Kościół

Jednego serca i ducha

Gdzie dwaj, albo trzej zebrani są w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,19) - mówił Jezus do swoich apostołów.

Tymi słowami zachęca także i nas do wspólnej modlitwy. Ona ma sens i wielką wartość w Jego oczach. Ktoś powiedział bardzo mądrze, że do nieba nie idzie się w pojedynkę, ale wspólnie z bliźnimi. Nie jesteśmy samotnymi wyspami. Żyjemy wśród ludzi, których z woli Boga mamy kochać i szanować. Ta miłość ma się objawiać m.in. w umiejętności bycia z innymi. Skoro umiemy wspólnie pracować, pomagać innym, bawić się i odpoczywać, to dlaczego mamy też wspólnie się nie modlić? Mówią: „w grupie siła”.

I jest w tym jakaś prawda – także na polu duchowym. Pamiętam, jak na jakichś rekolekcjach kapłan przyniósł drobny patyczek. Mówił, że to obraz człowieka, który – kiedy jest sam – bywa narażony na złamanie z powodu różnych życiowych doświadczeń. Potem wziął w ręce całą wiązkę podobnych patyczków. Przekonywał, że nie da się ich tak łatwo złamać. Na tym przykładzie pokazywał, że wspólnota ludzi, których łączy jakiś cel i wartości, jest ogromnym dobrem.

Popatrzmy dziś nieco z boku na większe i mniejsze grupy ludzi gromadzących się na Mszy św., adoracji, czy nabożeństwach albo na wspólnej modlitwie w domu czy w innej przestrzeni. Czy to potrzebne? Nie lepiej pomodlić się samemu i na swój sposób?

 

Doświadczenie żywej obecności Pana

Modlitwa indywidualna jest konieczna, ale stanowi tylko jedno skrzydło, na którym wzlatujemy ku Bogu. Potrzebujemy też wspólnej modlitwy. Gdy gromadzimy się przed Bogiem, doświadczamy, że jesteśmy żywym Kościołem i jedną rodziną, że jesteśmy siostrami i braćmi w Panu, którzy są za siebie odpowiedzialni. Modlitwa wspólnotowa ma swoją dynamikę i porządek. Łatwiej w nią wejść, bo ma znany nam rytm. ...

Agnieszka Wawryniuk

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł