Historia
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Jest siew, będzie plon

Rozmowa z Robertem Sikorskim , kierownikiem działu historii uprawy roślin i hodowli zwierząt Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu.

Decyzję o terminie siewu nieraz podejmowano na podstawie obserwacji plonowania innych roślin o krótszym okresie wzrostu np., gryki. Jeśli gryka posiana wcześnie na wiosnę dała dobry plon, to zakładano, że wcześniejszy termin siewu żyta też da dobry rezultat. Prace przygotowawcze zaczynano zwykle około połowy sierpnia, po zakończeniu żniw: robiono tzw. podorywkę, następnie orano i bronowano pole. Po orce ziemia musiała się uleżeć przed siewem, co trwało zwykle dwa tygodnie. Najwcześniejszy termin siewu żyta przypadał na św. Bartłomieja 24 sierpnia, o czym mówi przysłowie: „na św. Bartłomieja otwiera się siew i knieja”. W pismach ks. Jana Krzysztofa Kluka znajdujemy zalecenia, by siać żyto i pszenicę między 10 a 20 września, czyli po święcie Matki Bożej Siewnej. Pszenicę siano później niż żyto.

Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przypadające 8 września, w okresie siewu zbóż ozimych, który niejakowyznacza rozpoczęcie sezonu prac polowych, na wsi obchodzono jako święto Matki Bożej Siewnej – do dzisiaj zresztą bardziej znane jest pod tą nazwą. Dlaczego moment siewu jest w tradycji ludowej tak ważny?

Ponieważ nasze rolnictwo opierało się na uprawie zbóż, siew – podstawowa czynność przygotowawcza do uzyskania plonów – zawsze decydował o dostępności pożywienia. Ze względu na warunki klimatyczne czy jakość ziemi w północno-wschodniej części Polski najwięcej starań przykładano do siewu żyta, sianego u nas głównie jako zboże ozime.

Z „technicznego” punktu widzenia sianie to czynność bardzo prosta, tyle że wymagało dużego doświadczenia. Obwarowana też była sporym bagażem zwyczajów, działań magicznych, które miały zapewnić plon,o czym opowiedzieć mogliby etnografowie. Tradycja zanikła, jednak jej reminescencje zachowały się w niektórych gospodarstwach do dzisiaj, gdy do siewnika gospodarze wrzucają garść poświęconego na Matkę Bożą Zielną ziarna, wykruszonego z kłosów zbóż w równiance.

 

Przysłowie mówi, że „kto skończył siew, może spać do żniw”. A w jaki sposób określano sam termin siewu?

Wyznaczały go tradycja, ale i warunki pogodowe w danym roku. Decyzję o terminie siewu nieraz podejmowano na podstawie obserwacji plonowania innych roślin o krótszym okresie wzrostu np., gryki. Jeśli gryka posiana wcześnie na wiosnę dała dobry plon, to zakładano, że wcześniejszy termin siewu żyta też da dobry rezultat. Prace przygotowawcze zaczynano zwykle około połowy sierpnia, po zakończeniu żniw: robiono tzw. podorywkę, następnie orano i bronowano pole. Po orce ziemia musiała się uleżeć przed siewem, co trwało zwykle dwa tygodnie. Najwcześniejszy termin siewu żyta przypadał na św. Bartłomieja 24 sierpnia, o czym mówi przysłowie: „na św. Bartłomieja otwiera się siew i knieja”. W pismach ks. Jana Krzysztofa Kluka znajdujemy zalecenia, by siać żyto i pszenicę między 10 a 20 września, czyli po święcie Matki Bożej Siewnej. Pszenicę siano później niż żyto.

 

Można powiedzieć, że siew był swego rodzaju sztuką?

