
Jabłka, porzeczki, jeżyny
Tegoroczne zbiory owoców są niższe w porównaniu z poprzednim rokiem. Według szacunków Głównego Urzędu Statystycznego zebrano aż 17% mniej jabłek w porównaniu z ubiegłym rokiem, czyli niecałe 3,2 mln to. W 2023 r. było to prawie 3,9 mln ton, w 2022 r. jeszcze więcej. Gruszek było 6% mniej niż w poprzednim roku. Na niższe zbiory wpływ miały przede wszystkim warunki pogodowe. Sady ucierpiały z powodu wiosennych przymrozków, kolejną falę nieszczęść przyniosły opady gradu w drugiej połowie maja.
Towarzyszyły im silne i porywiste wiatry, które w wielu miejscach niszczyły uprawy. Szkody przyniosła również susza, która doprowadziła do pogorszenia jakości plonów i drobnienia owoców.
Sporo mniej
Również w naszym regionie pojawiły się problemy. – Plony jabłek były niższe i kształtowały się na poziomie 10 ton na ha, w niektórych sadach jeszcze mniejszym – wyjaśnia Wiesław Tarkowski, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Siedlcach. – Były to zbiory gorsze niż w tamtym roku o 30-50%. Choć wtedy również wystąpiły niekorzystne zjawiska atmosferyczne w postaci przymrozków i suszy, nie dotknęły one takiej ilości sadów. Co do plonu gruszy sytuacja jest nieco lepsza, ponieważ drzewa później wchodziły w kwitnienie i tu przymrozki dotknęły tylko niektóre odmiany wcześnie owocujące. Natomiast bardzo źle niskie temperatury wpłynęły na plonowanie porzeczek, zwłaszcza porzeczki czarnej. Straty mrozowe w plantacjach sięgały 80-90% – zaznacza W. Tarkowski.
W powiecie garwolińskim zbiory jabłek i gruszek były na poziomie roku ubiegłego. – Straty spowodowane przymrozkami wiosennymi wystąpiły na terenie gminy Maciejowice, gdzie pracowały komisje klęskowe: w czterech gospodarstwach w sadach jabłoniowych o łącznej powierzchni 10 ha i w dwóch gospodarstwach na plantacjach porzeczek o powierzchni 8 ha, gdzie straty sięgały powyżej 70%. Z powodu gradu ucierpiało jedno gospodarstwo, również na terenie gminy Maciejowice: na powierzchni 3 ha jabłoni straty oszacowano na 80% – wyjaśnia Maria Stefanowska, kierownik PZDR w Garwolinie.
W myśl rachunku ekonomicznego
Nie wszyscy producenci owoców liczyli straty, np. uprawiana przez Sylwestra Rodaka w Rykach jeżyna nie przemarzła i wydała obfite plony na 4 ha ziemi. – Praca przy tych owocach jest wykonywana ręcznie, z wyjątkiem maszynowych zabiegów opryskowych, od lutego do końca października, dlatego zatrudniam osoby do przycinania krzewów oraz zbiorów – mówi. Początkowo, oprócz jeżyn, był producentem malin oraz czarnej i czerwonej porzeczki, jednak ze względów ekonomicznych wybrał jeden rodzaj owocu. Wyzwań jest sporo: z jednej strony to przechodzenie na rzecz uprawy biologicznej, a więc dostosowywanie się do wymogów unijnych, z drugiej ryzyko związane ze sprzedażą. – Odbiorca oczekuje owocu wysokiej jakości, eksportuję jeżynę zarówno na rynek polski, jak i do krajów afrykańskich oraz Dubaju. Funkcjonując w systemie kontraktacji, tj. dostosowując się do umowy obligującej mnie do przestrzegania warunków określających ilość i jakość produktu oraz termin jego dostarczenia, zdany jestem tak naprawdę na warunki pogodowe, które warunkują obfite owocowanie – mówi S. Rodak.
Także Alina Paluch z Klimczyc-Kolonii (gmina Sarnaki w powiecie łosickim) zdecydowała się na ograniczenie działalności rolniczej. – Zrezygnowałam z uprawy sadów jabłoniowych, by skupić się na produkcji soku tłoczonego – mówi. Teren z drzewami owocowymi, liczący 13 ha i kultywowany od lat 60 przez jej wujostwo, odziedziczyła w 2008 r. W związku z problemami ekonomicznymi stopniowo zmniejszała jego areał, który ostatecznie skurczył się do 7 ha. – W czasie zbiorów zatrudnialiśmy nawet 30 pracowników, jednak kiedy trzy lata temu zgłosiły się osoby w znacznej większości w wieku 60+, a uprawa stała się mało opłacalna, zdecydowałam, że nie będę dłużej się nią zajmowała i skoncentruję wyłącznie na produkcji soku – mówi A. Paluch.
Jabłka kuszą
Tłoczenie soku rozpoczęła w 2012 r., zwiększając każdego roku ilość owoców używanych do tego celu, równolegle zmniejszając sprzedaż jabłek deserowych, czyli takich, które uprawiane są głównie do jedzenia na surowo – w przeciwieństwie do tych wykorzystywanych do gotowania, soków lub produkcji cydru. – Od 2015 r. znaczącą większość, czyli ok. 140 ton, przeznaczamy na soki. Duży problem stanowi sprzedaż. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest nałożenie przez Federację Rosyjską embarga na import jabłek w 2014 r. Druga przyczyna to fakt, że coraz więcej osób zaczęło zajmować się samodzielnym tłoczeniem. Każdy rolnik mógł w sposób legalny, bez zakładania działalności gospodarczej, przetwarzać owoce i pozyskiwać z nich sok. Kiedy ja rejestrowałam swoje mikroprzedsiębiorstwo, zobligowana byłam do przestrzegania szeregu przepisów, w tym konieczności otwierania takiej działalności. Teraz jest to łatwiejsze i przede wszystkim ułatwia handel tym, którzy są właścicielami sadów – wyjaśnia A. Paluch.
Producentka sezonowo proponuje soki z dodatkiem innych owoców i warzyw, które również pochodzą z lokalnych gospodarstw. – Początkowo tłoczony był wyłącznie sok jabłkowy, czasem z dodatkiem gruszki. Co roku klienci pytali, co nowego proponujemy, dlatego wprowadzałyśmy z córką różne smaki, pojawiła się pietruszka, seler, burak. W pewnym okresie jednak wyeliminowałyśmy twarde warzywa, poza marchwią, ze względu na ich wysokie ceny na rynku. Po 2015 r., kiedy zaczęło obowiązywać rozporządzenie ministra zdrowia o żywieniu dzieci, zaprzestałyśmy stosowania selera. Jest to warzywo alergenne i na opakowaniu soku powinna znaleźć się taka informacja, co wiązało się z drukiem dodatkowych etykiet i mogłoby być kosztowne. W związku z tym, że odbiorcami naszych produktów są głównie szkoły i przedszkola, pozostałyśmy przy podstawowych smakach: jabłkowo-marchwiowym, z dodatkiem buraka oraz rabarbaru – mówi A. Paluch. Stosowane są lekko słodkie odmiany jabłek: Champion, który jest odpowiedni również dla małych dzieci, a także Golden Delicious czy Jonagold.
JS