Godnie pod każdym względem
Na ile jesteśmy świadomi tego, jak należy zachowywać się w świątyni? Takie pytania musi postawić sobie każdy z nas. O odpowiednim stroju, wyłączaniu telefonów komórkowych na czas liturgii czy spóźnianiu się na celebrację pisano już miliony razy, ale te trzy elementy to tylko wierzchołek góry lodowej. Każdy z nas dorzuciłby od siebie jeszcze inne przykłady. O anonimowe wypowiedzi poprosiłam kilka osób. Pewien kapłan, zapytany o to, co najbardziej razi go w zachowaniu wiernych, wymienił:
„żucie gumy, niewyciszony telefon, postawa „na ochroniarza” (ręce założone lub z trzymane tyłu), chodzenie z dzieckiem po całym kościele, rozmowy w drzwiach, przy wchodzeniu do kościoła, nieczekanie na błogosławieństwo i wychodzenie z adoracji”. Młoda mama trójki dzieci zaznaczyła: „Nie lubię, gdy ktoś wypowiada słowa modlitwy szybciej od innych, bo nie słucha i nie rozumie, że jesteśmy wspólnotą. Nie lubię też, gdy ktoś przekazuje mi znak pokoju i lustruje mnie wzrokiem od stóp do głów. Na takie „prześwietlanie” narażone bywają szczególnie osoby po przejściach albo przeżywające jakieś problemy, o których wie dana społeczność. Znam to z własnego doświadczenia. Nie rozumiem też rodziców, którzy nie reagują na to, gdy ich dziecko wyraźnie przeszkadza innym uczestnikom liturgii w modlitwie, np. kopiąc w ławkę czy głośno tupiąc”.
Tylko nieświadomość?
Pewien młody mężczyzna, zaangażowany w życie Kościoła, wspomina jeszcze o głośnych i cichych pogawędkach ucinanych przed i w czasie Mszy, a także po jej zakończeniu. Jeszcze inna osoba dorzuca modlitwę lub komentowanie tzw. scenicznym szeptem. ...
Agnieszka Wawryniuk