Diecezja
Źródło: Amelia Semeniuk
Źródło: Amelia Semeniuk

Gdzie owce, tam i pasterz

W niedzielę 26 września na cmentarzu w parafii Przemienienia Pańskiego i św. Andrzeja Boboli w Rudnie, na zakończenie renowacji misji, poświęcono wyremontowany nagrobek upamiętniający 50 mężczyzn bestialsko zamordowanych wraz z ks. Romanem Ryczkowskim w 1940 r.

Renowacje misji świętych rozpoczęły się w parafii w czwartek 23 września. Prowadził je ks. Tomasz Kostecki. W niedzielę 26 września, po Mszy o 9.00, parafia pożegnała święte znaki misyjne - kopię cudownego obrazu Matki Bożej Kodeńskiej oraz relikwie bł. Męczenników z Pratulina, natomiast o 11.30 z modlitwą w intencji zmarłych na cmentarz wyruszyła z kościoła procesja żałobna. O 12.00 w kaplicy na cmentarzu rozpoczęła się Eucharystia sprawowana przez proboszcza parafii w Rudnie ks. Wojciecha Kamińskiego oraz ks. T. Kosteckiego. Po Mszy św. poświęcony został odnowiony pomnik nagrobny upamiętniający 50 mężczyzn - w przeważającej części mieszkańców Rudna - oraz ks. R. Ryczkowskiego, rozstrzelanych przez Niemców 30 maja 1940 r. w lesie w pobliżu majątku Planta niedaleko Wohynia. Z inicjatywy parafian pod płytą pomnika złożona została kapsuła czasu.

Po ekshumacji ofiar zbiorowego mordu wydobyte szczątki ciał przeniesiono na cmentarz parafialny i złożono we wspólnej, dużej mogile. W 1950 r. postawiono na niej charakterystyczny, okazały pomnik. Na postumencie umieszczono figurę Pana Jezusa oraz figury symbolizujące osierocone dzieci i żony. Naprzeciwko nich, bezpośrednio na mogile, posadowiono figurę klęczącego księdza odwzorowującą pasterza, który nie opuścił swoich owiec – ks. R. Ryczkowskiego.

Pomnik od dawna wymagał renowacji. Wprawdzie mieszkańcy Rudna, zwłaszcza osoby z rodzin pomordowanych, troszczyli się o jego otoczenie, a figury z piaskowca starali się zabezpieczyć przed zniszczeniem, ale nie wszystkie zabiegi dobrze służyły rzeźbom. Swoje zrobiły też czas i pogoda.

– Na 80 rocznicę mordu w 2020 r. planowaliśmy odrestaurować nagrobek. Z powodu pandemii trzeba było plany przesunąć w czasie. Dobrą okazją było zakończenie misji świętych w naszej parafii -wyjaśnia ks. W. Kamiński. Jak mówi, w ramach renowacji z figur zdjęto warstwę zanieczyszczeń i farby, którą próbowano je konserwować. Następnie chemicznymi metodami dogłębnie oczyszczono i osuszono piaskowiec. Na koniec kamień został zaimpregnowany. Wykonany został też, dobrze komponujący się z rzeźbami, nowy postument. Zrobiono również ogrodzenie ze słupków połączonych łańcuchem. Mogiła wygląda teraz schludnie i dostojnie.

 

Ofiara i świętość

Co roku 30 maja, w rocznicę tragicznych wydarzeń sprzed lat, mieszkańcy Rudna spotykają się na okolicznościowej Mszy św., modląc się za pomordowanych. Okrągłym rocznicom pacyfikacji wsi zwykle towarzyszy większa uroczystość. W 50 rocznicę mordu, 30 maja 1990 r., w miejscu zbrodni ustawiono pomnik – olbrzymi głaz polny i dębowy krzyż. W 2015 r., 75 lat po wydarzeniach, które tak wiele rodzin pozbawiły dziadków, ojców, synów, Mszy św. na miejscu stracenia przewodniczył bp Piotr Sawczuk. 80 rocznica była ze względu na pandemię obchodzona skromniej, za to tegoroczne obchody przesunięto na wrzesień, by połączyć je z poświeceniem pomnika, stąd miały bogatszą oprawę.

Jak mówi proboszcz parafii, pamięć trwa, dopóki jest pielęgnowana. – Pamiętać powinny nie tylko osoby, które z zamordowanymi łączyły więzy krwi. Pozostali – tym bardziej, w poczuciu wdzięczności, bo dzięki ofierze tych poległych ocalały ich rodziny – zauważa. Dodaje też, że są osoby mieszkające daleko od Rudna, ale zawsze stawiające się na rocznicową Mszę św. Obecni są także przedstawiciele urzędu gminy w Milanowie i nadleśnictwa.

