Idealnego świata uczestnictwo
Nie jestem jednak żadnym pacyfistą, gdyż uznaję konieczność podjęcia np. zbrojnej obrony własnego kraju bądź dziedzictwa. Podkreślam - obrony, a nie agresji. Nie jestem też ekologiem, ponieważ jestem zwolennikiem odżywiania się poprzez przyswajanie białka zawartego w mięsie zwierzęcym, a tak jakoś się składa, że nikt nie zaleca spożywania żyjących jeszcze zwierząt.
Użycie ich mięsa w celach wiąże się z ich zabiciem. Zresztą ścisły wegetarianizm lub weganizm najbardziej uderzają w judaizm czy islam, a nie w chrześcijaństwo. Najważniejsze bowiem święta w obu wspomnianych religiach zakładają niejako „użycie” mięsa zwierzęcego, czego w chrześcijaństwie raczej nie ma. Byliśmy oskarżani przez starożytnych Rzymian o kanibalizm (spożycie ciała Chrystusa), ale nigdy nie o zabijanie zwierząt. Tyle tytułem wstępu. Czemu jednak tak rozbudowałem to wprowadzenie? Ano dlatego, że chcę odnieść się za chwilę do tego, co wydarzyło się w Orlando na Florydzie.
Ziemi obszary jałowe
W niedzielny poranek cały świat medialny, a z nim i całe polskie społeczeństwo, obiegła wieść o masakrze, jakiej dokonano w nocnym klubie Pulse w Orlando na Florydzie. Dowiedzieliśmy się, że ok. 2.00 w do wspomnianego klubu wszedł młody człowiek, który otworzył ogień z broni maszynowej do znajdujących się tam ludzi. Wynikiem tego było 49 zabitych i 53 osoby ranne. Liczba ofiar więc wynosi 93. Doliczyć jeszcze trzeba samego napastnika, który odebrał sobie życie. Tak sformułowana informacja sprawiała, że wszystkim natychmiast podniosło się ciśnienie. Normalną reakcją jest przerażenie ludzkim okrucieństwem, swoiście bezsilna złość na sprawcę i solidarność z niewinnymi ofiarami. Takie zapewne uczucia kierowały chociażby papieżem Franciszkiem, który natychmiast wyraził swoje oburzenie tym, co się stało. Pozornie więc mieliśmy do czynienia z dziełem szaleńca, który dość dowolnie wybrał swoje ofiary. Ale już w parę dni później okazało się, że nie jest to tylko przypadek chorego psychicznie człowieka, a wydarzenie to ma swój kontekst kulturowy i cywilizacyjny. Nie zmienia to oczywiście samej krytycznej i zdecydowanej oceny zabicia ludzi, ale odsłania jedynie kulisy całego wydarzenia. Najpierw dowiedzieliśmy się, że ów zamachowiec jest synem imigrantów afgańskich, którzy osiedlili się w Stanach Zjednoczonych Ameryki, kultywując swoją religię i tradycje narodowe. Taka informacja niemal natychmiast konwertowała ocenę wydarzenia, gdyż dla większości odbiorców newsów „jasnym” się stawało, że to kolejna odsłona konfliktu pomiędzy światem radykalnego islamu a zachodnią cywilizacją (rozumianą w sensie politycznym, a nie kulturowym). Tym razem znaleźliśmy się na poziomie wież World Trade Center i zamachów Al-Kaidy oraz „wyczynów” Państwa Islamskiego. Lecz to jeszcze nie był koniec „dopowiedzeń” do wcześniejszych doniesień.
Sfinksową twarzą patrzysz na ofiary
W poniedziałek wieczorem okazało się, że ów nocny klub z Orlando był po prostu miejscem schadzek tamtejszych homoseksualistów et consortes, czyli tzw. środowiska LGBT i co tam jeszcze. Nie było to pomieszczenie kawiarniano – dyskusyjne, ale po prostu lokal gejowski z całym oprzyrządowaniem do seksualnych orgii. Można powiedzieć: Ameryka to wolny kraj; niech spędzają czas tak, jak chcą. Wystarczyło jednak sprawdzić na mapie położenie tegoż przybytku, by okazało się, że znajdował się on w samym centrum miasta, 800 m od liceum i 400 m od budynków sakralnych wspólnoty żydowskiej i baptystycznej. Był otwarty non stop, a szczególne „imprezy” organizował w piątki i soboty. Ojciec zamachowca – już po wydarzeniach w tymże klubie – powiedział, że jego syn m.in. bardzo emocjonalnie zareagował na parę homoseksualną całującą się publicznie w pobliżu islamskiego miejsca kultu. Być może jest to jakaś przesada, ale warto zauważyć jedną rzecz. Otóż pojawienie się tego wątku wskazuje na tzw. wojnę cywilizacyjną. W żadnym wypadku nie tłumaczy to zamachowca, nie stanowi też usprawiedliwienia jego czynów (muszę to zaznaczyć, aby ktokolwiek komentujący moje słowa nie wkładał w nie treści, których nie przekazuję). Owa wojna cywilizacyjna nabrała tempa, gdy właśnie środowiska homoseksualne zażądały przebudowy mentalnościowej społeczeństwa, czego pierwszym krokiem miało być zaakceptowanie w przestrzeni publicznej społeczeństwa opartego na pewnym kanonie moralnym zachowań z tym kanonem sprzecznych. Nie chodzi przy tym o wycinanie w pień osób o orientacji homoseksualnej, ale o publiczne manifestowanie przez nie swoich preferencji. Tak na marginesie – nikt nie organizuje manifestacji heteroseksualnych, parad równościowych czy innych eventów pod hasłami: „Jestem heterykiem i dobrze mi z tym!”. Dlaczego? Bo to jest gwarantowane moralnością publiczną i zdroworozsądkowym myśleniem. Istotą całej procedury przebudowy cywilizacyjnej jest gwałt zadawany prawdzie o człowieku, wyrosłej na kulturze poznawczej cywilizacji zachodniej, w imię wolności dążącej do zanegowania własnej granicy, jaką jest rzeczywistość. Istnieje pewna jednostka chorobowa – Dreams reality – której zasadniczym rysem jest podążanie za urojoną rzeczywistością, nawet jeśli wie się, że jest ona nieprawdziwa. Coś podobnego dzieje się dzisiaj z cywilizacją zachodnią. I tego wynikiem jest właśnie to, co dokonało się w Orlando.
Wieku bez jutra, wieku bez przyszłości
Jeszcze raz powtórzę: nie mam zamiaru usprawiedliwiać zamachowca z Orlando, ani pochwalać zastosowanych przez niego metod. Czym innym jest jednak potępienie zabójcy, a czym innym zauważenie matecznika jego poczynań. Te poczynania rodzą się nie z fundamentalizmu religijnego czy innego, bo on sam jest wynikiem presji zmieniaczy kultury na współczesnego człowieka. One rodzą się właśnie z zaplanowanego przeformatowania społecznego. Utopia kulturowa zawsze będzie rodzić potwory. Warto to wziąć pod uwagę, gdy będzie się wydawać kolejne sądy. I warto zauważyć informacyjną manipulację, która wpisuje się w walkę o oblicze cywilizacyjne zachodniego świata.
Ks. Jacek Świątek