Komentarze
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Hawańska deklaracja

Jose Ortega y Gasset zapisał swego czasu dość ważne zdanie: Zdziwienie, zaskoczenie to początek zrozumienia. To specyficzny i ekskluzywny sport i luksus intelektualistów. Dlatego też charakterystycznym dla nich gestem jest patrzenie na świat rozszerzonymi ze zdziwienia źrenicami.

Cały otaczający nas świat jest dziwny i cudowny, jeśli nań spojrzeć szeroko otwartymi oczami. To właśnie, uleganie radosnemu zdziwieniu, jest rozkoszą dla futbolisty niedostępną, natomiast dzięki niej intelektualista idzie przez życie pogrążony w niekończącym się wizjonerskim upojeniu, którego oznaką zewnętrzną jest zdziwienie widoczne w oczach.

Dlatego też dla starożytnych symbolem Minerwy była sowa, ptak, którego oczy są zawsze szeroko otwarte, jak gdyby w niemym zdziwieniu”. Zadziwienie i zaskoczenie nie stanowią więc żadnej oznaki nieporadności, a raczej są podnietą dla nowych odkryć i postępu w rozumieniu świata. Ta diagnoza dotyczy również sfery czysto ludzkich kontaktów, choć dość często stanowi powód bardziej irytacji niż radości. Ale to jest spowodowane naszą ludzką pychą, bo uznawszy siebie za pępek świata, znieść nie możemy, że coś stało się jakby „za naszymi plecami”. A ostatnio takiego zaskoczenia dostarczyli nam papież Franciszek i patriarcha Moskwy Cyryl.

Światem rządzi wyobraźnia

Już samo spotkanie i jego miejsce mogły stanowić pole do zadziwienia i zaskoczenia. Wyspa, która każdemu na świecie przedstawia się jako jedna z ostoi totalitarnego komunizmu, stała się polem spotkania przedstawicieli dwóch płuc europejskiej cywilizacji. Poszukiwanie neutralnego gruntu, które pierwszy akord miało w Polsce w sierpniu 2012 r., i podpisane przez patriarchę Cyryla i arcybiskupa Józefa Michalika wspólne przesłanie dla narodów Polski i Rosji, choć dość silnie wówczas krytykowane przez komentatorów, przy cichym wsparciu papieża Benedykta XVI, stanowiło krok milowy w kontaktach moskiewskiego patriarchatu (zwanego „Trzecim Rzymem”) z Kościołem katolickim. Cztery lata w meandrach politycznych i dyplomatycznych stanowi ledwie chwilę. Dlatego można pokusić się o twierdzenie, że warszawska deklaracja czyściła przedpole dla spotkania papieża z patriarchą. Dla mnie jednak jeszcze większym zaskoczeniem był tekst deklaracji przyjętej i podpisanej na Kubie przez obu hierarchów. Dokument ten jest znacznie lepszy pod względem stylu i treści, niż jakikolwiek wcześniejszy oficjalny dokumenty lub oświadczenia Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Mówiąc najprościej, tekst jest mniej polityczny, a bardziej chrześcijański. Tym, co pierwsze rzuca się w oczy, jest nacisk na jedność chrześcijan. Jest ona przedstawiona w tekście zarówno tradycyjnie – poprzez odniesienia do pierwszego tysiąclecia, jak i w nowatorski sposób – poprzez odniesienia do męczenników naszych czasów. Co ciekawe, w ramach tego ostatniego elementu wspomniani męczennicy to przedstawiciele głównie koptyjskich, syryjskich i etiopskich chrześcijan, którzy należą do innych kościołów, niż reprezentowane przez papieża i patriarchę. A jednak to właśnie oni (czyżby ponownie poszukiwanie neutralnego gruntu?) są przedstawiani przez Franciszka i Cyryla jako świadkowie jedności chrześcijan (jedności we krwi), w którą wpisuje się spotkanie Franciszka i Cyryla.