Zazwyczaj pierwszy do siewu we wsi stawał zamożny i poważany gospodarz, osoba o największym doświadczeniu. Ziarno najczęściej nabierał do płachty, którą szyto z białego płótna i miała ona też specjalne ucho do założenia na szyję. Idąc równym krokiem, sięgał po ziarno jedną ręką, drugą trzymał płachtę. Nieco rzadziej siewca zboże miał w tzw. siwiejce, czyli płaskim plecionym koszu zawieszonym na szyi. Przy zasiewie ręcznym trzeba było uważać, by pole pokryć ziarnem równomiernie. Siewca musiał mieć wyćwiczoną rękę, wziąć za każdym razem właściwą ilość ziarna i odpowiednio rozrzucić je w promieniu ok. 3 metrów. Niekiedy siano zboże, chodząc po polu na krzyż – wszystko zależało od doświadczenia. Co ważne, dawniej siewca powinien być czysto ubrany, najlepiej w odzienie z białego płótna, i ogolony – bardzo tego przestrzegano.

Jak prawie wszystkich czynności gospodarskich, tak i siewu uczył się syn od ojca. Gospodarz uczył kolejne pokolenie, jak należy wykonać daną czynność, przekazując przy okazji, jakich zwyczajów należy przestrzegać przy danej pracy. Taka była kiedyś siła tradycji.

 

Świadomość zasad, które dzisiaj nazwalibyśmy technologią uprawy, miała przełożenie na wysokość plonów?

Powodzenie siewu ręcznego zależało od doświadczenia siewcy, każdy błąd się mścił. Siew zbyt gęsty skutkował np. wyleganiem zboża albo słabym kłosowaniem. Praktyka pokazała, że siew maszynowy siewnikami rzędowymi jest bardziej wydajny. Przede wszystkim mniej ziarna zużywa się na sam siew, a zboże zazwyczaj jest bardziej równomiernie rozsiane i ma lepsze warunki do wzrostu. Dlatego z czasem siewniki wyparły siew ręczny.

Ponieważ sianie tego samego zboża na tym samym polu powoduje wyradzanie, dużą wagę przywiązywano do tego, żeby zmieniać ziarno. Odbywało się to w ten sposób, że gospodarze wymieniali się zbożem. Jeżeli siano nawet własne, to uciekano się do takich zabiegów, jak podkradanie zboża od sąsiada i dosypywanie do swojego, bo przypisywano temu „pożyczonemu” dużą żywotność, wierzono, że plon z niego będzie lepszy.

Po zasiewie pole szybko bronowano, żeby ziarna nie wydziobały ptaki. Oczywiście dawniej poszczególne czynności były bardzo rozciągnięte w czasie, wykonywane z innym zestawem zwierząt pociągowych: do końca XIX w. orkę robiono najczęściej wołami, a bronowano zawsze końmi. Zmieniło się to z biegiem czasu i już na początku ubiegłego wieku zaczęto stosować lżejsze narzędzia, zarzucono pracę wołów, wszystkie prace wykonywano już sprzężajem konnym.

 

Jak przechowywano zboże?

Po żniwach zboże zwożone było do stodoły w snopach i układane w sąsiekach, skąd brano je do omłotu. Dawniej młócono zboże cepami na klepisku w stodole przez cały rok, z wyjątkiem świąt i ważnych okresów religijnych, jak Wielki Post. Omłoty trwały aż do wiosny – sukcesywnie, w miarę potrzeby. Ziarno zwykle przenoszono do wolnostojącego spichlerza; dla zachodniego Podlasia charakterystyczne są spichlerzyki pełniące rolę magazynów wymłóconego ziarna stawiane na podwórzu jako osobne, niewielkie budowle. Stąd brano ziarno na potrzeby domowe, do zmielenia w młynie na mąkę, do karmienia zwierząt gospodarskich czy do sprzedaży. Tak przetrzymywano zboże w gospodarstwach chłopskich czy drobnoszlacheckich. W dużych majątkach, folwarkach też przechowywano zboże w snopkach do czasu omłotu, a po wymłóceniu przenoszono je do dużych spichlerzy. W naszym muzeum mamy dwa imponujące, bardzo ciekawe dworskie spichlerze z XVIII w. Wydzielone były w nich komory, gdzie w stosach trzymano zboże luzem.

 

Jakich zasad bezwzględnie przestrzegano, by ziarno było surowcem w pełni wartościowym?

