Komentarze
Jaja po amerykańsku

Jaja po amerykańsku

Najpierw mydlenie oczu, że ponoć „tak blisko jeszcze nie było”. A chwilę później zaostrzenie przepisów. Nie pomaga ani dobry klimat dyplomatyczny w relacjach z USA, ani to, że Polska jest dostarczycielem środków finansowych w postaci zakupów zbrojeniowych.

Na nic zdały się kurtuazyjne wizyty z obu stron i podpisywanie umów - choćby tylko do zdjęcia - na stojąco. Jeden z największych sojuszników Amerykanów ciągle musi ustawiać się do okienka w konsulacie, liczyć na łaskę urzędników i płacić za pozwolenie na wjazd do USA. Temat wiz to temat bez końca. Pierwsze światełko w tunelu pojawiło się już za prezydentury George’a W. Busha, kiedy to Polska zaangażowała się w prowadzone przez USA wojny w Afganistanie i Iraku. Podkreślanie na każdym kroku przez stronę amerykańską, jakim to ważnym jesteśmy sojusznikiem, budziło nadzieje, że w końcu doczekamy się jakichś profitów, przynajmniej w wymiarze symbolicznym. Potem byli kolejni prezydenci i kolejne zapewnienia, jak to Amerykanie są nam wdzięczni. W temacie wiz jednak nie drgnęło nic.

Parę dekad temu można jeszcze było zrozumieć opór władz Stanów Zjednoczonych, kiedy to liczba Polaków zostających nielegalnie w USA skutkowała niechęcią i nieufnością wobec nas. Ale czasy, gdy Ameryka była pożądanym kierunkiem wyjazdu na zarobek i dorobek, już dawno minęły – nie tylko przez osłabienie dolara, ale też ze względu na bliższy i atrakcyjniejszy rynek pracy w Unii Europejskiej.

Niedawno ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher ogłosiła, że wystarczy, aby poprawił się współczynnik odmów wydania wiz, a zostaną one zniesione. Problem w tym, że przyznanie owej przepustki zależy od widzimisie amerykańskiego urzędnika. Wystarczy, że stwierdzi on, iż młody człowiek starający się o wizę ma „zbyt luźny związek z obecnym krajem zamieszkania”, bo nie ma żony ani dzieci, i wniosek zostanie odrzucony.

Co ciekawe – ba, zakrawające na kabaret – w ostatnim czasie Stany Zjednoczone zaostrzyły przepisy wizowe. Nowe formularze wymagają podania namiarów m.in. do kont w mediach społecznościowych. Czy to znaczy, że premiowane będą zdjęcia na FB, jak jem hamburgery i popijam je colą? A jeśli wstawię mema z Donaldem Trumpem w roli głównej, stwierdzającym: „Z Polakami łączy mnie jedno, nie znoszę wiz”, dostanę zakaz zbliżana się do amerykańskiej ambasady na co najmniej pół kilometra?

Reasumując: w sprawie wiz Amerykanie robią sobie jaja z Polaków od lat. Gwoli ścisłości – bywają wyjątki. USA nie wymagało wiz od żołnierzy, których Polska wysyłała w charakterze mięsa armatniego na amerykańskie wojny. Może więc nadszedł czas, by przynajmniej w sprawie wiz nasze władze wreszcie wstały z kolan… i wprowadziły je dla obywateli USA. Najlepiej od razu w całej Unii Europejskiej. Z drugiej strony, jak mnie gdzieś nie chcą, to nie jadę. Zwłaszcza, kiedy jeszcze każą płacić, żebym się o tym dowiedziała. Trzeba mieć swój honor.

Kinga Ochnio