Gotowy scenariusz
Wspólnie z Krzysztofem Kotem pracuje nad książką o rodzinie, która Czechy zamieniła na podgarwolińskie Trąbki. Huta Szkła „Czechy” powstała w pierwszej połowie XIX w. w Trąbkach (pow. garwoliński, gm. Pilawa). Była największą w Królestwie Polskim, jej wyroby ceniono za jakość, uważając za najlepsze, a ich sława sięgała daleko poza granice Królestwa. Za tym sukcesem stała rodzina emigrantów z Czech. Ich staraniem powstała również osada fabryczna Nowe Czechy, jaką założyli dla swoich robotników.
Tacy parafianie to skarb
Wszystko zaczęło się od Ignacego Hordliczki, który w 1835 r. rozpoczął przenosiny swojej huty szkła z Barczącej k. Mińska Mazowieckiego do Trąbek pod Garwolinem. Jego śladem podążyło dwóch bratanków, którzy z ziemiami polskimi związali swoje losy. Jeden z nich na ziemi garwolińskiej założył gniazdo rodzinne. Był to urodzony w 1821 r. w Czyżowie Edward Hordliczka, który do Trąbek sprowadził swoją młodą żonę, córkę powstańca listopadowego. Małżeństwo miało siedmioro dzieci. Edward był osobą niezwykle religijną. Jego listy do żony potwierdzają, że całe swoje życie, rodzinę i pracę zawierzał Bogu. Sprawy religii traktował niezwykle poważnie. Myślał nawet o tym, żeby przy osadzie Czechy wybudować mały kościół, ale w tamtych czasach władze zaborcze nie zgadzały się na tworzenie nowych parafii. Dopiero jego dzieci – Stanisław, Edward i Ludmiła – po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przyczyniły się do utworzenia nowej parafii w Trąbkach, m.in. ofiarowując ziemię pod kościół, plebanię i cmentarz. Zanim jednak do tego doszło, Józefina Hordliczka, wdowa po Edwardzie, wsparła parafię garwolińską pod koniec XIX w. znaczącym datkiem na budowę nowego kościoła. Potomkowie rodziny pamiętają, że Edwardowa ufundowała kaplicę św. Józefa i nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ Hordliczkowie byli najbogatszą rodziną w parafii.
Pracowici i skromni
W tym, że czescy emigranci założyli fabrykę, która dobrze prosperowała, nie byłoby może nic dziwnego. Na uznanie jednak zasługuje fakt, w jaki sposób Hordliczkowie traktowali swoich pracowników. Właśnie to sprawiło, że stawiano ich za wzór, a nawet otrzymali od Napoleona III – w Paryżu w 1867 r. – nagrodę w wysokości 20 tys. franków jako wygraną w międzynarodowym konkursie. Przyniosło im to sławę i rozgłos, a przede wszystkim ugruntowało w ich nowej ojczyźnie szacunek i poważanie, jakim się cieszyli, za niezwykłą pracowitość i skromność.
Autorzy publikacji pytani, co stało za fenomenem Hordliczków jako pracodawców, podkreślają, że przede wszystkim przyzwoita zapłata robotnikom. Stwarzali również warunki do godziwej egzystencji dla robotniczych rodzin, uczyli oszczędnego życia oraz zaradności, dawali możliwość kształcenia dzieci. W osadzie Nowe Czechy dbali też o dobre relacje między robotnikami, doprowadzając do wytworzenia swoistej wspólnoty, która nawzajem się wspierała.
Przywrócić pamięć
Nazwisko Hordliczków w XIX w. było znane na ziemiach polskich, ale z czasem odeszło w zapomnienie. Stąd pomysł, by przywrócić wiedzę o nich potomnym. – Książka, która ukaże się prawdopodobnie pod koniec tego roku, ma na celu odświeżenie pamięci o tym zacnym rodzie i jego niezwykłych dokonaniach – podkreśla A. Ogonowska z uwagą, że w powiecie garwolińskim o Hordliczkach opowiada się legendy, których przetrwało więcej niż tych wiarygodnych informacji.
Ciekawią nas historie zwykłych ludzi
PYTAMY Annę Ogonowską, miłośniczkę lokalnej historii, współautorkę publikacji o tematyce regionalnej
To już kolejna publikacja historyczna o regionie, nad którą Pani pracuje. Skąd to zamiłowanie?
Od dawna pasjonuję się amatorsko historią, a dokładniej od czasów, kiedy po oficjalnej edukacji w szkole w czasach PRL-u, należało sobie pewne tematy – pominięte lub przeinaczone w oficjalnej wersji historii – przybliżyć samemu. Historią powiatu garwolińskiego zainteresowałam się bardziej sześć lat temu, gdy w XIX-wiecznych publikacjach zobaczyłam życie zwykłych mieszkańców naszej lokalnej społeczności. Okazało się, że nasi przodkowie wiedli ciekawe życie. Gdy zaczęłam przypominać zapomniane osoby i wydarzenia, okazało się, że wiele osób jest zainteresowanych tymi historiami, więc nie pozostaje mi nic innego, jak nadal popularyzować wszystko to, co udaje mi się odszukać o naszym regionie w bibliotekach cyfrowych.
Które aspekty historii regionalnej fascynują Panią najbardziej?
