Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Gdy gaśnie pamięć – mówią kamienie

Rozmowa z Łukaszem Wędą, prezesem Stowarzyszenia Rozwoju Miejscowości Studzianka.

Przedstawiciele społeczności tatarskiej wierzyli, że klękając na prawe kolano i kładąc prawą dłoń na grobie, nawiązują więź ze zmarłym. Pogrzeby organizowano już dwa - trzy dni pod zgonie. Ciało Tatarki obmywały kobiety, zaś Tatara - mężczyźni. Idący w pogrzebowym orszaku musieli mieć na uwadze, by nie spoglądać w okna. Ciało składano na osi wschód - zachód, w pozycji siedzącej, by w dniu sądu zmarły mógł wstać i pójść w stronę Mekki. Zachowały się kamienie z piaskowca, które posłużyły jako pomniki. Na każdym nagrobku jest półksiężyc i gwiazdy - symbol islamu i orientu. Niekiedy umieszczano na nich liczne motywy, np. osmańskie lub roślinne, a także wyznanie wiary, tzw. szahadę. Napisy są w języku polskim, a w kilku przypadkach także po rosyjsku.

Mizar tatarski – niemy świadek historii, a zarazem źródło inspiracji, o czym świadczy zainteresowanie tym miejscem tak mieszkańców, jak i „tropicieli” tatarskich szlaków. Na czym polega fenomen tego cmentarza?

To miejsce rzeczywiście jest niezwykłe. Niesamowite położenie tej nekropolii urzeka latem i fascynuje zimą, gdy śnieg przykrywa tatarskie mogiły. Obraz mizaru przy polskiej złotej jesieni i wiosną, w czasie budzącej się do życia przyrody, wygląda niczym z bajki. Nekropolię odwiedza coraz więcej osób zainteresowanych poszukiwaniem swoich przodków, ale też ludzi wiedzionych tu ciekawością. Mizar tatarski w Studziance jest jednym z sześciu takich cmentarzy w Polsce.

 

Celem Stowarzyszenia Rozwoju Miejscowości Studzianka, którym Pan kieruje, jest m.in. popularyzacja tego unikatowego zabytku…

Zgadza się. Lokalni działacze „na życzenie” oprowadzają po mizarze turystów, opowiadając o spoczywających tu Tatarach, prezentują też barwne dzieje regionu. Cmentarz jest co roku porządkowany przez miejscową ludność. Dwa lata temu zajął drugie miejsce w plebiscycie na atrakcję turystyczną województwa lubelskiego, wyprzedzając m.in. Kazimierz Dolny.

 

Cmentarz niszczejący przez dziesięciolecia w ostatnich latach przeżywa, można rzec, swoisty renesans. Co było przyczyną ponownego zainteresowania mizarem?

Przede wszystkim promocja w mediach i internecie. Nie lada atrakcją jest też, jak sądzę, fakt, iż oprowadzamy turystów… w tatarskich strojach, opowiadając – w barwny i ciekawy sposób – o członkach społeczności tatarskiej, którzy spoczywają na miejscowej nekropolii. Mizar to niesamowite miejsce – budzi podziw i zmusza do refleksji. To tutaj odbywały się plenery malarskie dla dzieci, które prowadziły pochodząca ze Studzianki artystka Renata Owczaruk i Anna Bandzarewicz z Dokudowa. W lipcu każdego roku do miejscowości przyjeżdżają także przedstawiciele społeczności tatarskiej oraz potomkowie z całego świata pochowanych na miejscowej nekropolii Tatarów.

 

Jak kształtowała się Pana świadomość tego miejsca? Skąd pasja ocalania go od zapomnienia?

