Historia
Źródło: LI
Źródło: LI

Jak dawniej pożar był gaszony

Tutaj jest w dechę - zapisał w księdze gości uczeń szkoły podstawowej, który Muzeum Pożarnictwa w Kotuniu odwiedził z rodziną w wakacje. I trudno nie przyznać mu racji.

W muzeum przy ul Wiejskiej 9 nie ma tłumów, co w czasach pandemii i różnorakich obostrzeń jest raczej walorem niż przyganą. Bo zwiedzać i oglądać - a jest na czym oko zawiesić - można swoim rytmem; w końcu nikomu się nie pali, zwłaszcza w wakacje. Przewodnicy skrupulatnie pilnują, by każdy z odwiedzających placówkę zostawił po sobie ślad. Z notatek w pamiątkowej księdze wynika, że głównym motywem przyjazdu do Kotunia jest nie tylko chęć przyjrzenia się sprzętom i urządzeniom strażackim. Wśród gości nie brakuje osób poszukujących informacji o swoich przodkach, zbierających materiały do prac naukowych, czy ludzi, którzy chcą zetknąć się z czymś nietypowym, innym. A taką możliwość właśnie to muzeum oferuje - w skali całej Polski zbiorów o podobnej tematyce przewyższających wielkością te w Kotuniu jest niewiele. A wobec tego, że wśród odwiedzających więcej jest przyjezdnych z odległych miejsc Polski i zagranicy, niż mieszkańców Podlasia, na usta same cisną się słowa: „sami nie wiecie, co posiadacie”.

Na progu muzeum wita Zbigniew Todorski, twórca i kierownik Muzeum Pożarnictwa w Kotuniu, dobry duch tego miejsca. Historia pożarnictwa, w którą wprowadza, nie jest w jego przypadku czymś wyuczonym czy wyczytanym. Robi to z pasją, czemu trudno się dziwić. Z zawodu – strażak – brał udział w tworzeniu zbiorów od podstaw. Niemal o każdym eksponacie potrafi powiedzieć, kiedy i gdzie został wyprodukowany, w jakich okolicznościach i skąd został pozyskany, kto brał w tym udział. Ma do tego serce – to się czuje. Naszą wizytę rozpoczyna pytanie skierowane do dzieci – czy widziały kiedykolwiek pożar. I jest ono całkowicie zasadne, bo okazuje się, że nawet dla tych, co mają naście lat, hasło „pali się” oznacza trochę większe ognisko. Na szczęście, bo pożarów mamy coraz mniej.

– Do każdego zwiedzającego trzeba podejść inaczej. Dzieci trzeba zainteresować, pozwolić dotknąć eksponatu, rzucić jakąś anegdotę czy żart. W ciekawy sposób odpowiedzieć na pytania, które najczęściej są proste. Dorośli w większym stopniu oczekują specjalistycznej wiedzy, zwłaszcza jeśli są to pracownicy straży pożarnej – mówi Z. Todorski. I wskazując na plakaty ilustrujące pożar budynku, lasu, zabiera się do opowiadania o rodzajach pożarów i sposobach gaszenia, po czym przechodzi do pożaru w rafinerii Czechowice-Dziedzice w 1971 r. Doszło wtedy do wybuchu dwóch zbiorników, wskutek czego zginęło 44 osób, wiele zostało poparzonych.

 

Zdjęcie w starym hełmie

Od plakatów przechodzimy do zaprezentowanych na ekspozycji dawnych strojów strażackich. Chłopców aż swędzą ręce, by wypróbować, czy sprawdzi się instrukcja obsługi stojącej tuż obok sikawki ręcznej. Działa? Działa! A werwa, z jaką wzięli się do zadania, upewnia, że daliby radę przepompować wodę z małej sadzawki… Muzeum szczyci się posiadaniem ok. 20 sikawek ręcznych, w tym przenośnej z początku XIX w., jak też zbliżoną liczbą polskich i zagranicznych motopomp – większość z nich znajduje się na ekspozycji w pierwszej, największej sali na parterze muzeum. Dowiadujemy się tutaj również m.in., na jakiej zasadzie działały pierwsze aparaty oddechowe czy różnego rodzaju gaśnice.

