Komentarze
Jeden dzień życia stadionu

Jeden dzień życia stadionu

Czy doświadczyli Państwo kiedykolwiek tego, że jedno zjawisko oglądane z perspektywy dwóch osób może wyglądać zupełnie inaczej? Ostatnio takie wrażenie można było odnieść, oglądając relacje z tournee po Polsce dawniej znanego piłkarza, a dziś prezydenta UEFA.
Michel Platini przyleciał do naszego kraju, aby naocznie sprawdzić, jak wyglądają przygotowania do mistrzostw w piłce nożnej w 2012 r. W programie objazdowej wycieczki znalazły się Gdańsk, Poznań i Wrocław.

Jeszcze przed wizytą jeden z przedstawicieli władz miasta, które znalazło się na trasie przejazdu, przyznał z rozbrajającą szczerością, że malowania trawników nie będzie. Takie wyznanie sugerowałoby, że szef UEFA zobaczy, jak naprawdę sprawy się mają. Nic bardziej mylnego. W wypowiedziach podsumowujących wizytę na potęgę mnożył wyrażenia: „profesjonalne”, „jest OK” i „wszystko idzie zgodnie z planem”. Sceptycy, a można by nawet rzec: realiści, słysząc te słowa, przecierali oczy ze zdziwienia.

Skąd więc wziął się taki dysonans między tym, co zobaczył Platini, a wiedzą na temat przygotowań do mistrzostw przeciętnego Polaka? Odpowiedzi należy się doszukiwać w sposobie prezentacji sukcesów zbliżających nas do Euro, planie wycieczki i przewodnikach po naszej krainie towarzyszących szefowi UEFA. Platini jeden z budowanych stadionów obejrzał, nie wychodząc z samochodu, a resztę dzięki multimedialnej wizualizacji. Wirtualne były też lotniska, które są w „przygotowaniu”. Nic więc dziwnego, że prezydentowi UEFA, niczym dziecku w sklepie z zabawkami, wszystko się podobało.

W Poznaniu dzięki oprowadzającym, czyli prezydentowi miasta i szefowi Polskiego Związku Piłki Nożnej, udało mu się zobaczyć „trochę” miasta. To „trochę” jest również kluczem do rozwiązania zagadki nieznikającego uśmiechu prezydenta piłkarskiej federacji. Przewodnicy nie spuszczali z Platiniego oczu i pilnowali, aby chodził tylko wyznaczonymi przez nich alejkami. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby jednak były piłkarz poszedł uliczkę dalej.

Podsumowując: szef UEFA zobaczył tylko to, co miał zobaczyć. Takie koloryzowanie rzeczywistości ma już swoją długą tradycję. I nie trzeba sięgać do strasznie zamierzchłych czasów. Mnie przypomniała się wizyta Andrzeja Leppera, sprawującego w owym czasie funkcję ministra rolnictwa. Lepper, poirytowany głosami rolników, którzy narzekali na przewlekłość przyjmowania wniosków o unijne dopłaty, postanowił sprawdzić, jak to wygląda naprawdę. Jednak wizytując odpowiedzialne placówki, nie zauważył żadnych kolejek, więc zdziwił się wcześniejszą nerwowością rolników. Jak się później okazało, na dzień wizyty podwojono liczbę osób przyjmujących dokumenty, neutralizując tym samym interesantów.

Warto byłoby więc, żeby Platini wirtualne stadiony pooglądał sobie w rzeczywistości. I by nie okazało się, że szybciej niż władze PZPN przetną wstęgę na jednym ze stadionów, zostaniemy potęgą w dziedzinie animacji. Poziom postępów w rozwoju infrastruktury guru piłkarskiego światka powinien natomiast obejrzeć, rozwijając niebotyczne prędkości na naszych autostradach. Albo najlepiej niech wybierze się w krajoznawczą podróż koleją i odwiedzi dworce przypominające skanseny. Oczywiście incognito. Ciekawe, jakie wtedy miałby zdanie o naszych przygotowaniach.

Jedyna nowinka z wizyty Platiniego jest taka, że rola „sierotki”, czyli losującego zestaw grup eliminacyjnych poprzez wyciąganie kulek z nazwami zespołów, przypadnie prawdopodobnie Lechowi Wałęsie. Już pojawili się złośliwcy komentujący, że w końcu odpowiednia osoba znalazła się na odpowiednim miejscu.

Kinga Ochnio