Jeden wiek wcześniej
Prawie jak w telewizji, jednak setki tysięcy osób w ostatnich 9 latach doświadczało „Magii lat dwudziestych” na własnej skórze. Na czas poprzednich edycji miasto zmieniało się nie do poznania. Przed domami były ustawiane wielkie fotografie, by spacerując każdy mógł poczuć się jak społeczność okresu międzywojennego. Do obsługi tak dużego przedsięwzięcia nie brakuje ochotników z całej Włodawy, którzy przebierają się w stroje z epoki, nawet dzieci bawią się zabawkami z początku XX w. Ostatnio między straganami z pańską skórką a obwarzankami przygrywał kataryniarz.
Od 12 do 14 września we Włodawie odbywać się będzie Festiwal Trzech Kultur, który ma już 10 lat. Tym razem pod hasłem: „Świętujmy i bawmy się razem” będziemy mogli przeżyć występy m.in. zespołu „Gwircman”, „Kroke”, duetu Ewa Śliwkiewicz-Cisak i Jakub Niedoborek, recital Justyny Steczkowskiej oraz koncerty chórów: „Poznańskie Słowiki”, „Paulini ze Skałki” czy „Fletnia Pana”. Warsztaty teatralne poprowadzą Jan Machulski i Laura Łącz. A to tylko część atrakcji, których możemy się spodziewać. Wiele szczegółów okryto tajemnicą, by tym, którzy przyjadą, zrobić miłą niespodziankę.
Niepowtarzalny festiwal
Pytamy Małgorzatę Podlewska-Bem, starszego kustosza Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego
Jest sporo tak wielokulturowych miast jak Włodawa. Skąd pomysł i realizacja festiwalu właśnie tutaj?
To narzucało się samo. 10 lat temu napisaliśmy program, a potem przekonaliśmy mieszkańców, że trzeba pamiętać o ludziach, którzy tworzyli historię Włodawy i że będzie to wspaniała edukacja dla młodych mieszkańców. Z roku na rok coraz bardziej rozszerzaliśmy ofertę – udało się zorganizować nie tylko koncerty, ale i imprezy towarzyszące, warsztaty dla młodzieży czy konferencje naukowe. Ludzie mieli się bawić, ale także uczyć, więc potraktowaliśmy to przedsięwzięcie naukowo. Ten czynnik edukacyjny był od początku bardzo ważny.
Dlaczego Pani zdaniem warto przyjechać na Festiwal Trzech Kultur?
Bo to niepowtarzalny festiwal! Jest autentyczny, małomiasteczkowy i nie jest komercyjny. Był pierwszym wielokulturowym festiwalem w Polsce. Następnie się pojawiło mnóstwo innych, choćby w Łodzi. Ale tamten jest typowo komercyjny, o czym świadczą koncerty bardzo wielkich ludzi z całego świata ściąganych za wielkie pieniądze, bo i sponsorzy są zacni. FTK jest dużo skromniejszy ale autentyczny przez to, że odbywa się w zachowanych pięknych świątyniach. Jest duża różnica między słuchaniem kantora w synagodze a słuchaniem go na ulicy czy deptaku na Piotrkowskiej. Poza tym, ludzi ciągnie do takiej autentyczności. Myślę, że Włodawa w czasie Festiwalu wysnuwa własną, przyjazną atmosferę. Wpływa na to przede wszystkim nasza gościnność – ludzie z pogranicza są bardzo gościnni i otwarci.
Festiwal nigdy nie odbywa się w tym samym terminie. Dlaczego?
Ponieważ to jest ciekawsze! Każda edycja ma inna myśl przewodnią. Jednego roku to były anioły, śmierć, a innego, kiedy FTK miał miejsce się w grudniu (chcieliśmy połączyć święto Chanuki ze świętami Bożego Narodzenia) – narodziny. Zawsze podkreślamy, że Festiwal odbywa się jesienią – nie ma znaczenia, czy wczesną, czy późną.
Teraz zdecydowaliśmy się na wrzesień. To piękny miesiąc, m.in. dlatego, że kończy się rok żydowski. W lecie jest wiele imprez i propozycji, dlatego wybraliśmy czas, kiedy jest już trochę mniej tego wszystkiego, spokojniej. Nad jeziorem jest jednak ciągle dużo turystów, mogą przyjechać i się zapoznać z naszą ofertą. Mamy również wielu gości z całej Polski i całego świata.
Michał Matlangiewicz