Heteryk
Tak naprawdę obie grupy niewiele obchodzą problemy, z jakimi borykają się Polacy o innej niż heterycka (określenie osób preferujących związki dwóch osób odmiennej płci, używane przez bojowników o dowolność seksualną) orientacji seksualnej. Jedni i drudzy walczą o swój styl życia, oparty na państwowych dotacjach dla partii oraz organizacji pozarządowych. Jestem gotów postawić orzechy przeciw dolarom, że to z braku lepszego pomysłu na przekroczenie progu wyborczego przywódcy części lewicy postanowili pomalować swój czerwony sztandar na tęczowo, licząc, że miejsce odchodzącego betonowego elektoratu zajmie obliczona na 10 procent populacji mniejszość seksualna, wdzięczna za reprezentowanie ich interesów. Może nie daje to gwarancji objęcia władzy w Polsce, ale pozwala spokojnie żyć z dotacji za zasiadanie w parlamencie. Dotąd bowiem – poza ekstrawagancjami pani Senyszyn i krótkimi „romansami” wyborczymi – nie słychać było o poważniejszym zainteresowaniu tą problematyką zarówno młodych, jak i starych towarzyszy. Organizacje mające rzekomo reprezentować środowiska homoseksualne są równie hałaśliwe, co nieliczne i aktywizują się zwykle w okolicach terminów składania wniosków o dotacje na działania mające promować tolerancję i walkę z homofobią. Sprawdzianem zgodności intencji z rzeczywistością jest zerkniecie na strony internetowe, gdzie – delikatnie rzecz nazywając – anonse sprowadzają idee do poziomu „niedomówienia”.
Poseł Jacek Kurski multimedialnym zwiększaniem atrakcyjności przekazu prezydenckiego orędzia dał obu środowiskom piękną okazję do pokazania się i popisania przed światem swą z jednej strony postępowością i otwartością, a z drugiej – rzekomym uciemiężeniem w katolickiej Polsce. Dzięki kilkusekundowej migawce z udziałem dwóch panów, większość heterycka w Polsce ma prawo zadać sobie pytanie, kiedy zostanie zmuszona nie tylko do ich przeproszenia, ale, co ważniejsze, kiedy odtrąbione zostanie uznanie nas za mniejszość seksualną, pozbawioną prawa do publicznego afirmowania swych zachowań emocjonalnych. Nasz spin doktor przyznał się częściowo do kłopotu, jakiego dostarczył Panu Prezydentowi. Nawet zadeklarował poniesienie odpowiedzialności za migawki z kanclerz Merkel. Jakoś niczego nie poniósł, a w kwestii narodowego życia intymnego idzie na całość w myśl zasady: „Nic się nie stało i takiej wersji się będę trzymał”. Ano niestety – stało się. Lewacy i „działacze” otrzymali świetny pretekst, by dąć w swe propagandowe tuby i zawstydzoną tematem heterycką większość spychać do narożnika.
Tolerancja to nie to samo, co bierna obojętność. To otwarcie na poznanie, a przez to zrozumienie drugiego człowieka. Homoseksualizm nie jest chorobą. To niezwykle trudne doświadczenie, co każe otworzyć się społeczeństwu na ludzi nim dotkniętym, ale jednocześnie nie upoważnia tychże do epatowania szczegółami tej odmienności, a tym bardziej uznawania jej za normę. Seksualność jest jednym z wymiarów istoty ludzkiej, ale dla zachowania swego piękna, niezależnie od orientacji, nie znosi umieszczania na transparentach i sztandarach.
Grzegorz Skwarek