Kultura
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Jak zamek ratowali

Niedawno zakończyła się pierwsza część remontu zamku w Liwie. Ustabilizowano wzgórze, na którym mieszczą się obiekty. To jednak dopiero początek pracy, bo odnowić trzeba wszystko. Brakuje, jak zwykle - pieniędzy.

Roman Postek wspomina, że kiedy w 2004 r. objął stanowisko dyrektora Muzeum Zbrojowni na Zamku w Liwie, ściany dworu barokowego – siedziby muzeum – były tak zniszczone, że jeszcze trochę, a nadawałby się do zamknięcia. Kilka lat trwało, zanim zgromadzono potrzebne fundusze. Pomógł Mirosław Roguski, ówczesny prezes Totalizatora Sportowego, dotującego ekspertyzę i projekt budowlany.

– W sprawę remontu zaangażowali się zarówno parlamentarzyści, jak i władze samorządowe – podkreśla dyrektor. W ubiegłym roku złożono wniosek do Ministerstwa Kultury. – Dostaliśmy pieniądze, ale tylko na połowę wkładu potrzebnego do wykonania remontu – wspomina R. Postek. – Dzięki interwencji posła Bogusława Kowalskiego i senatora Henryka Górskiego udało się przekonać do ratowania zamku wiceministra kultury Tomasza Mertę – dodaje. Tak uzyskano dodatkowe fundusze. Brakujące 120 tys. na VAT dorzuciły: Starostwo Powiatowe, Urząd Miasta w Węgrowie i Gmina Liw.

Długo zastanawiano się nad metodą ratowania obiektu. – Powtórki nie będzie – wyjaśnia dyrektor, podkreślając, że gdyby wybrano zły sposób, zamek nadawałby się już tylko do rozbiórki. Odrzucono kilka rozwiązań, m.in. poszerzenie fundamentów. – Ekspertyza wykazała, że wzgórze, zbudowane sztucznie w XV w., w większości z miękkiej ziemi torfowej, systematycznie osiada pod ciężarem. Zatem proces nie zostałby zahamowany, a jedynie zwolniony – wyjaśnia R. Postek. Odrzucono też tzw. jet grounting, polegający na wymywaniu kanałów, w które potem pod ciśnieniem wtryskuje się beton.

Metoda tzw. mikropali, którą w końcu wybrali eksperci, jest najmniej inwazyjna. – To rozwiązanie wykluczyło ryzyko rozmycia się wzgórza – informuje muzealnik. W głąb wzgórza, aż do trwałej warstwy nośnej, wkręcono 7,5-metrowe pale, które za pomocą żelbetowych belek zostały związane z fundamentem dworku. W kilku miejscach podłogę i stropy piwnicy podparto słupami. Prace trwały miesiąc. Zadanie zrealizowała specjalistyczna firma, która ma na swoim koncie m.in. prace na zamku w Malborku czy w Pałacu pod Blachą przy Zamku Królewskim.

– Dzięki temu ustabilizowaliśmy stan zamku i nie grozi mu zawalenie – oznajmia dyrektor. – W tym roku chciałbym pokryć wieżę gotycką dachówką i znaleźć pieniądze na dalsze projekty budowlane. Planujemy też zrekonstruować podłogę w Sali Rycerskiej. Trzeba zmienić instalacje: elektryczną, wodną, kanalizacyjną oraz tynki. A to i tak nie wszystko – dodaje.


3 PYTANIA

Roman Postek, dyrektor Muzeum Zbrojowni na Zamku w Liwie

Czy to pierwszy taki remont?

Zamek był częściowo odbudowany na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, niestety z naruszeniem zasad sztuki budowlanej. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Część zespołu architektonicznego – dobudowany w XVIII w. do wieży dwór barokowy – zaczęła zapadać się w głąb wzgórza. To spowodowało odłamywanie się jego ściany frontowej i spękania. Kolejne remonty polegały jedynie na zatykaniu coraz szerszych szczelin.

Są plany nie tylko odrestaurowania, ale też rozbudowy zamku?

Kilka dni temu byłem w Warszawie na wystawie prac studentów architektury, które ukazywały rozwojową wizję zamku jako obiektu nie tylko muzealnego, ale też miejsca spotkań kulturalnych, biznesowych oraz imprez masowych. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować ten projekt.

Jak pan widzi przyszłość Zamku w Liwie?

Jesteśmy wizytówką regionu. Liw to jedyny zamek pomiędzy Mazurami a Lublinem na wschód od Warszawy. Jeśli myślimy poważnie o rozwoju turystyki na tym terenie, musimy myśleć też o kondycji zabytków. Istnieje strategia rozwoju i zamek w Liwie jest jednym z jej głównym punktów. Nie mamy więc odwrotu – musimy remontować.

Edyta Daniluk