Inwazja szczurów
Może tylko poza tym fragmentem, w którym mowa była o zgromadzeniach powyżej 1 tys. osób. Cykl druku tygodników jest taki, że często pewne rzeczy zmieniają się już po wydaniu gazety. Poprzedni numer ukazał się w czwartek, a w piątek wprowadzone zostały obostrzenia sanitarne, w tym zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Zasadnicza teza mojego rozumowania pozostaje jednak niezmienna, a mianowicie fakt, że efektem działań i słów części „oświeconej” samozwańczego establishmentu Kościoła będzie epidemia niewiary. Ale po kolei. Chcę na samym początku podziękować wszystkim księżom, którzy nie zostawiają ludzi bez pomocy, odpowiadają na duchowe potrzeby. Dziękuję za otwarte kościoły, gdzie „wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo”. Dziękuję tym, którzy sprawują sakramenty, zwłaszcza sakrament pokuty. Dziękuję także tym, którzy poświęcają czas, odwiedzając chorych i starszych w domach. Dziękuję tym, którzy nie zwolnili się z obowiązku katechizacji, zdalnie nauczając dzieci i młodzież, a przynajmniej dając im taką możliwość.
Dziękuję także tym, którzy zwiększyli czas własnej modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, w ten sposób realizując swoją odpowiedzialność za parafię. Dziękuję także tym, którzy organizują doraźną pomoc osobom niemogącym dokonać np. codziennych zakupów. Dziękuję także tym, którzy podjęli się czynów pokutnych, jak post etc., by prosić o Bożą pomoc. Dlaczego im dziękuję? Dlatego, że te działania są wyrazem wiary. Wiary najprostszej, w której nie rozłącza się podziału na sprawy ziemskie i niebiański. W której Bóg nie jest tylko ideą racjonalnie domykającą wizję świata, bez zbytniego mieszania się w jego sprawy. W której jest proste uznanie, iż na Boga trzeba i należy liczyć, a Jego opatrzność nie jest fikcją czy teologiczną ideą. Ta wiara nie ogranicza ludzkiej roztropności, ale ją wywyższa. Lecz trzeba powiedzieć jeszcze jedno: czasy trudne mają to do siebie, iż w nich potrafią ujawnić się hordy ludzkich szczurów. Swego czasu krążył dowcip, iż najlepszym sposobem na zdobycie robaków na wędkę nie jest przekopywanie ogródka, lecz włożenie w glebę dwóch elektrod (koniecznie należało założyć gumowe buty!). Pod wpływem prądu dżdżownice same wylezą na powierzchnię. Coś podobnego dzieje się także i dzisiaj. W inernecie mamy zatrzęsienie „kaznodziejów rozumu”, którzy odsądzają od czci i wiary osoby mające chociażby takie zdanie, jak wyrażone przeze mnie. Wyzwiska o średniowieczu, ciemnogrodzie, braku rozsądku etc. latają w powietrzu jak talerze w kazaniach papieża Franciszka. No cóż, braciszkowie kochani, wam powiedzieć? Chyba tylko jedno – to nie rozum przez was przemawia, ale tyłek podszyty strachem.
Czyste ręce, ale puste
Czytając wynurzenia „katolickich racjonalistów” (w niektórych przypadkach była to istna pokuta), przypomniałem sobie film M. Scorsese „Milczenie” opisujący odstępstwo od wiary jezuitów w XVII-wiecznej Japonii. I cóż z tego, że w ostatniej scenie w rękach zmarłego odstępcy znajduje się krzyżyk, skoro jego działanie spowodowało, że tego wizerunku Chrystusa nie było w dłoniach tych, którzy pod wpływem jego przykładu odeszli od wiary. Czy w ostatecznym rozrachunku może być on zrównany z tymi, którzy zginęli śmiercią męczeńską? A może on był racjonalistą przeciw głupocie krzyżowanych? Może jest to zbyt wielkie porównanie, ale na chwilę refleksji pozwólcie sobie pośród krzyku własnych idei. Pytanie zasadnicze brzmi: czym jest wiara? Czy jest to tylko logicznie poukładany system twierdzeń? Czy jest to tylko ascetyka dająca czystość rączek własnych? Czy jest to tylko technika zachowań liturgicznych? Na marginesie wspomnę, że jeden z moich braci kapłanów opowiadał mi o jakimś bliżej nieokreślonym duchownym, który w ferworze internetowej dyskusji nazwał Eucharystię „wydarzeniem liturgicznym popularnie nazywanym Mszą św.”. Zastanawiałem się tylko, czy słyszał on coś o ofierze Chrystusa i Kościoła. Na więcej nie pozwolił mi odruch zwrotny. Podobne zjawiska gastryczne miałem, gdy ktoś wspomniał, że ksiądz nie udzielił mu Komunii św., bo chciał przyjąć ją „do ust”. Proste pytanie (racjonale) zadałem sobie wówczas: jeśli mówimy o tym, by nie podawać sobie ręki, bo przenosimy wirusa, to dlaczego udzielanie Komunii św. „na rękę” ma wykazywać większą higienę? Wróćmy jednak do kwestii wiary. Wiara jest życiem – udzielanym, przekazywanym i rozwijanym. Wszystko, co związane z nauczaniem wiary, owo życie ma wspomagać. A życie to polega na wchodzeniu coraz pełniejszym w życie Boga. I w tym nieocenioną rolę pełnią sakramenty. „Racjonalistom” trzeba przypomnieć, iż nauczanie Kościoła mówi wyraźnie, że np. żal za grzechy gładzi winy, ale tylko wtedy, gdy w obliczu śmierci nie ma możliwości skorzystania ze spowiedzi ze względu na brak kapłana. Więc drogi kolego kapłanie, rusz swoją nieocenioną …. z kanapy i do konfesjonału. Nie racjonalizuj swojego lenistwa i racjonalnie podtrzymywanej ignorancji religijnej.
(Po)rachunki w czasie zarazy
Warto, byśmy my – kapłani – w tym czasie zrobili rachunek sumienia. Łatwo zza komputerowego ekranu rzucać takie czy inne hasełka, pusząc się swoją naukowością i wyższością nad stadem idiotów i głupków. Zanim jednak każdy z nas napisze takie słowa, niech rzetelnie zada sobie pytania o swoją posługę. Ile godzin spędziłem na modlitwie za swoich parafian? Ile godzin przesiedziałem w pustym kościele w konfesjonale, bo może ktoś będzie potrzebował spowiedzi? Ile razy, gdy zadzwonił domofon, zszedłem, by udzielić Komunii św.? Czy dałem swój numer telefonu, by zdesperowany telewizyjnym strachem człowiek mógł się po prostu wygadać? Ile razy (poza zwykłym miesięcznym rajdem) odwiedziłem starszych i chorych w swojej parafii? Ile katechez i kazań nagrałem i puściłem w internecie, by słowem krzepić ludzi? A ile razy po zjedzeniu śniadanka, obiadku i kolacji, przygotowanych przez innych, rozciągnąłem się na kanapie lub ganiałem od kolegi do kolegi na pogaduszki? I jeszcze jedno: proszę Was, Bracia, przeczytajcie i rozważcie 1 Kor 1,17-29.
Ks. Jacek Świątek