Na mizar chodziłem już jako dziecko. Zbierałem grzyby, maliny i szczaw. Oczami wyobraźni widziałem siebie w stroju tatarskim, oprowadzającego ludzi po cmentarzu i opowiadającego o znajdujących się tam kamieniach, o których wtedy jeszcze… nie wiedziałem nic; nie rozumiałem, co oznaczają umieszczone na nich napisy. Zresztą, pod koniec lat 80 ubiegłego wieku, tj. 30 lat temu, mieszkańcy nie mieli takiej świadomości znaczenia tego zabytku, jak obecnie. Tak więc i ja nie wiedziałem wówczas, że w przyszłości te dziecięce fascynacje się urzeczywistnią…

Z czasem – poza chodzeniem na mizar i czytaniem kamiennych płyt – zacząłem sięgać po książki i artykuły na temat tatarskich cmentarzy, których na terenie naszego kraju, jak wspomniałem, jest sześć, w tym trzy są czynne. Gdy poszedłem na studia do Siedlec, na pierwszym roku [wydział historii na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humianistycznym] poznałem pioniera badań prowadzonych nad tym cmentarzem i Tatarami regionu bialskiego śp. prof. Arkadiusza Kołodziejczyka. To za jego sprawą zacząłem poszukiwania w bibliotekach i archiwach. Odnalezione dokumenty zafascynowały mnie do tego stopnia, że zacząłem je opisywać i publikować. Miałem też okazję poznać ostatnią Tatarkę Helenę Bandzarewicz z domu Bogdanowicz, która zmarła w 2006 r.

Ponadto utkwiły mi w pamięci słowa kard. Stefana Wyszyńskiego: „Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie”. Kamienne płyty mizaru mówią swoimi napisami i są dla nas, mieszkańców, jedynymi świadkami obecności społeczności tatarskiej w Studziance i okolicy.

 

Powstało SRMS, wydajecie kwartalnik. Cykl imprez integracyjno-popularyzatorskich to stały punkt wakacyjnego, i nie tylko, programu atrakcji Studzianki.

Z czasem z miejscową młodzieżą przychodziliśmy na mizar z okazji 1 listopada czy 11 listopada, paląc znicze i kładąc kwiaty jako wyraz pamięci o ludziach, którzy tutaj mieszkali, a odeszli do wieczności. Po kilku latach stało się to moją pasją. Stopniowo docierałem do potomków Tatarów, którzy zostali pochowani na tutejszym mizarze. Wiele osób udało mi się odnaleźć. Poznałem też Sławomira Hordejuka, wielkiego krzewiciela tematyki tatarskiej, który mimo iż jest geografem, to bardzo dużo wiedział na temat społeczności tatarskiej naszego regionu. Następnie powstało stowarzyszenie, strona internetowa i kwartalnik „Echo Studzianki”. Realizowane są także liczne projekty, w tym promujące łucznictwo i tatarskie potrawy.

Mimo że nie posiadam udokumentowanego pochodzenia tatarskiego, temat ten zainspirował mnie do tego stopnia, że zapragnąłem ocalić go od zapomnienia… Stąd publikacje mojego autorstwa na temat mizaru. Ponadto biorę udział w licznych konferencjach, podczas których prezentuję tematykę tatarską. Jestem też dumny z tego, że mieszkańcy Studzianki i ludzie dobrej woli pomagają w ratowaniu tego cmentarza.

 

Na mizarze w Studziance, oddalonym od centrum miejscowości, zachowało się sporo miejsc pochówków i kamieni. Proszę o wyjaśnienie, czym szczególnym – na tle innych cmentarzy – wyróżniały się mizary? I co charakterystycznego możemy powiedzieć o specyfice „pochówków” tatarskich?