W sąsiedniej sali aż mieni się w oczach od dużej liczby drobnego sprzętu gaśniczego, części armatury wodnej i elementów wyposażenia strażackiego. Uwagę najmłodszych uczestników naszej grupy przyciągają zwłaszcza pochodnie oraz sprzęt alarmowania i łączności. Móc własnoręcznie wprawić w ruch syrenę wirnikową, wypróbować trąbkę sygnalizacyjną, potem przymierzyć stary hełm i zrobić sobie w nim zdjęcie – okazuje się bezcennym doświadczeniem. Tak samo, jak próba wybrania numeru na starej centrali telefonicznej. Pytania „co to?”, „do czego?”, „jak to działa?” sypią się jedno po drugim. Z. Todorski z iście anielską cierpliwością odpowiada na każde. Dziecięca ciekawość zostaje zaspokojona.

 

Patriotyczny duch

Ruszamy schodami na piętro. Zgodnie z zamysłem organizatorów ekspozycję pomyślano jako zobrazowanie kultury polskiego pożarnictwa. W gablotach – kolekcja medali, odznaczeń i odznak korporacyjnych oraz szkół i kursów pożarniczych, archiwalne zdjęcia, mundury, godła, dystynkcje i emblematy, dyplomy, pieczątki oraz inne pamiątkowe przedmioty. Podobnie jak na parterze, tutaj także znajdujemy wizerunki św. Floriana, wykonane różnymi technikami. Patrona strażaków odnajdujemy także na zabytkowym sztandarze z 1925 r. Ciekawym przerywnikiem w spotkaniu z historią okazuje się nowoczesny hełm strażacki, który dzieciom kojarzy się chyba bardziej z bohaterami „Gwiezdnych wojen” niż pracą strażaka. Osobny rozdział tworzą pamiątki związane z działalnością Polskiej Organizacji Wojskowej w Kotuniu. Z. Todorski, autor wielu publikacji, w tym książki „Oddział Polskiej Organizacji Wojskowej i Straż Ogniowa Ochotnicza w Kotuniu w latach 1915-1918”, jest kopalnią wiedzy także na ten temat. Opowiada nam też o pracach wykopaliskowych w rejonie Kotunia i pokazuje odnalezione popielnice (urny).

Zanim „na deser” obejrzymy kolekcję pojazdów pożarniczych, na pamiątkę zaopatrujemy się w magnesy i rewenety upamiętniające muzeum. Obiecujemy, że wrócimy.


Muzeum Pożarnictwa w Kotuniu mieści się w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej i jest oddziałem Muzeum Regionalnego w Siedlcach. Powstało jako społeczne, powołane uchwałą Zarządu OSP w 1982 r. W 1983 r. zostało zarządzeniem wojewody siedleckiego przekształcone w oddział muzeum siedleckiego. Zbiory liczyły wówczas niespełna 300 eksponatów. Dzisiaj jest ich ok. 1200. W latach 1984-1985 przeprowadzono rozbudowę obiektu – powierzchnia muzeum wzrosła wówczas czterokrotnie. W latach 1987-1988 wybudowano garaż na zabytkowe pojazdy strażackie. W październiku 2006 r. zakończony został gruntowny remont. Kolejne zmiany zaszły w 1913 r. – założono centralne ogrzewanie i nowe oświetlenie.

Zgromadzone na ekspozycji placówki muzealia obrazują dzieje techniki pożarniczej od połowy XIX do końca XX w. oraz kulturę i historię polskiego pożarnictwa. Zgromadzone w nim eksponaty stanowią prawdziwą atrakcję dla miłośników pożarnictwa. To jedyne w regionie muzeum techniczne. Ekspozycja podzielona jest na cztery tematyczne części: rozwój techniki pożarniczej od połowy XIX do końca XX w., podręczny sprzęt gaśniczy, zabytkowe pojazdy pożarnicze oraz kultura polskiego pożarnictwa.

Wchodząc na stronę www.muzeumpozarnictwawkotuniu@gamil.com – oferująca również wirtualne zwiedzanie – można podejrzeć ofertę placówki.


Muzeum Pożarnictwa w Kotuniu czynne jest od wtorku do soboty w godz. 10.00-16.00. Planujący zwiedzanie mogą uprzedzić o swojej wizycie, dzwoniąc pod nr tel. 25-641-44-40 lub 606-985-413.

LI