Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Jest radość!

Mówił z serca do serca, niezależnie, czy była to ambona, konfesjonał, radiowe studio czy zwykła rozmowa. Zawsze uśmiechnięty i otwarty na wolę Bożą, powtarzał: „Jest radość!”, „Normalnie coś pięknego!”. Słowa te wielu z pewnością kojarzy ze zmarłym przed rokiem ks. Krzysztofem Skwierczyńskim. Kapłanem, który zostawił trwały ślad w sercach ludzi.

Ojciec duchowny Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej, diecezjalny referent ds. formacji kapłańskiej, znany i ceniony spowiednik oraz rekolekcjonista - ks. kan. K. Skwierczyński zmarł w niedzielę 11 lipca 2021 r. Odszedł nagle, głosząc homilię podczas Mszy św. w parafii Bożego Ciała w Siedlcach. Jego niespodziewana śmierć poruszyła księży, kleryków, których był wychowawcą, a także zwykłych ludzi, bo ks. Krzysztof zawsze był blisko nich - jako kapłan, duchowy kierownik, przyjaciel, duszpasterz młodzieży. Został zapamiętany jako ksiądz, który realnie dzielił się swoim doświadczeniem Boga.

„Nic nie wziął ze sobą na tę drogę – ani torby, ani trzosa. Odszedł, głosząc Jezusa Chrystusa” – napisał na facebooku bp Grzegorz Suchodolski, informując o śmierci ks. K. Skwierczyńskiego. Słowa z Ewangelii św. Marka, w której Jezus wskazuje m.in., jaki styl ma wyróżniać Jego uczniów, to idealny obraz kapłaństwa i życia ks. Krzysztofa, które cechowały pokój, prostota, wewnętrzna wolność. Bez wątpienia wiedział, Komu służy i dokąd zmierza.

– Był kapłanem z powołania. Jego charyzmatem stało się służenie w rozmowach indywidualnych i spowiedziach. To właśnie jego ludzie szukali jako spowiednika i kierownika duchowego – wspomina bp G. Suchodolski. – Ks. Krzysztof nie był typem pracującego na etacie kapłana urzędnika, ale prawdziwym przewodnikiem duchowym. Miał swoje miejsca, m.in. w kaplicy akademickiej przy ul. Brzeskiej, i tych, którzy do niego przychodzili – podkreśla. Zwraca uwagę, iż ks. Krzysztof nie bał się prowadzić różnych wspólnot, grup, wyjeżdżać na pielgrzymki czy wypoczynek ze studentami i alumnami. – Był w tym wszystkim bardzo naturalny, co też przyciągało do niego ludzi. Dlatego dzisiaj, kiedy tak wiele osób ma pogmatwane życiorysy duchowe, takich kapłanów nam trzeba – zauważa bp Suchodolski. – Niestety, ks. Krzysztofa już nie ma. Trudno powiedzieć, że mamy żal do Pana Boga, iż go zabrał. Myślę, że ks. Skwierczyński po prostu wyczerpał limit rozmów i spowiedzi. Nam, duchownym, niełatwo go dogonić. Mieliśmy kapłana wielkiego formatu – podsumowuje bp Grzegorz.

 

Nie szukając poklasku, robił swoje

Przez blisko 25 lat ks. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł