Jesienny przegląd garderoby
Nadciągająca zima sprawia, że - tak jak na wiosnę - również i teraz dokonujemy przeglądu garderoby. Kiedyś związane było to z praktycznym wymiarem, bo w końcu warto wcześniej wiedzieć, czy posiada się odpowiednie zabezpieczenie przed chłodami. Dzisiaj raczej związane jest to z modą, a wielcy i mali projektanci mają zwyczaj przedstawiać swoje kolekcje, wiążąc je podświadomie z przesileniami astronomicznymi. Poczłapałem więc i ja do własnej szafy, by nie być zaskoczonym, gdy temperatura zacznie spadać, nieważne czy gwałtownie, czy też powolnie i ewolucyjnie. Dokonując przeglądu garderoby, dowiedziałem się, że w dzisiejszym świecie powinienem wziąć pod uwagę nie tylko walory estetyczne czy praktyczne.
Jak okazało się, są jeszcze inne wymogi, które należy postawić na pierwszym miejscu.
Rasizm w kolorkach
Powodem mojej konstatacji była decyzja jednej z federacji piłkarskich na antypodach, która postanowiła zmienić nazwę narodowej jedenastki, gdyż stwierdzenie „All withes” ma stanowić element ciemiężenia ludności kolorowej i być rasistowskim przejawem supremacji białych nad kolorowymi. Okazuje się więc, że kolor koszulek, w jakich grają piłkarze, ma także wymiar polityczno-społeczny. Można byłoby nad tym przejść do porządku dziennego, gdyby nie fakt, że ten sposób myślenia coraz bardziej się upowszechnia. Weźmy pod uwagę pewną firmę produkującą proszki do prania, która z dnia na dzień potrafiła zmienić nazwę swojego produktu z górskiej bieli na górską świeżość. Zagwozdka jest tym większa, że gdy weźmie się pod uwagę tzw. światło białe, to wówczas okaże się, że jest ono mieszaniną wielu barw, które rozpoznajemy, gdy załamuje się ono np. w pryzmacie. Zjawisko to znane jest od czasów Newtona. Owszem, i tego naukowca można uznać za rasistę, bo w końcu mężczyzna żyjący w czasach niezwykłej supremacji Kościoła w jasełkowych figurkach najgłupiej przedstawiał króla Baltazara, przypisując mu czarny kolor skóry. Jednakże i to tłumaczenie upada, ponieważ zjawisko rozszczepialności widma światła białego występuje niezależnie od koloru skóry osoby je prezentującej. Jedno jest pewne: iż ten przykład jasno pokazuje, że biel nie jest rasistowska, ale nadzwyczaj inkluzywna, ponieważ łączy w sobie wszystkie kolory. Jest wręcz jednością barw. Powie ktoś, że całość tego rozumowania jest idiotyczna. Tak, ale równie durnowate jest oskarżanie białych koszulek piłkarskich o szerzenie rasizmu. Aż strach pomyśleć, co nastąpi dalej. Likwidacja białych koszul, bo też rasistowskie? Nie będzie można używać białych serwetek? A co z bielizną, której nazwa pochodzi od koloru białego? Czy okaże się, że wyrazem jedności z „ciemiężonymi mniejszościami kolorowymi” będzie noszenie ubrudzonej białej garderoby? W tym ostatnim przypadku lękiem napawa chociażby brud na bieliźnie. Głupocie wszystko można zarzucić, ale jedno o niej powiedzieć należy: wydaje się nie mieć granic.
Najniebezpieczniejsza pora roku
W kontekście jednak przeglądu garderoby okazuje się, że Wyspiański mylił się, nazywając listopadowe dni najbardziej niebezpieczną porą. Otóż najbardziej niebezpieczna w kontekście rasizmu jawi się zima. No bo jak pomalować w kolorki białe stoki górskie? Jak inaczej nazwać to, co do tej pory określaliśmy mianem „białego szaleństwa”? A co ze szlagierem „White Christmas”? Czy wojownicy antyrasistowscy będą przemalowywać stawiane przez dzieciaki bałwanki? A może zastosować środki chemiczne, by padający śnieg nie miał straszliwego białego koloru? Czy w ramach walki z rasizmem znieść ochronę białych niedźwiedzi, o ile nie podejmą się one trudu farbowania sierści, a całą Antarktydę i Grenlandię przemalować na kolorki? Postawić przed ogólnoludzkim trybunałem zjawisko mrozu, ponieważ maluje okna w białe wzorki? Tyle pytań i tyle „lęków”. Najlepiej chyba byłoby na wzór pewnych zwierząt zagrzebać się w liście i – przesypiając – przeczekać tę jakże niebezpieczną porę roku. Szaleństwo bowiem może wymagać ode mnie nie tylko klękania na wzór piłkarzy czy też podnoszenia ręki ze ściśniętą pięścią, co przypomina gest powitalny pewnego totalitaryzmu. W jego imię może dojść do tego, że będę musiał poddawać reedukacji całą porę roku. A tego jakoś nie chce mi się robić.
Trudności z powagą
Zdaję sobie sprawę, że powyższe uwagi brzmią dziwacznie. I przyznaję się, że ich idiotyzm jest przeze mnie zamierzony. Obserwując bowiem to, co wciskane jest w mózgi dzisiejszych ludzi, dostaję mdłości. Zerowy wymiar logiki i skupisko najgłupszych pomysłów cechuje dominujący dzisiaj nurt „myślowy” w kulturze światowej. Gdy idzie o tzw. rasizm, to przestaliśmy jakoś myśleć i nie mamy odwagi nawet zadać najmniejszego pytania o uzasadnienie tych czy innych twierdzeń. Wydaje się wynikać to nie tylko z mody lub dominującej narracji medialnej.
Opublikowano niedawno badania naukowe, zgodnie z którymi okazało się, że w krajach rozwiniętych współczynnik ilorazu inteligencji się obniża. Można oczywiście kwestionować metodologię tychże badań lub uogólnione wnioski ostateczne. Ale wydaje się być w tym jakaś prawda. Największą bronią człowieka nie tylko wobec własnych pobratymców, ale przede wszystkim wobec sił przyrody, jest jego intelekt. Ta broń wypada jednak z jego rąk wówczas, gdy udowodni się jemu, że nie potrzebuje już bronić się przed niczym, ponieważ wokoło jest bezpiecznie. Każdy wojownik odkłada wówczas broń do lamusa. I tak właśnie dzieje się z nami: przekonani, iż nic nam nie zagraża, przestajemy myśleć i płyniemy z prądem. A wtedy zrobić z nami można już wszystko, bo siłą napędową będzie nasz entuzjazm dla każdej głupoty. Tylko jeśli przestaniemy myśleć, wówczas zamiast ciepłej odzieży w bikini wyjdziemy na zimową ulicę. Więc może jednak wrócę do szafy i dokładnie dokonam przeglądu ubrań przed nadchodzącym jesiennym przesileniem.
Ks. Jacek Świątek