Rozmaitości
pexels.com
pexels.com

Jajko czy kura?

Kryzys jajeczny na świecie, spowodowany m.in. grypą ptaków, wznowił dyskusję na temat zakazu chowu klatkowego, który zamierza wprowadzić Unia Europejska. Polscy hodowcy podkreślają, że to ogromne wyzwanie finansowe, którego nie udźwigną bez wsparcia z zewnątrz. Obawiają się również, że zmiana systemu może zwiększyć ryzyko chorób zakaźnych.

Według wyliczeń Ministerstwa Finansów, w 2024 r. do Polski sprowadzono 30,3 tys. ton jaj o wartości 93,3 mln euro. W tym samym czasie z Polski wyeksportowano 238,6 tys. ton jaj za 471,9 mln euro.

– W ciągu ostatnich miesięcy kolejne sieci handlowe działające w Polsce pod hasłami troski o dobrostan zwierząt wycofywały z oferty jajka z chowu klatkowego, wprowadzając w ich miejsce jaja ściółkowe czy z chowu na wolnym wybiegu. Jednak biorąc pod uwagę specyfikę hodowli w Polsce opartej głównie na chowie klatkowym, do zaspokojenia popytu na jaja z chowu alternatywnego konieczny okazał się import jaj spoza naszego kraju – wyjaśnia Paweł Podstawka, prezes Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.

 

Już jemy importowane

W 2024 r. import jaj z Holandii wzrósł o 46,6%, a z Niemiec o 48,8% w porównaniu do 2023 r. – W Polsce produkcja jaj w chowie klatkowym to ok. 70% całej produkcji. W Niemczech chów klatkowy stanowi zaledwie 4%, a w Holandii niecałe 15%. Polityka sieci handlowych sprawiła, że swoją nadwyżkę sprzedajemy z niższą marżą m.in. ...

DY

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł