępca burmistrza, i Mirosław Maraszek, komendant straży miejskiej. Obaj panowie dziwili się wątpliwościom radnych i ubolewali nad brakiem entuzjazmu dla ich pomysłu. Wiceburmistrz był wyraźnie oburzony stwierdzeniem radnego Ślósarskiego o rzekomym niejasnym związku i interesie biznesowym samorządu z prywatnym przedsiębiorcą. – Widzę, że zrodził się tu kontekst niejasnego partnerstwa służb publicznych z partnerem prywatnym. Zwracam panu uwagę, że takich niejasnych związków moglibyśmy się dopatrywać w przypadku każdego przetargu, który wygrywa prywatny podmiot i realizuje prace zlecone przez samorząd – zaznaczył Ługowski. Natomiast komendant Maraszek podkreślał pozytywne strony pomysłu służącemu podniesieniu bezpieczeństwa. Poinformował, że zamiar wynajęcia fotoradaru zrodził się już dwa lata temu i był dobrze przemyślany.
Przede wszystkim bezpieczeństwo
– Od kilku lat wzrasta ilość pojazdów na drogach miasta, a pod koniec 2007 r. na terenie miasta i gminy Międzyrzec oraz gminy Drelów zarejestrowanych było ich aż 27 tysięcy. W związku z tym wzrasta również ilość kolizji drogowych, wypadków i wykroczeń spowodowanych przede wszystkim przekraczaniem prędkości oraz wymuszaniem pierwszeństwa. Fotoradar na pewno przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa. W wielu innych miastach takie rozwiązania są stosowane już od kilku lat. Dzięki temu ilość wykroczeń i wypadków spadła o 40% – podkreśla M. Maraszek. – Dobrej klasy fotoradar kosztuje około 150 tys. zł. To już duży wydatek. Do tego trzeba doliczyć jeszcze oprogramowanie do wykonania niezbędnej dokumentacji przy wydruku raportów i korespondencji. Koszt przeszkolenia pracowników obsługi też nie jest mały. W sumie byłoby to jakieś 200 tysięcy – przekonywał. Komendant starał się też rozwiać wątpliwości radnych co do legalności takiej formy współpracy. Zapewnia, że przepisy dopuszczają zatrudnienie prywatnej firmy, a opinia MSWiA na ten temat również jest pozytywna.
BZ