Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Gdy się rolnik spieszy…

Nieustanny pośpiech to znak dzisiejszych czasów. Wszyscy to odczuwamy. W nawale prac łatwo jednak o błąd. Szczególnie, gdy pracuje się na wysokości, ze zwierzętami czy przy obsłudze maszyn.

W rolniczej profesji nie istnieje ograniczenie czasu pracy na godziny, dni czy miesiące. Oprócz codziennych obowiązków w polu i zagrodzie, gospodarz musi wykonywać często pracę elektryka, mechanika, murarza i stolarza. A bo to maszyna na polu czymś się zapcha, do stodoły trzeba doprowadzić dodatkowe oświetlenie, w oborze postawić ściankę działową, a na strych na komórkę zbić nową drabinę…

Zwykle więc bywa tak, że rolnik sam usuwa przeszkodę z pracującego mechanizmu bez wyłączania sprzętu, instalacje elektryczne kładzie bez odpowiednich zabezpieczeń, a do codziennej pracy na wysokości używa drabin „samoróbek”, które nie spełniają wymogów bezpieczeństwa i nie posiadają odpowiednich atestów. Dlaczego? Bo się spieszy. Konsekwencje bywają jednak tragiczne!

Mądry rolnik po szkodzie?

– Przekonania o tym, że praca na roli bywa niebezpieczna, nabrałem już w dzieciństwie. Przekonania, ale nie rozumu – udowadnia pan Karol, farmer zarządzający 28-hektarowym gospodarstwem w powiecie siedleckim, odziedziczonym z dziada pradziada. – Miałem sześć, może siedem lat, jak spadłem z fury siana, gdy wóz podskoczył na wystającym korzeniu. Skończyło się otwartym złamaniem. Do dziś pamiętam, jak mi rękę kilka razy nastawiali, a i tak źle się zrosło. Teraz i bez sprawdzania prognoz mogę powiedzieć, kiedy idzie zmiana w pogodzie – śmieje się pod nosem, jednocześnie wskazując krzywą kończynę.

– Gdyby tak człowiek potrafił wyciągać wnioski… – zamyśla się zapytany o przyczynę obecnego stanu zdrowia. Jak się okazuje, mężczyzna wywoził obornik na hałdę na łące. Podczas rozładunku chciał sprawdzić, czy obornik dobrze zsuwa się z maszyny. Przechodził pomiędzy rozrzutnikiem i ciągnikiem nad pracującym, nieosłoniętym wałkiem przekazu mocy. Obracający się mechanizm pochwycił luźną nogawkę spodni i wciągnął ją, powodując uraz mięśni uda. – Nieraz się tak robiło – broni swego pan Karol, tłumacząc tym samym pośpiech, jaki zawsze towarzyszy tego typu pracom. – Na polu nie ma czasu na refleksję, czy przechodzić z lewej, czy prawej, od przodu czy tyłu; nie opłaca się też wyłączać sprzętu z każdą awarią… – kontynuuje bezradnie mój rozmówca.

Gubi pośpiech i rutyna

Najczęściej rolników gubi pośpiech, rutyna oraz przekonanie, że „mnie to się nie przydarzy”. Niestety. Życie, a później tragiczne statystyki pokazują, jak bardzo mylne bywa takie przeświadczenie. – Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w roku 2015 odnotowała w całej Polsce ponad 20 tys. wypadków, którym ulegli rolnicy w swoich gospodarstwach – zauważa Marek Zając, kierownik samodzielnego referatu prewencji, rehabilitacji i orzecznictwa lekarskiego Placówki Terenowej KRUS w Siedlcach. – Mimo iż polskie gospodarstwa są coraz nowocześniejsze, wyposażone w dobry sprzęt, który znacznie ułatwia codzienną pracę, dochodzi do nieszczęśliwych zdarzeń. Zawodzi czynnik ludzki – pośpiech, niedbalstwo, niewłaściwe tempo pracy oraz nieprzestrzeganie zasad bhp. Jak bowiem pokazują statystyki, do wypadków dochodzi najczęściej wskutek niewłaściwej organizacji stanowiska pracy, bałaganu na posesji. Z tego powodu rolnicy oraz członkowie ich rodzin spadają z drabin, łamią kończyny na nierównych nawierzchniach obór lub chlewów, są rażeni prądem bądź upadają z wozów i innych maszyn rolniczych – tłumaczy.

Rodzaj wypadku często zależy od pory roku. – Zimą i wiosną najwięcej jest poślizgnięć i potknięć na śliskiej lub grząskiej nawierzchni (nie bez znaczenia jest tu używanie przez gospodarzy nieodpowiedniego obuwia!). Latem – to przede wszystkim różnego rodzaju upadki, np. z przyczep podczas transportu siana czy innych prac polowych, ale i pochwycenia przez ruchome części maszyn. Zaś jesienią mamy do czynienia z ranami szarpanymi, amputacjami palców i rąk wskutek pracy przy użyciu siekier, pilarek tarczowych i łańcuchowych. Ponadto zdarzają się ugryzienia, uderzenia i przygniecenia przez zwierzęta, bo one wyczuwają nasze zdenerwowanie – wymienia inspektor KRUS.

KRUS uczy rozwagi

Jak zatem ograniczyć lub wyeliminować niebezpieczeństwo? – Sposobów na kształtowanie bezpiecznej pracy w rolnictwie jest wiele, ale to od człowieka zależy, co zrobi w celu zapewnienia spokoju sobie i najbliższym. Nam pozostaje prewencja i edukacja. KRUS uczy przede wszystkim rozwagi. I to już od najmłodszych lat. Dzieci zachęcamy do udziału w konkursach plastycznych o bezpiecznym gospodarstwie rolnym, dorosłych – do wprowadzania zmian poprawiających bezpieczeństwo pracy oraz przestrzegania zasad bhp. Jakich? Należy używać odpowiedniego obuwia (trzewiki na protektorowanej, antypoślizgowej podeszwie) i niezbyt luźnych ubrań, utwardzić, oczyścić i wyrównać podwórze, ograniczać śliskość nawierzchni i ciągów komunikacyjnych poprzez regularne usuwanie śniegu i lodu czy oczyszczanie klepiska w pomieszczeniach inwentarskich. Pamiętajmy, by stosować zabezpieczenia w postaci barierek, uchwytów, osłon, a w przypadku pracy ze zwierzętami – zachować szczególną ostrożność i rozwagę – wylicza M. Zając.

Rolniku – zwolnij!

W pośpiechu pracujemy, spożywamy posiłki, a nawet odpoczywamy. Ten „usprawiedliwiony pęd”, w wyniku którego zyskujemy minuty, niejednokrotnie kosztuje jednak bardzo wiele. To nieprawidłowe i nierozważne zachowanie rolnika sprawia, że zdarza się błąd. Pamiętajmy! Nawet w nawale prac potrzebny jest czas na przerwę, wypoczynek i zregenerowanie sił. Bo człowiek to nie maszyna, a najsłabsze i najbardziej kruche ogniwo w tym mechanizmie… Zwolnij. Życie i zdrowie jest najważniejsze!

Iwona Zduniak-Urban