Komentarze
Jak żyć?

Jak żyć?

Ostatnie dni roku liturgicznego i odczytywane w nich fragmenty Ewangelii sprzyjają refleksji i zadawaniu pytań o sens życia. Pytaniom tym sprzyja również listopadowa aura: krótkie, zazwyczaj pogodowo dość ponure dni, długie wieczory i noce.

Dni wypełnione pracą i codziennymi troskami. Pytania, jak żyć, czasem dezorientacja i zagubienie wobec procesów zachodzących w świecie, wobec informacji o pogłębiającym się kryzysie ekonomicznym i społecznych protestach. To wszystko sprawia, że mamy prawo czuć się zdezorientowani i zagubieni. W tym wszystkim szukamy jakiegoś stałego punktu oparcia; czegoś lub kogoś, kto sprawi, że troski i lęki ucichną, że będziemy mogli prowadzić „życie ciche i spokojne na chwałę Boga Ojca Wszechmogącego”, jak o to modlimy się w czasie wielkopiątkowej liturgii.

Sytuacja jest skomplikowana o tyle, że jest wiele osób i instytucji, które twierdzą, że mają jedyną i niezawodną receptę na rozwiązanie naszych problemów. Dzisiejszy świat przypomina wręcz jakieś gigantyczne targowisko idei, rozwiązań, systemów ekonomicznych i politycznych oraz pomysłów na życie. Obiecywacze cudów wszelkiej maści mamią nas, że jeśli tylko postawimy na nich; że jeśli tylko im zaufamy, będziemy szczęśliwi.

Mimo tego pozornego skomplikowania, sytuacja jest też jednak dość prosta. Wystarczy, że wsłuchamy się w odczytywane w tych dnia w kościołach słowa Ewangelii. Czy nie mamy wrażenia, że Jezus mówi dokładnie o naszych, obecnych czasach? Fałszywi Mesjasze, kataklizmy, wojny, głód, trzęsienia ziemi? Czy nie wydaje nam się, czytając Ewangelię, jakbyśmy czytali relację z wczorajszego wydania telewizyjnych wiadomości? O czym to świadczy? Czy o tym, że lada dzień nadejdzie już koniec świata? Że żyjemy na krawędzi czasów ostatecznych? Że tylko patrzeć, jak nadejdzie dzień ponownego przyjścia Chrystusa?

Odpowiedź, wbrew pozorom, nie jest tak oczywista. Tak naprawdę – gdy popatrzymy na losy ludzkości w perspektywie historii – czy były jakieś czasy, o których nie można było powiedzieć, że są trudne? Czy był w historii czas bez wojen; czas, gdy nie było ludzi cierpiących głód, choroby, nędzę? Właściwie w każdych czasach zło było obecne w dziejach i w każdych czasach ludzie zadawali sobie pytanie, czy to już nie jest ta chwila w dziejach ludzkości, która bezpośrednio poprzedza Sąd Ostateczny… Dość przypomnieć choćby powracające jak bumerang kolejne „pewne” przepowiednie daty końca świata, podawane przez Świadków Jehowy czy też samozwańczych proroków.

Co zatem mamy robić w tej sytuacji? Jak żyć?

Odpowiedzią na te pytania jest Chrystus. Chrystus, rozumiany nie jako idea, ale Jezus Chrystus – jedyny Pan i Władca, Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek. Chrystus, który do każdego z nas przychodzi ze swoją miłością i który ma wobec naszego życia swój plan. Chrystus, do którego należy ostateczne zwycięstwo. Dlaczego zatem zło? Dlaczego cierpienie? Zwróćmy uwagę na jedną rzecz: Chrystus objawił swoją moc i chwałę nie przez to, że pogromił swoich prześladowców, że uniknął krzyża czy też widowiskowo i spektakularnie z tego krzyża zszedł, zamykając usta szydercom. Chrystus pozwolił się przybić do krzyża i na nim umarł, ale później zmartwychwstał. Tajemnica cierpliwości Boga wobec zła jest trudna do ogarnięcia, ale dzieje świata pokazują, że Bóg – choć czasami dopuszcza zło – z tego zła zawsze potrafi wyprowadzić jeszcze większe dobro. Dlatego dla nas, którzy chcemy uważać się za Jego przyjaciół, nie ma innej drogi jak zaufanie Jemu. „Osiemdziesiąt sześć lat służę Chrystusowi i nigdy nic złego mi nie uczynił” – mówił przed śmiercią męczennik pierwszych wieków chrześcijaństwa, św. bp Polikarp. Odpowiedź na pytanie „Jak żyć?” i „Jaki jest sens życia?” sprowadza się do tych słów: zaufanie Jezusowi Chrystusowi i codziennie pogłębiana, bliska, autentyczna relacja z Nim przez wiarę, nadzieję i miłość.

Ks. Andrzej Adamski