Jedność poszukiwana dla przyszłości

Deklaracja poświęca wiele miejsca sytuacji na Bliskim Wschodzie. Wiele wcześniejszych wypowiedzi Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na ten temat odnosiło się wyłącznie do problemów społeczności chrześcijańskiej w tym regionie, a w rzeczywistości tworzyło pretekst do interwencji zbrojnej. A w konsekwencji interwencja wojskowa Rosji pod pretekstem ochrony chrześcijan tylko pogarsza ich trudną sytuację. Co ciekawe, wielu chrześcijańskich uchodźców z Syrii zdecydowanie sprzeciwia się działaniom militarnym Rosji, które są podejmowane rzekomo w ich interesie. Nowatorskim krokiem do przodu hawańskiej deklaracji jest uznanie tego głosu syryjskich chrześcijan i wskazanie zaprzestania działań wojennych jako jedynej alternatywy dla przemocy nowej wojny. Co więcej – deklaracja wprost mówi (jest to rzeczywiste novum, jeśli chodzi o wypowiedzi moskiewskiego patriarchatu) o cierpieniu wszystkich ofiar wojny, w tym muzułmanów. W kontekście zapalnych punktów na naszym globie wielu komentatorów twierdzi, że deklaracja pomija odpowiedzialność za konflikt ukraiński. Tymczasem przedstawia ona sytuację na Ukrainie w podobnym świetle, jak sytuację na Bliskim Wschodzie. To niesamowite, że nigdzie w tekście nie znalazł się zwykły propagandowy opis „wojny domowej” na Ukrainie. Nawet papież w przeszłości nie ustrzegł się określania tego konfliktu jako bratniej walki w ramach jednego kraju, nie mówiąc już o patriarchacie. Hawańska deklaracja odchodzi od używania tych eufemizmów. Znamiennym jest, że deklaracja nawołuje do przestrzegania prawa międzynarodowego, co może stanowić podstawę do potępienie nielegalnej aneksji Krymu. I jeszcze jeden, całkowicie nowy i zaskakujący element tej deklaracji, właśnie w kontekście Ukrainy: uznanie istnienia na Ukrainie Kościoła grekokatolickiego i wezwanie (także przez Moskiewski Patriarchat Cerkwi Prawosławnej) do zgodnego współistnienia unitów i prawosławnych.

Problemy nie znikają, ale…

Owszem, deklaracja nie jest całkowicie wolna od odniesień politycznych. Podkreśla polaryzację między krajami bogatymi i biednymi, a także pomiędzy krajami tradycyjnie religijnymi i zsekularyzowanymi. Jednak każda ze stron widzi tę polaryzację w swój własny sposób. Franciszek podkreśla opozycję pomiędzy globalnym Południem i globalną Północą, zaś patriarcha Cyryl – między globalnym Wschodem z Rosji w jego centrum i globalnym Zachodem. Problemem w recepcji tej deklaracji będą mieli zarówno ortodoksyjni politycznie fundamentaliści prawosławni, którzy sprzeciwiają się nawet cieniowi kontaktu z chrześcijanami innych wyznań, jak również „prawosławni komuniści”, którzy szukają w Cerkwi alternatywy dla ideologii sowieckiej, a także i wspierający „rosyjską wiosnę” na Krymie, w Donbasie, oraz „święte wojny” na Bliskim Wschodzie. Tym „politycznym religiom” trudno będzie przyjąć chociażby to wezwanie deklaracji: „Próby uzasadniania czynów przestępczych religijnymi hasłami są całkowicie nie do przyjęcia”. Aby przyjąć chociażby ten fragment deklaracji, trzeba patrzeć na nią nie oczami propagandowych kanałów, takich jak Russia Today. Problemem politycznym jest również fakt, że deklaracja próbuje pogodzić dwie narracje: Rosji agresora i Rosji jako obrończyni wartości chrześcijańskich. Jeśli ktoś patrzy na wojnę na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie nie tak, jak to tłumaczy rosyjska telewizja, ale tak, jak to jest rozumiane przez przytłaczającą większość społeczności międzynarodowej, ten doskonale zdaje sobie sprawę z roli Kremla w podsycaniu konfliktów. I tu pojawia się kolejne pytanie: czy Kreml będzie w stanie usłyszeć i przyjąć, że możliwa i konieczna jest inna, chrześcijańska droga w tworzeniu rzeczywistości politycznej?

Ks. Jacek Świątek