Komentarze
Hejże ino, hej!

Hejże ino, hej!

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze na świecie nie było internetu, moja XIX-wieczna babcia Franciszka każdej Wigilii śpiewała swoją dyżurną pastorałkę.

Jak już z kolędowego repertuaru wyczerpaliśmy wszystko, co i w głowach, i w książeczkach do nabożeństwa zapisane stało, babcia dla kurażu chłypała parę łyków jabłkowo-gruszkowo-śliwkowego kompotu i dokładnieńko wycierając usta ukrochmaloną na sztywno chusteczką, zaczynała: „Tusząc pasterze, że dzień blisko, wygnali owce na pastwisko, z obory, z obory, zapędzili pod bory. Natrafili dobrą trawę, pokładli się na murawę, posnęli, posnęli. A bydło jadło, jadło, jadło, a bydło jadło, jadło, jadło, aż im się pokładło”.

Pokładaliśmy się zawsze i my, dzieciarnia, ze śmiechu na takie dziwaczne śpiewanie. Mniej więcej w okolicach wieku balzakowskiego w siedleckiej Księgarni Diecezjalnej znalazłam (o, przypadku!) i kupiłam (o, radości!) kantyczkę z tekstami i nutami babcinej – wcale już wtedy nie dziwacznej, za to mocno sentymentalnej – śpiewanki. ...

Anna Wolańska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł