Kultura
Źródło: KN
Źródło: KN

Happening z książką w tle

Zorganizowanie happeningu, jak i miejsce jego przeprowadzenia, było nieśmiałym eksperymentem - przyznaje pomysłodawca „literackiej ławeczki”. Czy pomysł spotkał się z aprobatą radzynian?

Kto zna Mariusza Bobera, ten wie, że ma on bzika tak na punkcie literatury, jak i roweru. Jednak nie o jednośladach będzie tym razem…

Jak na pierwszy raz…

„Literacka ławeczka” to spontaniczny pomysł! Jak sam przyznaje, pewnego dnia po prostu zaświtał mu w głowie. – Zorganizowanie happeningu, jak i miejsce jego przeprowadzenia, było nieśmiałym eksperymentem. Na początku ludzie reagowali różnie. Jedni myśleli, że prowadzę kampanię wyborczą, rozdając ulotki, inni z uśmiechem na twarzy przyłączali się do akcji. Jak na pierwszy raz, nie ma co narzekać – podsumowuje M. Bober z zaznaczeniem, że uczestnikiem wydarzenia stał się każdy, kto choć na chwilę – z wiązanką kwiatów czy torbą z zakupami – wszedł w przestrzeń happeningu.

Do odważnych świat należy

Do akcji przyłączyły się także panie bibliotekarki, które przyniosły kilka książek i zachęcały przechodniów do czytania. Czy trwające nieco ponad godzinę wystąpienie wniosło coś nowego w przestrzeń miasta? Jak tłumaczy pomysłodawca przedsięwzięcia, możliwe, że społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do tak nietypowych akcji. Trzeba jednak zdobyć się na odwagę i próbować. – Tylko od nas zależy, co w mieście, i czy w ogóle, będzie się działo. Do odważnych świat należy! Może następnym razem wymyślimy więcej atrakcji, a happeningi przy „literackiej ławeczce” wpiszą się na stałe w krajobraz naszego miasteczka? – kończy życzeniem.

KN