Aktualności
Ile to jest dużo?

Ile to jest dużo?

Odpowiedź na pytanie, wbrew pozorom, nie jest łatwa. Dla jednego kilkusetzłotowa emerytura będzie całym życiem, dla kogoś innego sto tysięcy jawi się jako niewiele warty ochłap.

Komu długotrwała rehabilitacja po wylewie przywróciła zdolność nawet częściowej sprawności motorycznej bądź intelektualnej, będzie się cieszył, że może chodzić, mówić, wziąć do ręki szklankę – inny będzie narzekał, iż nie udało mu się wyjechać na zagraniczne wczasy, podnieść odpowiednio standardu życia, wymienić samochód na nowszy model, powiesić na ścianie większy telewizor itp. A co znaczy „dużo” u Pana Boga? Czy statystyki, wyliczenia – wedle miary ludzkiej – mają u Niego jakiekolwiek znaczenie?

Ile to jest „dużo”? Wydaje się, że jest to, w kontekście dzisiejszej liturgii słowa, źle postawione pytanie. Jezus preferuje inne kryterium: WSZYSTKO. „Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony (…). Ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”. Nie miało znaczenia dla Chrystusa, że była to śmiesznie mała kwota (dwa pieniążki składały się na tzw. kwadrant, czyli jedną czwartą asa. Kwadrant, to najmniejsza rzymska jednostka monetarna – odpowiednik naszego grosza. Za asa zaś, czyli cztery kwadranty, sprzedawano dwa wróble – Mt 10,29). Chodzi o nastawienie serca. Uboga wdowa złożyła swój los w Boże ręce, nie pozostawiając niczego dla siebie. Zaufała do końca.

Dlaczego Pan Bóg żąda takiej ofiary? – może ktoś zapytać. To specyfika Bożej pedagogiki. Chodzi o to, aby wytrącić nam nasze „atuty” z dłoni. Bardzo zawodne, ulotne. Trzymamy je uparcie w zanadrzu, w nich pokładamy nadzieję, ponieważ nie do końca Mu wierzymy. Modlitwa, wiara zbyt często są „na wszelki wypadek” – jako dopełnienie naszych braków, polisa ubezpieczeniowa „w razie czego”. A On chce być Pierwszy, Najważniejszy, Jedyny! Dopiero wtedy w życiu zacznie się wszystko układać, jak trzeba.

Jeśli szukać istoty chrześcijaństwa, ewangeliczny obraz ubogiej wdowy stanowi bez wątpienia jego kwintesencję. Prawda jest taka, że tak naprawdę bardzo mało zależy od nas, choć – przyzwyczajeni do przedkładania kalkulacji ponad szczere zawierzenie swoich spraw Bogu, ufni w siłę intelektu, militariów, prawa, ekonomii itp. uparcie próbujący przemieniać świat „na własny obraz i podobieństwo” – skłonni jesteśmy uważać inaczej. Ze znanym skutkiem. Zadziwiające, z jakim uporem powraca przez wieki herezja pelagianizmu, która narobiła niemałego zamieszania w młodym Kościele. Wedle niej łaska Boża nie jest konieczna do zbawienia, można je osiągnąć bez jej pomocy. Wielu ludzie żyje w przekonaniu, że wszystko zależy od nich albo od księdza, który – niczym półbóg – ma wypełniać wolę ludu. Tymczasem „łaską jesteśmy zbawieni! – przypomina św. Paweł. Mamy robić to, co do nas należy, otwierać się na nią, żyć na chwałę Bożą. Postawić wszystko na jedną kartę. Bóg dopełni reszty.

 

Ks. Paweł Siedlanowski