Głupota w krąg się puszy
Ten trend być może jest wynikiem obniżenia się nie tylko stanu intelektualnego współczesnych ludzi, co zresztą w całkiem nieodległej przeszłości było sugerowane przez różnych myślicieli i badaczy życia społecznego. Być może, ponieważ nikt z nich, piszących w ostatnim stuleciu, nie wziął pod uwagę ważkiego czynnika, jakim jest nie tylko obniżenie się stanu intelektualnego społeczeństwa, ale także podwyższenie się wieku osiągania przez ludzkie jednostki dojrzałości emocjonalnej, która pozwalałaby na samodzielne życie wraz z możliwością podejmowania autonomicznych wolnych decyzji. Prostym efektem takiego stanu rzeczy jest poszukiwanie w życiu przede wszystkim zabawy, a tę najłatwiej odnaleźć w wyśmiewaniu innych. Głupota do tego najlepiej się nadaje.
Dominacja swoistej „pajdokracji”, czyli rządów dzieciaków, widoczna jest w każdym dzisiejszym elemencie życia społecznego, nie wyłączając z tego najświętszych nawet instytucji. Być może właśnie dlatego dziennikarze i publicyści pozwalają sobie na serwowanie ludziom newsów i dywagacji bez najmniejszej troski o zachowanie znamion chociażby logiki, licząc na poklask zdziecinniałego tłumu. A jak wiadomo, dzieci najlepiej bawią się w cyrku, rozśmieszane przez klaunów, bez zadawania zbędnych pytań. Pozwolę sobie na przytoczenie pewnego przykładu, dość znamiennie ilustrującego nie tylko zmiany kulturowe, ile raczej pikowanie w dół intelektualnych możliwości współczesnego społeczeństwa.
Nie wie, w co kto gra
Rządząca Bawarią CSU podjęła decyzję o przywróceniu do krajowych urzędów krzyży. Wcześniej podobna decyzja została podjęta w stosunku do szkół prowadzonych przez ten niemiecki land. W przestrzeni publicznej Niemiec, ale także i w naszym kraju, podniósł się rwetes, jakoby następowała ideologizacja społeczeństwa niemieckiego. By zapobiec dalszym krokom w „rechrystianizacji” Bawarii, podjęto zdecydowaną akcję propagandową. PAP za niemieckim „Bild am Sonntag” przytoczył badania sondażowe, z których wynikało, iż 64% społeczeństwa Niemiec jest przeciwnych takim działaniom władz. Można by rzec, iż sprawa wygląda na pozamiataną, gdyż każdy, kto chce się utrzymać przy władzy, nie może pozwolić sobie na tak zdecydowaną opinię wyborców. A jednak w całym tym zamieszaniu jest jakiś haczyk. Otóż nikt nie zadał sobie prostego trudu, by postawić najłatwiejsze pytania, zahaczające o przaśną logikę. Otóż wspomniany sondaż został przeprowadzony na próbce populacji… całych Niemiec. Nasz zachodni sąsiad jest państwem tak skonstruowanym, że stanowi federację wolnych i w wielu aspektach niezależnych od siebie landów. Każdy kraj związkowy posiada własny parlament i własny rząd. Co więcej, decyzja o przywróceniu krzyży w urzędach nie dotyczy instytucji federalnych, a jedynie podlegających władzom landowym. Logicznym więc byłoby zapytanie tylko Bawarczyków o zdanie w tej kwestii. Tymczasem badanie sondażowe skierowano do mieszkańców wszystkich landów. Przyjmując tę koncepcję, można by w Polsce rozpisać ankietę na temat, czy na swoich strojach regionalnych górale mają haftować szarotki, czy też krokusy. Prosta logika nakazałaby zapytać, a co mają do strojów regionalnych góralskich mieszkańcy Poznańskiego? Smaczku całej sprawie dodaje fakt, iż za przywróceniem krzyży w urzędach landowych opowiedzieli się wyznawcy judaizmu, a swój sprzeciw wyrazili muzułmanie i… miejscowy arcybiskup katolicki. W co więc kto gra?
Orgia ust
Jest w tym jeszcze coś ciekawego. Mający trochę lat na karku zapewne pamiętają wyrazy „serdeczności” pomiędzy NRD i ZSRR wyrażone w namiętnym pocałunku Breżniewa i Honeckera. Można by rzec, iż to, co miało świadczyć o „bliskości” przywódców krajów demokracji ludowej, stało się powodem do kpin lub przyczyną obrzydzenia oglądających to widzów. Gdyby jednak dzisiaj doszło do podobnego zdarzenia, to nikt by na to nie zwrócił uwagi, chociażby ze względu na dokonaną zmianę mentalnościową, która nie widzi nic dziwnego w parach niekoniecznie heteroseksualnych, śliniących się publicznie i obnoszących swoje domniemane uczucia. Wydaje się, iż w przytoczonym wyżej przypadku krzyży o coś podobnego również chodzi. Prasowe doniesienie o wynikach sondażu jest prostym przypadkiem wywierania presji na niezależny kraj związkowy przez pozostałe landy. W naturalnej kolei rzeczy guzik by ktoś miał do powiedzenia odnośnie landu, którego nie jest obywatelem. Jeśli jednak władze bawarskie ugną się pod tą presją, wówczas można by zastosować ten sam mechanizm np. do presji wywieranej przez kraje innego związku niezależnych ponoć państwa, jakim jest chociażby Unia Europejska. Mówiąc krótko: obywatele innych krajów mieliby nie tylko możność, ale również i prawo decydować o tym, jakie rozwiązania legislacyjne mają być, a jakie nie w dowolnym kraju związkowym. Tylko czy aby na pewno obywatele? Testowanie przed uchwaleniem nowego budżetu unijnego zasady powiązania tzw. praworządności z wysokością i dopływem unijnych pieniędzy weszło wszak w fazę określania, kto ma być sędzią w tej sprawie. Widać wyraźnie, że kieruje się to w stronę powierzenia tej kwestii rączętom unijnych komisarzy, niepewnych tego, co może zdarzyć się chociażby w Parlamencie Europejskim. Mechanizm ten, który jako żywo stanowi element ingerencji w wewnętrzne sprawy poszczególnych krajów, podawany jest nam na tacy w sosie z rozważań o tzw. wartościach europejskich. Wartościach, których katalogu na dobrą sprawę nikt nie zna, a który jest dowolnie kształtowany w zależności od potrzeb i zapędów komisarzy ludowych (czyt. europejskich).
Byś w chwili własnej śmierci jasność miał
Czym się różni zwierzę wytresowane od tego, które żyje na swobodzie? Ano tym tylko, że to pierwsze znosi bat swojego tresera i uznaje go za nieodzowny element własnej egzystencji. Dlatego tresujący je człowiek nie musi obawiać się drzemiących w nim instynktów, bo one zostały doskonale zamglone ustalonym sposobem przyjmowania rzeczywistości. Podobnie jest i z nami. Jeśli pozwolimy na zmienianie naszego logicznego myślenia przez treserów, wówczas o tym, czym jest wolność, zapomnieć możemy. Nasza dojmująca głupota, ubrana w piórka mniemań, pozwoli nawet przestać używać wobec nas bata. Ten sami skręcimy na siebie.
Ks. Jacek Świątek