Ile zdjęć, tyle historii
Kontynuowała życiową pasję swego ojca. Narcyz Witczak-Witaczyński (1898-1943) - chorąży 1 Pułku Strzelców Konnych w Garwolinie, po upadku kampanii wrześniowej twórca konspiracyjnej organizacji skupiającej żołnierzy tegoż pułku - ZWZ/AK Obwodu „Gołąb”, szef konspiracji, więziony na Pawiaku, i zamordowany w obozie na Majdanku, był również fotografem pułkowym i wybitnym reporterem wojskowym. W 2014 r. ok. 4 tys. prac wzbogaciło zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego.
B. Witczak-Witaczyńska przez ponad 40 lat prowadziła zakład fotograficzny, z wielkim oddaniem uwieczniając kolejne pokolenia mieszkańców Garwolina i okolic, dokumentując blaski i cienie ich życia. Archiwum liczące około 20 tys. zdjęć rodzina B. Witczak-Witaczyńskiej przekazała twórcom portalu garwolin.org – grupie zapaleńców odkrywających historię Garwolina i regionu, nie szczędzących czasu, by nieznane dotąd fakty ujrzały światło dzienne, ale też – co ważne – wciągających osoby związane z tą częścią Mazowsza do dzielenia się swymi wspomnieniami, wiedzą i – odtwarzania przeszłości.
Cały jej świat
– Rozmowy z panią Basią dotyczyły przede wszystkim zdjęć, bo w nich zawierał się cały Jej świat – wspomina na stronie garwolin.org Małgorzata Cieślańska z d. Kapica – wnuczka Anny i Andrzeja Kapiców, w których zakładzie fotograficznym B. Witczak-Witaczyńska po aresztowaniu ojca przez pewien czas pracowała. Opisała również, jak wyglądała wizyta w zakładzie: – Pamiętam długi ciemny korytarz prowadzący do pokoju, który pełnił funkcję atelier, duże lampy fotograficzne. Najpierw była rozmowa: co słychać w domu, jak się czują dziadkowie, gdzie pracują rodzice, ciocia, gdzie chodzę do szkoły, gdzie chcę iść do szkoły. Potem usadzanie na krześle, dopasowanie oświetlenia i cała seria zdjęć. A na koniec komentarz pani Basi: „No, może któreś wyjdzie”. Wizyta trwała ponad godzinę. Zdjęcia udało się odebrać po trzech tygodniach. Miałam dużo szczęścia, bo od pani Basi nie zawsze tak szybko odbierało się zdjęcia.
Żywa historia
Fotografie B. Witczak-Witaczyńskiej są sukcesywnie skanowane i zamieszczane na stronie barbarawitaczynska.garwolin.org. W identyfikacji utrwalonych na nich osób pomaga coraz liczniejsze grono ludzi. Dla wielu – te zdjęcia to okazja do poznania cząstki losów własnej rodziny, ponieważ niejednokrotnie są to jedyne ocalone przez czas wizerunki dziadków, rodziców itd. Innym, głównie reprezentantom starszego pokolenia, pozwalają odbyć swego rodzaju podróż sentymentalną do dawnych czasów i miejsc. Na internetowym forum – moc wpisów. Toczą się dyskusje, powstają opisy i charakterystyki rozpoznanych osób.
„Na zdjęciu nr 219 jest mój dziadziuś Narcyz Piec z Tarnowa (…). W czasie, kiedy zdjęcie zostało zrobione, służył w wojsku i przebywał w Garwolinie, wtedy też poznał moją babcię (która pochodziła z Garwolina i była przyjaciółką cioci Basi Witaczyńskiej). Bardzo serdecznie Państwa pozdrawiam i z całego serca kibicuję inicjatywie!!!” – zapisała MW. „Ujęcia w jej [B. Witczak-Witaczyńskiej – LA] portretach to smak i sztuka” – odnotował jeden z internautów.
