Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach…
Wydawać by się mogło, że jest to jak najbardziej uzasadnione odznaczenie, ponieważ poetka jest jedną z naszych noblistek, a to wyróżnienie zdaje się stawać przepustką na salony literackie świata. Wraz z nią pojawiać się tam będzie i Polska. Tym samym trzeba by uznać za uzasadnione oburzenie, jakie powstało w medialnym i artystycznym światku, gdy pojawili się ludzie kwestionujący zasadność odznaczania Szymborskiej tymże orderem. Jednak mam wątpliwości, czy rzeczywiście owe protesty były nieuzasadnione. Może są jednak swoistym wołaniem o normalność w naszej (wolnej ponoć i oderwanej od komunizmu) ojczyźnie?
Lenin wiecznie żyw!
Stawiany jest bowiem Wisławie Szymborskiej zarzut pisania panegiryków na cześć socjalistycznego państwa i wysławianie tych, którzy byli uosobieniem systemu komunistycznego. Frazy z jej wierszy brzmią jak natchnione strofy Majakowskiego. W wierszu „Lenin” pisała bowiem: „Że w bój poprowadził krzywdzonych, że trwałość zwycięstwu nadał, dla nadchodzących epok stawiając mocny fundament – grób, w którym leży ten nowego człowieczeństwa Adam, wieńczony będzie kwiatami z nieznanych dziś jeszcze planet.” W innej „socjalistycznej perełce” wyznawała swoje zauroczenie młodą klasą robotniczą: „Kto dom zbudował, w którym mieszkam? Kto kładł swą pracę na fundament? Ów murarz, zdun i szklarz, i cieśla minięci są przez ludzką pamięć. Klasa z pamięcią złą – umiera. Wierniejszą pamięć wybieramy: sama jak książka się otwiera w miejscach najczęściej czytywanych. Dziś dla was, przy was, od was, młodzi, miasta zaczyna się życiorys. Pamięć imiona wasze co dzień notuje słowem zdobnym w podziw, notuje normy waszej poryw i włącza w piękny plan obliczeń. Bo to jest pamięć robotnicza służąca klasie robotniczej.” Na podkreślenie zasługuje zwłaszcza owo stwierdzenie o umieraniu klasy społecznej charakteryzującej się „złą pamięcią”. Jak swoiste „rozkułaczanie” polskiego społeczeństwa przez poetkę. A jej opis powstawania Nowej Huty jest iście socjalistyczny z ducha, co szczególnie powinno zainteresować literatów krakowskich, którzy w tym mieście dostrzegali próbę zniwelowania królewskiego Krakowa: „Z asfaltu i woli wytrwałej będzie szerokość ulic. Z cegieł i dumnej odwagi będzie wysokość budynków. Z żelaza i świadomości powstaną przęsła mostów. Z nadziei będzie drzew zieleń. Z radości – świeża biel tynku. Miasto socjalistyczne – miasto dobrego losu. Bez przedmieść i bez zaułków. W przyjaźni z każdym człowiekiem. Najmłodsze z miast, które mamy. Najstarsze z miast, które będą. Najmłodsze na jutro bliskie. Najstarsze na jutro dalekie.” Swoistą żelazną świadomość klasową miała widać poetka, gdy pisała o śmierci Stalina: „Jeszcze dzwonek, ostry dzwonek w uszach brzmi. Kto u progu? Z jaką wieścią, i tak wcześnie? Nie chcę wiedzieć. Może ciągle jestem we śnie. Nie podejdę, nie otworzę drzwi. Czy to ranek za oknami, mroźna skra tak oślepia, że dokoła patrzę łzami? Czy to zegar tak zadudnił sekundami. Czy to moje własne serce werbel gra? Póki nikt z was nie wypowie pierwszych słów, brak pewności jest nadzieją, towarzysze… Milczę. Wiedzą, że to czego nie chcę słyszeć – muszę czytać z pochylonych głów. Jaki rozkaz przekazuje nam na sztandarach rewolucji profil czwarty? Pod sztandarem rewolucji wzmacniać warty! Wzmocnić warty u wszystkich bram! Oto Partia – ludzkości wzrok. Oto Partia: siła ludów i sumienie. Nic nie pójdzie z jego życia w zapomnienie. Jego Partia rozgarnia mrok. Niewzruszony drukarski znak drżenia ręki mej piszącej nie przekaże, nie wykrzywi go ból, łza nie zmaże. A to słusznie. A to nawet lepiej tak.”
„…nie ugiąłem się pod klęską”
Można byłoby jeszcze uznać, że działalność noblistki była tylko jakąś próbą ratowania siebie. Można by, gdyby w tym samym czasie nie żyli ludzie nieugięci. Mało dzisiaj wspominany jest Wojciech Bąk, autor cytowanych powyżej słów, polski poeta jeszcze doby przedwojennej, który, nie chcąc zgodzić się na kanony socrealizmu, podjął własną walkę z systemem. Wyrzucony z grona literackiego, z zakazem publikowania, nękany przez służbę bezpieczeństwa (musiał się m.in. codziennie meldować na UB), zamykany w szpitalach psychiatrycznych (nota bene jego „kuracją” zajmował się tzw. „czerwony lekarz”, Jan Barańczak, jedna z najbardziej wpływowych politycznych person na AM w Poznaniu, zaś prywatnie ojciec Stanisława Barańczaka, uznanego dzisiaj literata), „leczony” elektrowstrząsami, pozbawiony majątku i mieszkania, a w końcu zapewne otruty w 1961 r. przez „nieznanych sprawców”. Jest on jasnym dowodem na to, że można było w tamtym czasie zachować twarz i honor, choć nie zawsze można było zachować życie. Gdy nadeszły czasy „wolnej” Polski, nasza szanowna noblistka zaczęła pouczać ludzi, pisząc o nienawiści, wchodząc w ramy komitetów wyborczych tych czy innych partii i kandydatów, stając się swoistym „sumieniem i autorytetem”. Czy jednak osoba, która swoim konformizmem potwierdzała system komunistyczny, może dzisiaj, bez żadnego wstydu, stawać się takim autorytetem? Ponurym wydaje się żart Szymborskiej, kiedy komentując przyznanie jej najwyższego polskiego odznaczenia, stwierdziła (zgodnie z prawdą), że dołączyła do grona takich person, jak caryca Katarzyna II i Mikołaj Nowosilcow, czyli katów polskiej niepodległości. Dla jasności warto pani Wisławie przypomnieć, że kawalerem tegoż orderu jest również Aleksander Suworow, sprawca rzezi Pragi w Warszawie, meldujący carycy: „Ura! Warszawa jest nasza!”.
Zasadniczy problem
Nie chodzi jednak, by tylko wyciągać sprawy z przeszłości. Gra się bowiem toczy o przyszłość. O to, czy ideałem młodego pokolenia będą ludzie z plasteliny, czy też ludzie honoru i wierności. O to, czy pamięć naszej ojczyzny kształtować będą wzorce tylko estetyczne, czy też etyczne. Gra o panteon naszej ojczyzny, to gra o jej egzystencję. Rozumiał to dobrze Lech Kaczyński, chcąc poprzez nową politykę odznaczeń przywrócić narodowi jego godność. Niestety, obecnie nie tylko brak jest kontynuacji, lecz wydaje się, że na powrót wchodzimy w koleiny pochwały konformizmu. Cytując klasyka tego stylu myślenia, trzeba stwierdzić: „Szkoda Polski!”.
Ks. Jacek Świątek