Odpowiadając na pytanie o postawę kierującego przed laty parafią ks. R. Ryczkowskiego, jego następca, od 13 lat pełniący funkcję proboszcza wspólnoty parafialnej ks. Wojciech, zaznacza: – W moim odczuciu to człowiek święty. Co prawda nie został wyniesiony do chwały ołtarzy, jednak jego obecność przy wiernych nasuwa skojarzenia chociażby z postawą o. Maksymiliana Marii Kolbego. Owszem, możemy mówić o 51 męczennikach. O ile jednak tym 50 mężczyznom życie zostało zabrane, o tyle on, mając darowaną wolność, dobrowolnie poszedł na śmierć. Pozostał z ludźmi, których jako duszpasterz miał pod swoją opieką – akcentuje.

 

Podniosłe wydarzenie

W realizację przedsięwzięcia włączył się nie tylko powołany specjalnie komitet odbudowy pomnika, ale cała wieś. Renowacja nagrobka sfinansowana została częściowo ze środków pozyskanych z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w części – z ofiar parafian.

Wójt gminy Milanów Paweł Krępski z uznaniem mówi o dziele odnowienia pomnika – zarówno ze względu na jego wartość historyczną, jak też wymowę i świadectwo dla kolejnych pokoleń nie tylko Rudna, ale w ogóle tej części Podlasia.

– Powstał piękny pomnik – to pamiątka „na lata”. Będzie przypominał o wydarzeniach wojennych, uczył historii i szacunku. Uroczysta Msza św. na cmentarzu z kazaniem, w którym ksiądz misjonarz mówił o życiu, jak i poświęcenie mogiły, w której pochowani zostali wraz ze swoim proboszczem pomordowani z Rudna, na pewno zostaną zapamiętane na długo. Była to piękna uroczystość, podniosłe wydarzenie, tym bardziej że odbyło się we wrześniu, który w Polsce jest zawsze miesiącem pamięci o ofiarach II wojny światowej. Udział wzięło w niej bardzo dużo ludzi, ponieważ dopisała też pogoda – mówi P. Krępski. 


28 maja 1940 r. na torach kolejowych pod Milanowem znaleziono zwłoki Niemca. W tym czasie kilka okolicznych wiosek, m.in. Cichostów, było zamieszkanych przez kolonistów niemieckich, którzy masowo osiedlali się tutaj na przełomie XIX i XX w., w okresie budowy kolei, przyjeżdżając za pracą. Mówiło się, że odnaleziony Niemiec zginął w trakcie bójki, w którą wdał się z kolegami, również Niemcami. Szukając „winnych”, 29 maja wojsko niemieckie otoczyło Milanów. Wójtowi udało się wprawdzie wynegocjować, by żołnierze zrezygnowali z odwetu na mieszkańcach, jednak następnego dnia Niemcy przyjechali do Rudna i przystąpili do zbrojnej pacyfikacji wsi. Pod kościół spędzili ok. 170 mężczyzn, do których dołączyli dwóch nauczycieli miejscowej szkoły i proboszcza ks. R. Ryczkowskiego. Mężczyzn pędzili zebranych przez wieś w stronę odległego o 2 km lasu. Zgodnie z jednym z przekazów, kiedy przewrócił się ponadosiemdziesięcioletni mężczyzna, Niemcy dokonali selekcji, pozostawiając 50 mężczyzn. Wraz z nimi dobrowolnie został ks. Ryczkowski, mimo że uwolniono go. Pozostałym kazano biegiem, bez oglądania się, wracać do domu. Tych 50 załadowano na ciężarówki i przewieziono do lasu w pobliże dołów, z których okoliczna ludność brała piach do prac budowlanych. Według niektórych przekazów najpierw Niemcy mieli zabić wszystkich mężczyzn, których złapali, a ks. Roman kilkakrotnie targował się z nimi, proponując swoje życie w zamian za pozostałych. Wytargował najpierw to, że zabiją „tylko” 100, potem, że 50… Podobno Niemcy trzykrotnie kazali mu uciekać do domu (najpierw pod kościołem, potem na miejscu selekcji, w końcu już w lesie, nad dołem). Ksiądz powtarzał, że musi być tam, gdzie są jego parafianie… Rozgrzeszał ich przed śmiercią. I zginął, tak jak oni… W chwili śmierci miał 39 lat.

LI