Jedyne zdjęcia
– Dzień po dniu poznajemy kolejne ciekawe historie związane z każdym zdjęciem znajdującym się w archiwum – przyznaje Krzysztof Kot, jeden z twórców portalu garwolin.org, podając przykład Marka Machczyńskiego, który o tym, że zdjęcie jego nieżyjących już rodziców można odnaleźć w internecie, dowiedział się od znajomych. „Zdjęcia znalezione w archiwum pani Basi są jedynymi zdjęciami rodziców, jakie posiadam” – mówił M. Machczyński, odbierając odbitki. Wytłumaczył, że jego rodzinny dom na ul. Senatorskiej w latach 60 spłonął, a wraz z nim wszystkie zdjęcia i dokumenty. – Na pytanie, czy możemy wykonać pamiątkową fotografię z przekazania odbitek, pan Marek odpowiedział: „Oczywiście! Rodzice są zawsze w sercu!”. Takie właśnie wzruszające historie uświadamiają nam, że zadanie, jakiego się podjęliśmy, jest dla żyjących pokoleń bardzo cenną inicjatywą – dodaje K. Kot.
Pani Barbara patrzy na nas i dopinguje w tym, co robimy
PYTAMY Sebastiana Jędrycha, jednego z twórców portalu garwolin.org
Ile zdjęć liczy archiwum fotograficzne B. Witczak-Witaczyńskiej?
Sami jesteśmy ciekawi, ile jest ich naprawdę. Przypuszczamy, że ponad 20 tys. Mowa o papierowych odbitkach i negatywach na kliszach. Podsumowania będziemy mogli dokonać w momencie ukończenia skanowania – mamy nadzieję, że liczby nas zaskoczą.
Jak Pan sądzi, dlaczego pani Barbara z taką pieczołowitością je zbierała?
Na pewno obserwowała, jaką wagę do zdjęć przywiązuje jej ojciec – Narcyz Witczak-Witaczyński i wzorowała się na nim. Miała również świadomość, że za 100 lat, kiedy bohaterów zdjęć nie będzie już na świecie, dla osób spokrewnionych z nimi te zdjęcia będą miały wartość historyczną.
Co to za zdjęcia – czy autorka zachowywała kopię każdej wykonanej fotografii?
W zbiorach można przede wszystkim wyróżnić odbitki papierowe i zdjęcia na negatywach kliszowych. Zdjęcia papierowe to głównie te, które pani Barbara przeniosła z kliszy negatywowej na papier, jednakże nie do końca była zadowolona z efektu – toteż nie trafiały one do odbiorcy. Co do klisz – pani Barbara prawdopodobnie zadbała o to, by zachowały się wszystkie negatywy powstałe w jej zakładzie.
Kryterium innej klasyfikacji zdjęć jest ich autorstwo. Archiwum obejmuje przede wszystkim zdjęcia wykonywane przez panią Barbarę w jej domowym studiu albo w plenerze. Są tutaj jednak również zdjęcia autorstwa innych osób – wywołane z klisz przyniesionych do zakładu B. Witczak-Witaczyńskiej. Po wojnie posiadanie aparatu fotograficznego stało się powszechne. Osoba prywatna robiła zdjęcie, ale nie miała warsztatu, by z negatywu zrobić odbitkę pozytywową, toteż przychodziła do specjalistycznego zakładu, a po otrzymaniu zdjęć zwykle nie odbierała klisz. W tej grupie są też zdjęcia, w których powstaniu pani Barbara nie miała żadnego udziału; zdarzało się, że ktoś przynosił i zostawiał u niej znalezione przez siebie zdjęcia – zamiast spalić je w piecu czy wynieść na śmietnik. Pani Barbara znała wartość takich pamiątek, lubiła je chomikować, a ludzie o tym wiedzieli.
Inny podział związany jest z tematyką. W archiwum znajdziemy dokumentację wydarzeń: ślubów, chrztów, pogrzebów, komunii świętych, jak i widoki lokalnych miejsc.
