Historia
Jak to na sejmikach bywało…

Jak to na sejmikach bywało…

W czasie wizytowania szkół litewskich w 1783 r. Franciszek Bieńkowski chwalił za pracę zespoły nauczycielskie w Węgrowie, Drohiczynie, Brześciu, Białymstoku i Wołkowysku. Informował też, że w Drohiczynie 50 uczniów zachorowało na tzw. gorączkę katarową.

Chorobę, rzekomo nieumyślnie, przyniósł handlarz Żyd. Wizytator chwalił również prorektora szkoły bialskiej ks. M. Dziedzickiego. To w niej urządzono uroczyste obchody setnej rocznicy zwycięstwa króla Jana III Sobieskiego nad Turkami pod Wiedniem. Miały one miejsce 11 i 12 października, przy udziale zarówno Hieronima Radziwiłła i jego żony, jak i innych dystyngowanych gości świeckich oraz duchownych. Oddana z wałów zamkowych salwa armatnia zwołała gości na uroczystą Mszę św. do kościoła św. Anny. Po Eucharystii wszyscy spotkali się na wydanym przez proboszcza, ks. Kazimierza Mojkowskiego, uroczystym obiedzie, podczas którego profesor wymowy, a zarazem języka niemieckiego, ks. J. Konopka wygłosił specjalnie przygotowaną mowę. Na poobiednią kawę zaproszeni przez rektora Dziedzickiego goście przeszli do szkoły. W godzinach wieczornych młodzież przy wtórze muzyki i zamkowych armat zaprezentowała część artystyczną, na którą złożyły się specjalnie dobrane pieśni i recytacje. Wtedy też została wygłoszona mowa pochwalna na cześć króla Jana III, przypominająca jego biografię i zwycięstwa, wychwalająca potęgę Polski oraz podkreślająca jej znaczenie w ówczesnej Europie. Do bialskiej szkoły uczęszczało wówczas około 213 uczniów. Trochę więcej, bo 250, liczyła placówka w Łukowie, kierowana przez ks. prefekta Antoniego Iżyckiego. Pracowało w niej trzech nauczycieli.

22 listopada 1783 r. proboszcz bialski ks. K. Mojkowski otrzymał godność doktora obojga praw. Insygnia doktorskie wręczone zostały mu w Janowie Podlaskim, za konsensem rektora Szkoły Głównej Litewskiej M. Poczobuta-Odlanickiego, przez sufragana łuckiego, oficjała brzeskiego i podlaskiego, Jana Chryzostoma Kaczkowskiego. W czasie uroczystości społeczność szkoły bialskiej reprezentował prorektor Dziedzicki. Uczestniczył w niej też wizytator generalny Komisji Edukacji Narodowej F. Bieńkowski oraz wielu dostojników duchownych i świeckich diecezji łuckiej oraz województwa brzesko-litewskiego. Następnego dnia ks. Mojkowski został wraz z licznymi gośćmi zaproszony do szkoły bialskiej, gdzie odbierał gratulacje i powinszowania od nauczycieli oraz uczniów. Kolejną uroczystość placówka przeżywała 16 grudnia 1783 r. z okazji nadania profesorom tej szkoły – J. Konopce i J. Nartowskiemu – tytułów doktorów filozofii. W imieniu rektora Szkoły Głównej Litewskiej patenty wręczał ks. K. Mojkowski w obecności wizytatora Komisji Edukacji Narodowej F. Bieńkowskiego.

Wiosną 1784 r. bialscy bazylianie przeprowadzili w Łomazach kilkutygodniowe misje święte. Procesję, która miała na celu przeprowadzenie misjonarzy, poprowadził ks. Jakub Jamiołkowski, łaciński proboszcz Łomaz, w asystencji reformatów o. Bernarda i o. Pawła oraz wielu innych kapłanów, z udziałem ludu. Misjonarze czekali przy figurze stojącej za miasteczkiem. Nauk słuchało około 10 tys. ludzi, a spowiadało się i Komunię św. przyjęło około 4 tys. wiernych. W spowiadaniu pomagali ks. Mikołaj Charłampowicz, proboszcz kodeński, i ks. Stefan z parafii Kolembrody.

23 lipca 1784 r. przez siedem godzin uczniowie bialskiej szkoły dawali popis zdolności i wiedzy. Odbył się on w obecności ks. K. Mojkowskiego, kanonika łuckiego i proboszcza bialskiego, szambelana królewskiego Kazimierza Górskiego, oboźnego brzeskiego Chrzanowskiego, starosty bialskiego Niepokojczyckiego, generalnego ekonoma hrabstwa bialskiego Kuszla i podstolego wiskiego Niewiadomskiego.

Latem 1784 r. na Podlasiu odbyły się sejmiki przedsejmowe. Jeden z nich mający miejsce w kościele w Brańsku opisał pamiętnikarz Michał Starzeński: „Udaliśmy się wszyscy do kościoła. W nieobecności podkomorzego krótkim przemówieniem otworzyłem sejmik. Po raz pierwszy w życiu znajdowałem się na podobnym zebraniu: przyszło 2 tys. osób, z których każda uważała się równa największemu magnatowi. Podczas gdy nieliczny komitet dopełniał formalności i spisywał akt otwarcia sejmiku, powstało kilkakrotnie zamieszanie. Jeden ze szlachty rozprawiał bardzo głośno, że miał do mnie pretensje z powodu, iż moi ludzie ubili mu 12 gęsi. Chcąc sprawę załagodzić, ofiarowałem dukata, ale szlachcic z wielką godnością odmówił przyjęcia i rzekł: Masz waszmość prawo zabijać gęsi, które robią szkodę w pańskim polu, ale nie powinieneś pozwalać, aby je służba zjadała.

Inną awanturę spowodował przybyły z Warszawy młodzik, mianujący się być członkiem komisji edukacyjnej. W chwili gdy rozpoczął swoją orację, przerwano mu zapytaniem, czy umie mówić modlitwę Pańską? Pokazało się, że nie umiał, wówczas zmuszono go do opuszczenia kościoła. Taki sam los spotkał syna jednego z urzędników sądowych, który z polecenia ojca wstawił się i bronił złodziei, co okradli kościół. Widać więc było, że zebrani tu obywatele, choć przeważnie ludzie bez wykształcenia, mieli jednak poczucie religii i sprawiedliwości. Zanim rozpoczęło się głosowanie, Karwowski rejent koronny chciał być wybranym. Przyprowadził z sobą oddział z 300 szlachty dobrze uzbrojonych, na dobrych koniach z okręgu goniądzkiego. Mieli wszyscy trąbki przewieszone przez plecy i w takim rynsztunku z wielkim naszym zdziwieniem wtargnęli do kościoła. Były to wszystko osobistości nieznane szlachcie brańskiej. Przybywali z odległości 10 mil, ale byli porządnie umundurowani, w  granatowych mundurach i na oko lepiej się prezentowali od mojej partyi, która była ubraną zupełnie dowolnie. Powstało ogromne zaniepokojenie, z którego wybrnęliśmy w ten sposób, że wytłumaczyliśmy nowo przybyłym, że się stawili za późno i że nie mają ani prawa, ani powodu rozpoczynać sejmik na nowo. Zresztą odbyło się wszystko dosyć spokojnie. Zostałem obrany posłem wraz z Hryniewieckim. Po wyjściu z kościoła zastawiliśmy obiad na 1500 osób i drugi na 200, gdzie było wszystkiego z wielką obfitością i porządkiem”.

Józef Geresz