Zacznijmy od tego, że ziarno stanowiło jeden z najcenniejszych produktów w gospodarstwie, dlatego spichlerz był jednym nielicznych budynków gospodarskich solidnie zamykanych. Tak było w dużych majątkach, gdzie pilnowali tego odpowiedzialni za przechowywanie ziarna ludzie, ale też w tradycyjnych gospodarstwach chłopskich czy drobnoszlacheckich. Żelazne kłódki stosowano co najmniej od początku XX w.

Ziarno złożone w spichlerzu przesypywano w międzyczasie, żeby oddychało, nie zaparzyło się, dobrze przeschło, czekając na sprzedaż czy dalsze użytkowanie. W ogóle podstawą było odpowiednie wysuszenie zboża jeszcze na polu – w snopach zestawionych w siódemki, dziesiątki lub mendle (15 sztuk) zawsze kłosami do góry. Przewożono je do stodół, dopiero jak było odpowiednio suche. Deszczowa pogoda w czasie żniw była jednym z większych dopustów Bożych, nieszczęść dla rolnika. Susza nie robiła tylu strat, co ulewne, ciągnące się w tym czasie deszcze, ponieważ zboże – jak się mówiło – „rosło”, zaczynało kiełkować. Niedosuszone mogło po zwiezieniu do stodoły zapleśnieć, a złożone w stertę – zaparzyć się.

 

W jaki sposób Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu propaguje wiedzę o dawnej wsi i o pracy na wsi, w tym o najważniejszych czynnościach, jak siew czy żniwa?

Wśród wielu wystaw można u nas obejrzeć ekspozycję poświęconą dziejom rolnictwa w Polsce, gdzie można zobaczyć, jakimi narzędziami i sprzętami gospodarskimi obrabiano ziemię, pielęgnowano uprawy i zbierano plony. Ta wystawa pokazuje rozwój rolnictwa na przestrzeni dziejów od samych jego początków w neolicie, kiedy uprawiano ziemię pod zasiew najstarszych gatunków pszenic: płaskurki, samopszy, posługując się najprostszymi narzędziami z drewna, rogów zwierzęcych i kamienia do czasów nam współczesnych, gdzie rolnictwo stało się zmechanizowaną, wyspecjalizowaną i niezwykle wydajną dziedzinągospodarki.

W skansenowskiej części muzeum mamy też ogrody przydomowe oraz niewielkie pole demonstracyjne, na którym siejemy podstawowe rośliny uprawiane w gospodarstwach wiejskich naszego regionu, takie jak: żyto, pszenżyto, owies, ziemniaki, warzywa, ale też grykę, len, a nawet topinambur i niektóre zioła. W czasie imprez plenerowych organizujemy m.in. pokazy tradycyjnych prac wykonywanych przy zbiorach plonów z tych upraw wraz z towarzyszącą im obrzędowością. W tym roku 14 sierpnia odbyło się w Ciechanowcu Podlaskie Święto Chleba, największa doroczna impreza organizowana przez Muzeum Rolnictwa, której głównym punktem programu była jak zawsze inscenizacja tradycyjnych żniw na podlaskiej wsi. Dla wielu gości odwiedzających muzeum atmosfera towarzysząca żniwowaniu jest już, niestety, nieznana, ponieważ żniwa wyglądają dzisiaj inaczej niż jeszcze kilkadziesiąt lat wstecz i na wsi takiej pracy przy użyciu sierpa, kosy czy nawet snopowiązałki już się dzisiaj nie widzi. U nas można jeszcze zobaczyć tradycyjne żęcie zboża, omłoty i całą obrzędowość z tym związaną, dowiedzieć się, jak to dawniej było, gdy ciężka praca na polu integrowała całą społeczność wsi.

11 września, podczas innego cyklicznego wydarzenia pod nazwą „Jesień w polu i zagrodzie”, będziemy kopać ziemniaki. Będą to wykopki tradycyjne, z pomocą motyk czy kopaczki konnej i – co ważne – z udziałem publiczności. Goście będą mieli okazję do zapoznania się z bogatą obrzędowością związaną z jesiennymi pracami gospodarskimi, takimi jak np. obróbka lnu czy szatkowanie kapusty. Takie plenerowe wydarzenia, barwne festyny z udziałem zespołów artystycznych i twórców ludowych to magnes przyciągający publiczność. Zapraszamy!

 

Dziękuję za rozmowę.

LI