Jedyna taka historia
Trailer można już obejrzeć na YouTube. Pokazano w nim m.in. fragmenty bitwy pod Smoleńskiem, scenę wykradnięcia obrazu i ucieczkę z Watykanu. Zwiastun rzeczywiście zachęca do obejrzenia całego filmu. Próżno w nim szukać aktorów znanych z pierwszych stron gazet. Walorami produkcji z pewnością będą kostiumy, sceny batalistyczne i wartko opowiedziana historia największej kradzieży w historii Watykanu.
Na spotkanie z mieszkańcami miasta, które odbyło się 11 listopada, przybyli reżyser Przemysław Hauser i odtwórca głównej roli Jarosław Struczyński. W prezentacji wziął również udział senator Grzegorz Bierecki. Założona przez niego Fundacja „Kocham Podlasie” jest głównym sponsorem filmu. Osoby, które obejrzały zwiastun, były zachwycone. Powtarzały, że w głębi serca marzyły o tym, by ktoś stworzył film o historii wizerunku Matki Bożej Kodeńskiej. W stronę senatora i filmowców popłynęło wiele serdecznych podziękowań i gratulacji.
Zaproszenie na premierę
Reżyser podkreślał, że film nie będzie dosłowną ekranizacją książki Zofii Kossak- Szczuckiej. Jej powieść posłużyła jedynie za kanwę scenariusza. Twórcy wpletli do produkcji wątki, których w książce nie ma. Obecnie zrealizowano już około 40% zaplanowanych zdjęć. Kręcono je w Kodniu i na zamku w Gniewie. Pozostałe ujęcia mają być tworzone w Białej Podlaskiej, Warszawie, Wilanowie i Watykanie.
– Pokażemy realia, w których żył książę Mikołaj Sapieha. Przypomnimy zwycięską bitwę pod Smoleńskiem, w której brał udział. Sapieha był dzielnym żołnierzem, zjechał też pół Europy, co później pomogło mu w ucieczce z Watykanu. Droga z Rzymu do Kodnia trwała ponad siedem miesięcy. Cały film będzie bardzo dynamiczny, zrobiony z dużym rozmachem i pieczołowitością, jeśli chodzi o detale. Z tą produkcją chcemy trafić także do ludzi młodych. Pragniemy pokazać, że XVII-wieczna Rzeczypospolita była potęgą. Już po zwiastunie widać, że Południowe Podlasie nie będzie miało się czego wstydzić. Z ostateczną oceną poczekajmy jednak do września przyszłego roku. Obiecujemy, że premiera odbędzie się właśnie na Podlasiu. Zobaczycie ten film jako pierwsi – deklarował P. Hauser.
Niepobożny Sapieha
Twórcy jednogłośnie przyznają, że historia opisana przez Z. Kossak-Szczucką jest gotowym materiałem na dobry film. Wspominają, że ich „Błogosławiona wina” najpierw miała być fabularyzowanym dokumentem, ale plany uległy zmianie. – Temat wizerunku Matki Bożej Kodeńskiej ciągle się rozwija. Wystarczy zajrzeć do tutejszej księgi łask. Gdy przeglądałem wpisy, po plecach przebiegały mi ciarki. Teraz to dla mnie obojętne, czy historia obrazu jest legendą, czy faktem. Tu liczy się sam wizerunek i jego znaczenie dla Polaków – twierdzi reżyser.
P. Hauser zwraca uwagę na dwie rzeczy. Film będzie klamrą, która połączy XVII-wieczną Rzeczpospolitą i Polskę z lat 1945-46. W produkcji pojawi się bowiem motyw żołnierzy wyklętych. Ważną kwestią jest też historia przemiany księcia Sapiehy. Magnat nosił przydomek Pius – czyli pobożny, ale daleko mu było do autentycznej wiary, o czym świadczy chociażby to, w jaki sposób potraktował papieskiego zakrystiana. Sapieha nawrócił się dopiero wtedy, gdy został ekskomunikowany.
Rozsławi Podlasie?
Senator G. Bierecki wyznał, że film będzie dobrym sposobem na promocję Podlasia.
– Chciałbym, aby tutejsi mieszkańcy po obejrzeniu filmu podnieśli głowy i byli dumni, że tu żyją. Chcę, by ci, którzy zobaczą tą historię, zechcieli do nas przyjechać i poznać to wspaniałe miejsce – mówił senator
J. Struczyński, odtwórca roli Mikołaja Sapiehy, na co dzień pełni funkcję kasztelana zamku w Gniewie. Jest też pasjonatem polskiej husarii. Często bierze udział w rekonstrukcjach historycznych. Na spotkaniu z bialczanami przyznał, iż na planie miał problemy z nauką tekstu. O wiele łatwiej było mu grać w scenach batalistycznych i podczas zdjęć pokazujących go jako jeźdźca.
– Pierwszy raz występuję jako aktor. Wcześniej uczestniczyłem w kilku produkcjach filmowych, ale pracowałem bardziej jako statysta. Jestem porucznikiem chorągwi husarskiej i mam bogate doświadczenie w tej dziedzinie. Rola księcia Sapiehy to dla mnie ogromne wyzwanie. Ciągle jestem zaskoczony decyzją reżysera, który wybrał mnie – amatora do udziału w tym dziele. Znana twarz byłaby z pewnością bardziej przyciągająca, ale zamysł Opatrzności był chyba inny – stwierdził z uśmiechem J. Struczyński.
Wiadomo już, że filmem zainteresowała się Telewizja Polska. Produkcja ma trafić również do stacji zagranicznych. Wszyscy, zarówno podlasiacy, jak i filmowcy są zgodni – historia obrazu MB Kodeńskiej jest ze wszech miar warta obejrzenia.
Agnieszka Wawryniuk