Golgota Ostrowa
Mieszkańcy dobrze tu pamiętali manifestację (odpust) z 8 września 1861 r., gdy przybył biskup podlaski B. Szymański i zgromadziło się kilkanaście tysięcy wiernych obrządków łacińskiego i unickiego z obrazami i chorągwiami kościelnymi oraz narodowymi.
Dlatego Gromeka postanowił rozprawić się ze zbuntowanym miastem i parafią jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Wg relacji zebranych przez ks. J. Pruszkowskiego wydarzenia w parafii ostrowskiej miały następujący przebieg. 18 grudnia 1874 r. do Ostrowa przybyło 300 kozaków i cztery roty piechoty. Rozkwaterowali się w miasteczku i wioskach wchodzących w skład parafii. Zaraz też za wojskiem przyjechał kpt. Gołowiński z nieograniczoną władzą życia i śmierci, którego gub. Gromeka wysłał do nawrócenia parafian ostrowskich. Gołowiński objechał parafię i kazał wszystkim unitom zgromadzić się na drugi dzień raniutko w sąsiedniej wiosce Jamy i tam na wzgórku wysłuchać woli carskiej. Gdy unici tak uczynili, Gołowiński kazał dwom rotom wojska z rozwiniętym sztandarem i 300 kozakom z pikami, przy odgłosie bębnów i trąb, marszem zbliżyć się do ludzi pod wzgórek. Następnie kazał wojsku oddzielić mężczyzn od kobiet i dzieci. Dwie roty piechoty otoczyły kobiety i dzieci, a 200 kozaków na koniach okrążyło mężczyzn, zaś 100 kozaków stanęło z boku z podniesionymi sznurami i nahajkami. Gołowiński zbliżył się do mężczyzn i rzekł: „Nie pytam was, czy przyjmujecie prawosławie, lecz pytam i żądam w imieniu cesarza, abyście przeprosili popa Tąkiela i przynieśli mi od niego kartkę jako dowód, że on się na was nie gniewa i że przyrzekacie odtąd spokojnie przyjąć oczyszczenie obrzędów w waszej cerkwi”.
„Wielmożny Panie – odpowiedzieli niektórzy z unitów – pop Tąkiel powinien przeprosić Pana Boga i nas, a nie my jego. On złamał ślub i przysięgę złożoną papieżowi, on zdeptał świętą katolicką wiarę w Boga, on splamił nasze ołtarze w cerkwi, on nas zdradził i wam nas wydał – i za to mamy mu dziękować i wyprzysiądz się wiary świętej, odstąpić od papieża i splamić nasze sumienia? Nie – My tego uczynić nie możemy!”. „To spójrzcie – odpowiedział Gołowiński – nad waszymi karkami stoją kozacy gotowi krew waszą wytoczyć”. „Wola nasza – odrzekli unici. – Komu potrzebna nasza krew, niech ją toczy. Ona będzie naszą modlitwą i pokutą za nasze grzechy”. „Wszak wy lud ruski – objaśnił Gołowiński – czemuż tak nienawidzicie tego, co jest ruskie?”. „My lud rzymsko-katolicki i polski lud” – odparli unici. Zaledwie to powiedzieli, Gołowiński wrzasnął: „Polaki i rzymskie katoliki wystąpić naprzód”. Gdy po chwili zastanowienia wszystek lud wystąpił do przodu, Gołowiński wziął od wójta spis parafian i każdego z listy wywoływał pod nahajki. 200 kozaków rozkładało na ziemi i wymierzało razy. Gołowiński z zapalonym cygarem przechadzał się pomiędzy jęczącymi ofiarami i patrząc na zbroczonych krwią, wołał: „Opamiętajcie i nawróćcie się. Wasze nieposłuszeństwo cesarz wam daruje, bo inaczej jutro wam dołożę jeszcze więcej niż dzisiaj i pozabijam was wszystkich”. „Już jutra nie dożyjemy – wołali unici – a jeżeli jeszcze żyć będziemy, to łatwo złamiesz to życie, ale wiary naszej nie przełamiesz”. Pomiędzy katowanymi jęczał na ziemi zalany krwią męczeńską przeszło 70-letni starzec Erazm Abramik. Dzieci, wnuki i prawnuki otaczały go, krzycząc wniebogłosy, wszyscy patrzący na niego zanosili się od płaczu i wołali na Gołowińskiego: „Herodzie okrutny! Dlaczego nie zważasz na starość tego człowieka! Bóg cię za to ciężko skaże!”. Gołowiński paląc cygaro i uśmiechając się, przystąpił do leżącego na ziemi starca i odezwał się: „Słuchaj stary, żal mi ciebie, żeś się tak opuścił na starość i zasłużyłeś na tak ciężką i poniżającą karę. Tyś uparty, a drugiej takiej kary nie wytrzymasz i skonasz. Czy ci nie żal twoich dzieci i wnuków, co płaczą nad tobą? Abramik przerywanym głosem, a raczej szeptem mu odpowiedział: „Nie żałuję ich Panie… Bo wiem, że Bóg będzie się nimi opiekował… Oni będą strzec jego wiary… i wspominać, że ich dziad za wiarę został umęczony… Ja bym już i bez waszej kary niedługo skonał… A jeżeli przyśpieszasz mi śmierć, to Bóg ci zapłać… a wiary mojej nie złamiesz”. „Przeklęte polskie bydlę” – wrzasnął Gołowiński, odskakując od starca i cisnął o ziemię w pół przepalone cygaro. Kazał starca bić jeszcze więcej. Wreszcie zemdlonego i zimnego rzucili kozacy w śnieg, a kolejno wzięli się do batożenia innych. Po skatowaniu mężczyzn, wziął się Gołowiński do męczenia kobiet i dzieci oraz wysłał do Ostrowa rozkaz, aby z żydowskich domów przygotować szpitale dla rannych. Gdy już noc zapadła, Gołowiński zgłodniały i wściekły, że pomimo wysiłku szatańskiej swej pracy, nie przełamał upartych unitów, z miasta i ze wsi zebrał furmanki, kazał na nie wrzucić poranionych i jednych zawieźć do naprędce przygotowanych szpitali w Ostrowie, a innych rozwieźć po wsiach. Na razie nie miał o czym zawiadamiać gub. Gromeki. Kazał pozostawić dwie roty wojska i 300 kozaków w parafii ostrowskiej do odwołania i rozesłał kilkuset unitów po kryminałach oraz bliższych aresztach. Wkrótce skonali z pobicia Erazm Abramik ze wsi Jamy i Tekla Lisicka ze wsi Tyśmienica. Wyrżnięto unitom ok. 500 krów i wołów roboczych, a 21 osób zostało wywiezionych na Sybir.
Józef Geresz