Przedstawiciele społeczności tatarskiej wierzyli, że klękając na prawe kolano i kładąc prawą dłoń na grobie, nawiązują więź ze zmarłym. Pogrzeby organizowano już dwa – trzy dni pod zgonie. Ciało Tatarki obmywały kobiety, zaś Tatara – mężczyźni. Idący w pogrzebowym orszaku musieli mieć na uwadze, by nie spoglądać w okna. Ciało składano na osi wschód – zachód, w pozycji siedzącej, by w dniu sądu zmarły mógł wstać i pójść w stronę Mekki. Zachowały się kamienie z piaskowca, które posłużyły jako pomniki. Na każdym nagrobku jest półksiężyc i gwiazdy – symbol islamu i orientu. Niekiedy umieszczano na nich liczne motywy, np. osmańskie lub roślinne, a także wyznanie wiary, tzw. szahadę. Napisy są w języku polskim, a w kilku przypadkach także po rosyjsku.

 

Wiemy, kim byli ludzie pochowani na miazarze? Zachowały się szczątki ich biografii?

Tak, głównie wojsko i ich rodziny; rotmistrzowie, majorowie, pułkownicy i jeden generał – Józef Bielak. Walczyli oni za sprawę polską w wojnie 1792 r., powstaniu kościuszkowskim, w wojskach Księstwa Warszawskiego czy podczas powstań w XIX w. W wielu przypadkach mamy dokładne biogramy, nad innymi trzeba jeszcze popracować, rozszerzając poszukiwania archiwalne i biblioteczne. Ostatnim cennym odkryciem stało się odnalezienie nagrobka Samuela Murzy Januszewskiego – herbu Dąbrowa, oficera w gwardii cesarza Napoleona. Na mizarze w Studziance pochowani są także imamowie, czyli duchowni tatarscy. Wyniki badań nad biografiami tatarskich osobistości prezentujemy na łamach kwartalnika „Echo Studzianki”.

 

Mówi się, że historię tworzą ludzie, a tych odwiedzających mizar, szukających prawdy o swoich przodkach, z pewnością nie brakuje… Przechowuje Pan w pamięci szczególne świadectwa tych spotkań?

Źródłem wiedzy w poszukiwaniach jest przede wszystkim internet. Wiele znaczących informacji pozyskujemy też od ludzi, którzy do nas przyjeżdżają. Ich wspomnienia, zwłaszcza gdy byli świadkami licznych wydarzeń z udziałem ostatnich Tatarów ze Studzianki, pozwalają zweryfikować naszą wiedzę i dołożyć cenną cegiełkę do odkrywanych historii. Bardzo cieszą mnie wizyty Tatarów z Polski i zza wschodniej granicy, których bliscy są pochowani na tutejszej nekropolii. Ich reakcja po przyjeździe do Studzianki na widok zachowanych mogił członków rodziny zawsze budzi wzruszenie. Ostatnim odkryciem było odnalezienie jednej z osób ze znanego rodu tatarskiego, najprawdopodobniej ostatniej w naszym kraju, posiadającej udokumentowane pochodzenie tatarskie. Jestem też przekonany, że to nie koniec odnalezionych potomków lub Tatarów mających swój rodowód na mizarze w Studziance.

 

Dziękuję za rozmowę.


Prace na mizarze

Mizar w Studziance jest miejscem akcji inwentaryzacyjno-porządkowej prowadzonej przez Fundację Dziedzictwa Kulturowego. Organizacja ta – jak wyjaśnia Łukasz Węda – ma bardzo duże doświadczenie w pracach konserwatorskich na licznych nekropoliach w Europie. Tegoroczny wrześniowy etap prac umożliwiła inwentaryzacja, jaką w 2016 r. przeprowadzili wolontariusze FDN i przedstawiciele SRMS. Prace konserwatorskie – prowadzone pod kierunkiem prof. Janusza Smazy z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych – mają na celu przywrócenie pierwotnych walorów nagrobków przy jednoczesnym zachowaniu zabytkowego charakteru cmentarza. Do czasu rozpoczęcia akcji inwentaryzacyjno-porządkowej liczbę nagrobków szacowano na 170. Po ubiegłorocznej wstępnej inwentaryzacji zwiększyła się ona do 300, a może ona sięgać… nawet 400. Prace są w toku…

AW