Historia
Jak ocalano polskość

Jak ocalano polskość

Po zlikwidowaniu partyzantki w 1833 r. rząd carski wprowadził jeszcze ściślejszy nadzór nad Królestwem Polskim. Została też wprowadzona nowa ustawa, na mocy której dokonano reorganizacji dotychczasowego szkolnictwa.

Jej cechą charakterystyczną było maksymalne zbliżenie systemu szkolnego Królestwa do struktury oświatowej w Rosji. Przede wszystkim wprowadzono nowy obowiązkowy przedmiot – język rosyjski, a ograniczono naukę polskiego. Zamknięto Uniwersytet Warszawski, ograniczono liczbę szkół średnich, podwyższono czesne i wprowadzono kary cielesne. Chcąc trzymać w ryzach podbity kraj, zaczęto też budować w Warszawie umocnioną cytadelę, zwaną wkrótce przez Polaków „grobem ludzi myślących” (słynne więzienie i miejsce kaźni), zaś od wschodu Podlasia wznoszono pełniącą podobną misję potężną twierdzę w Brześciu nad Bugiem.

W związku z powyższym rodziło się pytanie – jak ocalić zagrożoną tkankę narodową? Rozsądniejsi Podlasiacy nie pozostali w tyle i samorzutnie włączyli się w ratowanie polskości. Niektórzy po kryjomu wyjeżdżali z kraju do Europy zachodniej, aby nawiązać kontakt z elitą emigracji i łyknąć zachodniej cywilizacji. Uczynił tak m.in. młody Władysław Wężyk, który w liście pożegnalnym do swego ojca pisał: „Pozostać przy tobie teraz nie mogę. Sam się wychować muszę – człowiekiem będę i będziesz mieć ze mnie zaszczyt i pociechę. Nie przeklinaj mnie, ale raczej zachowaj dla mnie twoje błogosławieństwo”. Inni z kolei starali się ocalić w pamięci stan zniszczeń dokonanych przez wrogów ojczyzny. Młody Kajetan Kraszewski, który często podróżował do Romanowa przez Brześć, zanotował: „Droga szła na Wieszki, Olizarowy Staw, Sokołów, Brześć, Kodeń… Brześcia tego, jaki stał wówczas (w 1834 r. – J.G.), jako też i Terespola dziś śladu nie ma, prócz nazwania; tu można dobrze zastosować powiedzenie, że ani kamień na kamieniu nie pozostał, ile tam gmachów, kościołów, klasztorów było” (w tym roku je wyburzono – J.G.).

Zaalarmowani niszczeniem klasztorów za Bugiem leśniańscy paulini, mimo skąpych środków, rączo zabrali się do dzieła i w 1834 r. zaczęli wznosić murowane budynki klasztorne, aby zabezpieczyć bazę noclegową przybywającym pielgrzymom. Z kolei co światlejsi ziemianie starali się podnieść poziom gospodarowania ludności wiejskiej, tworząc zorganizowane wspólnoty chłopskie. Uczyniła tak m.in. wdowa po bohaterze spod Ostrołęki – Natalia Kicka. Jej mąż, Ludwik, znany generał, jeszcze przed wybuchem powstania zapisał sumę 12 tys. zł dla włościan dóbr Suchowola w pow. radzyńskim. W 1834 r. chłopi za namową Natalii postanowili z procentów od tej sumy ustanowić kasę pomocy celem zasilenia swych gospodarskich potrzeb. Dzięki szlachetnej małżonce z zapisanej przez jej męża sumy 15.280 złp dla 152 włościan we wsiach: Krześlin, Kownaciska, Borki, Przygody, Brzozowice, Rzeszotkowice 5% miało być przeznaczonych na zapomogi w sprzężaju chłopskim tych gromad.

Jako że w szkołach zaczęły obowiązywać tłumaczone z języka rosyjskiego i opluwające wspaniałą historię Polski podręczniki, w umysłach oraz sercach uczniów zaczął rodzić się bunt. Na początku 1834 r. w gimnazjum łukowskim u ucznia czwartej klasy – Piotra Benedyktowicza władze odkryły „niebezpieczny” wiersz patriotyczny. Analiza utworu trwała dłuższy czas, gdyż aby poznać jego właściwą treść, należało go umiejętnie czytać – lewą i prawą stronę jednocześnie w linii poziomej. Przykładowo:

„Niech głoszą dzieci                                                 Sława polskiej broni

Męstwo Rosjanów                                                     Niech zginie w toni

Bóg niech szczęście zleje                                         Na polskie wskrzeszenie

Na moskiewskich panów                                          Niech padnie zniszczenie”.

 

Gdy śledztwem zainteresował się sam namiestnik Królestwa Polskiego, uczniowi wymierzono chłostę rózgami i wyrzucono go ze szkoły. Jak wielką wagę przywiązywano do polskiej poezji, świadczy treść pisma, jakie w 1834 r. otrzymał prezes komisji wojska podlaskiego: „Znany poeta polski Mickiewicz wydał niedawno nowy w buntowniczym duchu poemat (Pan Tadeusz – J.G.). Aby więc w/w poema, zbyt szkodliwy wpływ mogąc wywierać na umysły mieszkańców Królestwa i zakłócać ich spokojność, nie wcisnęło się do kraju jakąkolwiek drogą, polecam J.W. Prezesowi zwrócić szczególniejszą na nią baczność”.

W tej sytuacji pozostawała inna droga… I poszedł nią m.in. przybyły w 1834 r. z zesłania na Syberię były pułkownik i podszef Sztabu Głównego Ludwik Kamiński. Posiadając odpowiednie przygotowanie literackie, osiadł on w Górkach Borzych k. Węgrowa i postanowił poświęcić się pracy tłumacza literatury pięknej. Aby zmylić cenzurę, nawiązał w swych tłumaczeniach do literatury włoskiej okresu renesansu. Postanowił dokończyć rozpoczęty przekład dzieła Tassa „Jerozolima wyzwolona” traktujący o czasach pierwszej wyprawy krzyżowej. Istniał wprawdzie przekład z XVII w. P. Kochanowskiego. Kamiński uważał jednak, że tłumacz nie oddał wytworności słowa włoskiego poety, nie dorównał oryginałowi malowniczością obrazów ani muzykalnością wiersza. W zamyśle gospodarza Górek Borzych nowo tłumaczone dzieło miało pokazać triumf świętej sprawy i wiary niezłomnej, zapał rycerski oraz bohaterstwo walczących o Jerozolimę, aby czytelnik mógł to łatwo skojarzyć z wyzwoleniem Polski i Warszawy.

L. Kamiński, mimo iż żył i gospodarował skromnie, poświęcił się również sztuce uprawy rzadkich okazów kwiatów. Jego dewizą stały się słowa: „Nie dostrzeżesz ich pomiędzy podłymi lub obojętnymi na piękno, wśród parweniuszy, tych, co tak jak pasożyty na grobie Ojczyzny budują swe mienie”.

Józef Geresz