Jedno z najtrudniejszych pytań Jezusa
Słysząc Jego słowa, zdumiewają się mądrością Pana, a widząc liczne cuda, których dokonuje, stają się uczestnikami i świadkami tych niezwykłych wydarzeń i otrzymują naoczne potwierdzenie Jego boskości. Początek dziewiątego rozdziału Łukaszowej Ewangelii, z którego pochodzi dzisiejszy fragment, opowiada, że apostołowie zostają posłani przez Jezusa, by głosić Dobrą Nowinę. Powracają pełni zadowolenia i jednocześnie zdumieni mocą, dzięki której mogą uzdrawiać chorych i wypędzać złe duchy. Następnie Jezus pozwala im doświadczyć cudu nakarmienia na pustyni pięciu tysięcy osób. Wszystko wydaje się być niekończącym się pasmem sukcesów: Jezus u szczytu sławy, apostołowie w euforii, uczniowie usatysfakcjonowani.
W tym szczególnym momencie, po modlitwie na osobności – niczym w Getsemani przed śmiercią – Jezus stawia im jedno z najważniejszych, a jednocześnie najtrudniejszych pytań: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Łatwiej było im odpowiedzieć na pytanie o opinię innych ludzi, trudniej, gdy wymaga to ich osobistego zaangażowania.
To pytanie Ewangelia stawia również nam w XXI w. My także jesteśmy z Jezusem pewien czas: kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Na różne sposoby poznajemy Go, doświadczamy Jego miłości, mocy i pomocy, nazywamy się uczniami Chrystusa. Jezus, oczekując od nas odpowiedzi w naszym codziennym życiu, w naszych relacjach: w domu, w pracy, w szkole, również posyła do współczesnego świata jako swoich świadków.
Po wyznaniu Piotra potwierdzającym boskość i mesjańskie posłannictwo Jezusa Mistrz z Nazaretu objawia swoją misję i zaczyna mówić o cierpieniu. Wydaje się, że uczniom przerazili się słowami Jezusa. Tak bardzo skoncentrowali się na Jego cierpieniu, odrzuceniu i śmierci, których w żaden sposób nie akceptowali, że nie dosłyszeli ostatniej, najważniejszej (!) frazy wypowiedzi Mistrza: „a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Czyż nie jesteśmy podobni do apostołów, kiedy przerażamy się wyzwaniami i trudem z nimi związanym i tracimy z oczy nadzieję na pomoc Boga? Jezus odkrywa krzyż i cierpienie jako drogę do pełni życia. Wybór Jezusa Chrystusa i pójście za Nim nie jest ostatecznie wyborem krzyża i cierpienia, ale przede wszystkim wyborem życia.
Mariusz Świder