Idzie rozjaśnić mrok
Dzieciątko Jezus czcimy przede wszystkim w okresie Bożego Narodzenia. Przygotowujemy wtedy szopki, organizujemy jasełka, śpiewamy kolędy i pastorałki. Ten czas nie trwa jednak długo. Przez większą cześć roku uwielbiamy Chrystusa, jako dorosłego mężczyznę. Prawdę o tym, że dla nas wszystkich stał się człowiekiem i narodził się z Maryi Dziewicy, powtarzamy w każdym pacierzu. To jedna z głównych prawd naszej wiary.
Nowy Testament niewiele mówi o dzieciństwie Jezusa. Na kartach ewangelii czytamy tylko o Jego narodzeniu, ucieczce do Egiptu, ofiarowaniu w świątyni i o pielgrzymce do Jerozolimy, podczas której zgubił się swoim rodzicom. Obok tekstów natchnionych jest jeszcze wiele apokryfów i podań. Sam kult Dzieciątka Jezus także obrósł w wiele legend. W tym wszystkim jedno jest jednak pewne i prawdziwe, to wiara ludzi w Jego bóstwo i wszechmoc.
Radość świętych i ubogich
Kult Dziecięcia Jezus rozpoczął się już w Betlejem. Jego pierwszymi czcicielami byli prości pasterze, potem starzec Symeon, prorokini Anna i mędrcy ze Wschodu. Swój wkład w rozwijanie kultu mieli także święci. Pierwszym z nich był św. Franciszek z Asyżu, który zapoczątkował tradycję jasełek i żłóbka. Jego gorącymi czcicielami byli też św. Teresa od Dzieciątka Jezus, o. Pio i św. s. Faustyna. Od małego Jezusa uczyli się pokory, prostoty, bezgranicznej ufności i całkowitego zawierzenia. Wskazywali, że cechami dziecięctwa Bożego są miłość, wewnętrzna wolność, czystość serca i ubóstwo ducha.
Kiedy Jezus nauczał, mówił: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). To wezwanie płynie także z betlejemskiej groty. Mały Jezus wzbudza zaufanie, pragnie zamieszkać w naszych sercach i być obecnym w naszym życiu. Nie przyszedł do nas, jako ktoś groźny, karzący i straszny. Zszedł na ziemię, jako bezbronne niemowlę, abyśmy nie bali się do Niego przyjść. ...
Agnieszka Wawryniuk