Historia zwykłych ludzi i niewielkich miejscowości w naszym powiecie. Kiedyś udało mi się znaleźć więcej informacji o doktorze Józefie Nowaku, który był w drugiej połowie XIX w. bardzo szanowaną postacią w Garwolinie, ale został prawie zapomniany. W starych gazetach udało się odnaleźć dużo szczegółów z jego życia, a także zobaczyć, w jaki sposób pisali o nim jemu współcześni. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Inny przykład to rodzina Dębków z Oronnego. W XIX-wiecznej encyklopedii rolnictwa znalazłam szczegółowy opis gospodarstwa Błażeja Dębka wraz z ryciną jego domostwa. Potomkowie tej rodziny nadal mieszkają w naszym powiecie. Nikt z nich zapewne nie zdawał sobie sprawy, że przodek został opisany w encyklopedii. Jak się taką historię przypomni, to wiele osób ma z tego radość. Na krańcach naszego powiatu jest mała wioska Siedzów. Kiedy uda się mi coś znaleźć ciekawego o losach jej mieszkańców, zawsze mnie to cieszy, podobnie – mieszkańców Siedzowa czy okolic. Wielu ludzi jest zainteresowanych przeszłością swoich miejscowości, zwłaszcza jeśli opowiadamy te historie przez pryzmat życia zwykłych ludzi.
Teraz przyszedł czas na Hordliczków – nazwisko znane każdemu, kto pochodzi z okolic Garwolina. Fabryka szkła w Trąbkach była świetnie prosperującą firmą – co poszło nie tak?
Nie do końca jest tak, że to nazwisko jest znane każdemu mieszkańcowi okolic Garwolina. Wiele młodych osób nie słyszało o tej rodzinie, a i starsi poza Trąbkami wiedzą raczej bardzo mało na ich temat, chociaż trzeba powiedzieć, że to nazwisko działa jak magnes i wiele osób chciałoby poznać ich lepiej.
Jeśli chodzi o samą hutę szkła, to po wielu dekadach świetlności jej pozycja na rynku zaczęła słabnąć. Powodów było kilka. Po śmierci E. Hordliczki zabrakło następcy, który byłby gotów całe swoje zawodowe życie związać z hutą. Do tej roli był przygotowywany najstarszy syn – Karol, ale zmarł bardzo młodo. Edward miał jeszcze dwóch synów, jednak byli za młodzi, żeby w chwili śmierci ojca przejąć stery dużego i specjalistycznego przedsiębiorstwa. Zabrakło więc następcy, który byłby równie pracowity oraz miał zmysł i talent do wyczuwania rynków zbytu. Drugim powodem była rosnąca konkurencja. Wiele firm chciało powtórzyć sukces Hordliczków. Trzecim powodem były kryzysy gospodarcze i pogorszenie koniunktury na wyroby luksusowe na przełomie wieku XIX i XX.
Z jakiej perspektywy chcecie ich pokazać w swojej książce?
To będzie opowieść o rodzinie. Publikacje o Hordliczkach do tej pory najczęściej dotyczyły samej huty szkła, a informacje o rodzinie kończyły się zazwyczaj na opowieści o Ignacym, Wilhelmie i Edwardzie. My chcemy pokazać losy rodzin pięciu Czechów noszących nazwisko Hordliczka, którzy w XIX w. wyemigrowali na ziemie polskie. Pokażemy przeszło 200 lat historii tej rodziny: od końca XVIII w., od pokazania, kim byli w Czechach, do czasów współczesnych. W XIX w. dziesięciu mężczyzn z tej rodziny rozsławiło w naszym społeczeństwie to nazwisko. W XX w. do głosu doszły kobiety z tego rodu i to też są niezwykle ciekawe historie. Pokażemy proces polonizacji rodziny, który przebiegał z różną prędkością w poszczególnych jej liniach. Dzięki dostępowi do archiwów rodzinnych potomków Hordliczków mogliśmy poznać ich życie prywatne i o nim też piszemy w naszej książce.
Co po nich pozostało do dziś?
W Trąbkach został budynek starej huty, jest też obelisk Ignacego i kapliczka Matki Bożej upamiętniająca Karolinę Hordliczkową, żonę Ignacego. Na cmentarzu w Garwolinie, w Trąbkach, na Powązkach w Warszawie znajduje się wiele ich grobów. W Trąbkach na cmentarzu rodzina ma swoją alejkę. W powiecie garwolińskim krąży też o nich wiele legend. Prawie wszystkie powstały z podziwu dla ich sprytu, sprawności i zaradności. Pytamy o nich podczas różnych spotkań z mieszkańcami powiatu garwolińskiego i zawsze ktoś potrafi powiedzieć o nich coś więcej, ale są to raczej pojedyncze osoby. Badamy także, jak ta pamięć została zachowana u potomków rodziny. Wszyscy, nawet jeśli wiedza o pochodzeniu ich rodziny jest niewielka, są świadomi, że pochodzą od Hordliczków, i przyznają, że to dla nich ważna informacja. W ich rodzinach zawsze była jakaś matka, ciotka, dziadek, którzy opowieść o Hordliczkach powtarzali młodszym pokoleniom. Książka, którą piszemy, jest także dla samej rodziny, która czasem już wszystkiego o przodkach nie wie.
Dziękuję za rozmowę.
JAG