Jaka intencja towarzyszyła bliskim B. Witczak-Witaczyńskiej, którzy zdecydowali o przekazaniu fotografii portalowi garwolin.org?
Zależy im przede wszystkim na tym, by nie dopuścić do o rozproszenia czy też zniszczenia archiwum. Rodzina pani Barbary poznała nasze plany związane ze zdjęciami i uznała, że jest to bardzo dobry sposób na zachowanie pamięci o autorce, ocalenia materialnego efektu jej pracy. Myślę, że wpływ na decyzję miał również proces rozpraszania się archiwum jeszcze za jej życia. Zdarzało się, że odwiedzały ją osoby nieznane rodzinie, zaskarbiały sobie jej przychylność i – wykorzystując wiek pani Barbary i jej nieuwagę – wchodziły w posiadanie zdjęć za symboliczną kwotę bądź „wypożyczały” – zwracając współcześnie wykonaną kopię. Oryginał przywłaszczały albo sprzedawały na portalach aukcyjnych. Były to głównie zdjęcia przedwojennego Garwolina.
Przekazując nam archiwum, rodzina wiedziała, że trafi ono w dobre ręce. Nasz portal historyczny dotyczący powiatu garwolińskiego długo budował zaufanie. Przyczynił się do tego efekt naszej pracy nad archiwum Anny i Andrzeja Kapiców, którzy również byli garwolińskimi fotografami. Przez lata pozostawało ono niezabezpieczone. Udało się odzyskać jedynie część, ponieważ emulsja na większości szkieł uległa zniszczeniu. Zbiory państwa Kapiców zostały profesjonalnie zeskanowane, pamięć o autorach odpowiednio zachowana i uhonorowana. Twarze z fotografii powstałych w ich zakładzie były tematem wielu spotkań, na których garwolinianie rozpoznawali je i identyfikowali. Towarzyszyło temu mnóstwo pozytywnych emocji. Została stworzona odpowiednia strona internetowa dotycząca projektu na stronie www.garwolin.org.
Kiedy można spodziewać się opublikowania wszystkich fotografii pani Barbary?
Powstał specjalny portal dotyczący jej twórczości. Zależy nam na tym, by udostępnić zdjęcia jak najszybciej. Ułatwia to profesjonalny skaner, który zakupiliśmy, jednak archiwum jest ogromne, a zdjęcia skanujemy „po godzinach”, w wolnym czasie. Dotychczas opublikowaliśmy ponad 2 tys. zdjęć – papierowych odbitek, jak i ze szkieł, które przetrwały. Myślę, że rocznie dodawać będziemy 3-5 tys. zdjęć.
Jaki obraz B. Witczak-Witaczyńskiej zachował Pan w pamięci?
Panią Barbarę poznaliśmy w 2012 r. Ostatni raz odwiedziliśmy ją dwa miesiące przed śmiercią – było to najlepsze spotkanie, nie zdążyliśmy go jednak powtórzyć. Była to energiczna i mądra osoba. Gdyby nie ograniczenia – problemy z wymową i poruszaniem się, byłaby świetnym rozmówcą, zwłaszcza że jej wiedza o ludziach i miejscach sięgała lat przedwojennych. Sama zresztą ubolewała nad tym, że z powodu wieku i postępującej choroby nie może nam jej przekazać. Do końca była na bieżąco z informacjami z regionu i świata – czytała lokalną prasę, kochała książki historyczne. Często i ciepło wspominała swego tatę, nie wyrażając się o nim w inny sposób niż „tatuś”. W naszych myślach pozostanie uśmiech pani Barbary, jak również jej charakterystyczny sposób wyrażania zdziwienia – mówiła wówczas „Dajcie spokój!”. Cztery lata znajomości sprawiły, że będziemy ją zawsze dobrze wspominali i daje nam nadzieję na to, że rozmowy niedokończone będą miały kontynuację już na górze, skąd – mocno w to wierzę – pani Barbara patrzy na nas i dopinguje w tym, co robimy.
Dziękuję za rozmowę.
LA